Mieczysław Puzewicz
WYROK BEZ ZAWIESZENIA Czwartek 20 grudnia 2012
Wszyscy ludzie są omylni, to wiemy od dawna i chyba wszyscy. O ile pomyłki dotyczą rzeczy błahych może być nawet śmiesznie, jeżeli wiążą się z losem innych ludzi, stają się źródłem dramatów. Grażynę poznałem w więzieniu, poprosiła o spotkanie przez znajomych. Poukładało jej się tak, że w wieku 17 lat była po raz trzeci w ciąży, a każde dziecko miało innego ojca. Związała się z trefnym towarzystwem, które nie stroniło od wódki i imprez. Na jednej była ze swoim nowym przyjacielem i dwoma innymi facetami. Alkohol podniósł temperaturę spotkania i zakończyło się mordobiciem oraz połamanymi żebrami gospodarza. Grażyna została oskarżona o udział w bójce, kompani zeznali przeciwko niej. Ja na zdrowy rozum byłbym ostrożny przy przypisywaniu największej winy młodej dziewczynie, w trzecim bodaj miesiącu ciąży, w czasie awantury z udziałem jeszcze trzech mężczyzn. Pani sędzia była innego zdania, na rozprawie, która trwała nie więcej niż dziesięć minut, Grażyna dostała dwa lata i jeden miesiąc odsiadki. To oznaczało, że odpadały tak zwane „zawiasy”, czyli wyrok w zawieszeniu. Wylądowała w więzieniu. To, że kobiety w ciąży bywają w zakładach karnych nie jest niczym nadzwyczajnym, w Polsce można urodzić dziecko za kratami w Grudziądzu. I pewnie Grażyna trafiłaby tam. W zasadzie wierzę ludziom i opowiadanie dziewczyny wydało mi się wiarygodne. Zapewniała, że była upita już po pół godzinie libacji, obudziła się jak ze swoim przyjacielem i drugim kolegą opuszczali mieszkanie pobitego czwartego uczestnika imprezy. Tyle, że przyjaciel i kolega obciążyli ją w zeznaniach, a ona nie powiedziała na nich nic złego. „Bo przecież nic nie pamiętałam!” Ponadto pani sędzia powoływała się na przestępczą przeszłość Grażyny. Ale wszystko trwało z dziesięć minut i właściwie dopiero w celi zrozumiała, że siedzi za niewinność. Ze wszystkich trzech oskarżonych i skazanych, ona jedna, dziewczyna, siedemnastoletnia, dostała najwyższy wyrok. Po szybkich poszukiwaniach udało mi się sprawą zainteresować jednego z najlepszych lubelskich adwokatów, najlepszych, a na pewno najbardziej wrażliwych. To, co się potem wydarzyło, wkręciło mnie w ziemię. Po zbadaniu sprawy pan mecenas odtworzył przebieg procesu, w którym doszło do niewyobrażalnej pomyłki ale i skandalicznego zachowania sędzi. Przyjmijmy, że Grażyna miała popularne nazwisko, na przykład Kowalska. Aplikant dostał zadanie, aby zebrać informacje na temat karalności oskarżonej. Wynikało z nich, że była wcześniej kilkanaście razy karana, za różne przestępstwa, kradzieże, rozboje. Ten argument skłonił panią sędzię do wyroku ponad dwa lata, tak, żeby wykluczyć wspomniane zawiasy. Czy siedemnastoletnia dziewczyna mogła mieć na sumieniu tak długą listę wcześniejszych zatargów z prawem i to poważnych? I teraz moment najbardziej szokujący. Wydając wyrok pani sędzia miała przed sobą kartotekę Jana Kowalskiego, pięćdziesięciolatka (50-latka!) z północy województwa. Zupełnie inna osoba, inna płeć, inne miejsce zamieszkania, inny wiek, wszystko inne! Pytam pana mecenasa czy to w ogóle możliwe i jak to możliwe. „Sędziowie, przynajmniej część, rozpatrują sprawy po łebkach, to rutynowy przypadek, pobicie. Aplikant zebrał mylnie dane, podsunął sędzi, ta nie przeczytała, nie pomyślała i stąd nieszczęście.” Historia działa się już dość dawno, pan mecenas zaproponował – zamiast medialnej afery – pewien pomysł, prośbę o ułaskawienie do prezydenta, co w gruncie rzeczy pozwoliło sądowi na szybką decyzję o zwolnieniu Grażyny. Nie dalej jak w dwa tygodnie potem, wychodziła z więzienia. Był skwarny sierpień. Nie piszę tego tekstu, aby jątrzyć przeciw przepracowanym sędziom. Wspominam tamto sierpniowe Boże Narodzenie jako triumf sprawiedliwości i wrażliwości. Pana mecenasa mam we wdzięcznej pamięci. A wszystkich zachęcam do wiary w człowieka. Największą wiarę w człowieka miał Pan Bóg, tak wielką, że – w historycznym Bożym Narodzeniu – sam się nim stał.
PS. W Adwencie opowiadam w Itinerarium historie, w których otarłem się jakoś o Boże Narodzenie. To sytuacje, które nazwałbym nawet Bożym Narodzeniem, choć chyba żadna z nich nie wydarzyła się w czasie Świąt. Wszystkie historie są prawdziwe, albo w nich uczestniczyłem albo znam je ze słyszenia, ale z pewnego źródła. Czasem napiszę dlaczego konkretna historia dawała mi przedsmak Bożego Narodzenia. Bożego Narodzenia, Tajemnicy, którą niestety chyba zatracamy w coraz bardziej bezsensownym świętowaniu.
|