Jesteś tutaj: Strona główna / Być dobrym jak chleb

Być dobrym jak chleb

2016-06-19

Kazanie u Karmelitanek w nawiązaniu do jubileuszowego roku miłosierdzia.  „Kto chce iść za Mną, niech weźmie swój krzyż ( miłosierdzia) i Mnie naśladuje”.

 

Powiem coś osobistego. Czasami mam dość siedzenia 8 godz. przy komputerze, proszenia o różną pomoc i dziękowania itp. Ale jak pomyślę, czy mógłbym jeździć jako kierowca busem cały dzień w tę i z powrotem, żeby wozić ludzi do Krakowa, albo siedzieć przy kasie w sklepie 8 godz. albo zamknąć się tu w ścisłym klasztorze, to… nigdy w życiu. I jakoś znużenie wtedy mija i godzi się człowiek na swoje - od Boga dane powołanie. Trzeba go tylko wypełniać po chrześcijańsku, tzn. ofiarnie. Nie ma wyjścia. Ale mówię, jak Duch Święty dał łaskę powołania to i da łaskę wykonania.

Obowiązki wynikające z powołania, zawodu czy rodziny, to krzyż służby ale i tryumfu miłosierdzia. Każdy człowiek, pracując komuś służy. Jezus też był „Sługą Jahwe i Synem Człowieczym”, czyli „Bratem”, jak słyszeliśmy dzisiaj w Ewangelii. A w nas stworzył instynkt upodabniania się do Niego i dał powołanie: „Bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz Niebieski”.

Na Golgocie ludzie wtłoczyli na Chrystusa Jego Krzyż, ale to był też straszliwy ciężar naszych ludzkich grzechów i zbrodni, także tutaj w Auschwitz. Krzyż w Oświęcimiu czy na każdym miejscu świata, jest świętą kopią oryginalnego Krzyża z Jerozolimy. Męczennicy w Oświęcimiu, a dziś w Syrii i Iraku są „dopełnieniem udręk Chrystusa”, jak pisze św. Paweł, bo Krzyż ma wymiar wieczny i wszechobecny.

Maryja służebnica Pańska służyła też swemu Synowi i nam aż po krzyż, Jego i Jej.

Słyszymy dzisiaj: „Kto chce Mnie naśladować, niech się zaprze samego siebie”, tzn. niech kocha bliźniego przynajmniej… jak siebie samego. Wg. św. Pawła: „zapieram się siebie, tzn. „żyję ja już nie ja ale żyje we mnie Chrystus”. Wg. Jana Pawła II „osoba to bezinteresowny dar z siebie samego””, albo motto Jego życia: „Cały Twój Maryjo”. Podobnie sługa Boży ks. Jan Blachnicki mówił: „miłość to posiadanie siebie w dawaniu siebie”. Dawać siebie samego to wspaniały ideał życia. To nieraz kosztuje sporo wyrzeczenia, a nawet życie, jak np. dzisiaj zabijani chrześcijanie. Ale jak już umrzeć, to z miłości. Czy jest lepsza śmierć niż z miłości?

Katechizm mówi: „Celem życia człowieka jest Boga znać, kochać go i służyć Mu”, a przez to osiągnąć szczęście wieczne. Szatan Antychryst nie potrafi „służyć”, więc mówi: „bądź wola moja, a nie Twoja”. My staramy się wypełniać wolę Boga, a „pełnienie woli Bożej mówi św. Faustyna to właśnie miłosierdzie Boże”. Mówi się też: „służyć Bogu to królować”, czyli mieć udział w królewskiej władzy Chrystusa, udział w Jego służbie: „Kto z was chce być pierwszym niech będzie waszym sługą na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł żeby Mu służono, lecz żeby służyć”. W znaczeniu biblijnym królować, to znaczy „panować nad sobą”. Maryja „Królowa wszystkich świętych” to ta, która każdemu z nich daje panowanie nad sobą, bez czego nie osiąga się świętości.

Rozkosz Nieba będzie polegała na tym, jak mówi ks. prof. Jankowski, że „Bóg nam będzie usługiwał”. W Medjugorje nie ma w ogóle rozwodów, bo nowożeńcy ślubują sobie, że będą we dwoje nieść krzyż małżeński.

Jan Pawel II tak uzasadnia swą drugą encyklikę. „Odpowiadając na szczególną potrzebę czasów, w których żyjemy, poświęciłem Encyklikę Odkupiciel Człowieka prawdzie o człowieku, która w pełni i do końca odsłania się w Chrystusie. Nie mniejsza potrzeba tych przełomowych i trudnych czasów przemawia za tym, aby w tym samym Chrystusie odsłonić raz jeszcze oblicze Ojca, który Jest Ojcem miłosierdzia”.

Parę przykładów. Na czele naszej „pielgrzymki rodzin i młodzieży różnych dróg” idzie główny Przewodnik Jezus Miłosierny w pięknym i słodkim obrazie. Jego Osoba uwrażliwia księży oraz wiernych, którzy nam służą po drodze. Kontemplacja obrazu Miłosierdzia ożywia naszą wyobraźnię miłosierdzia. „Jezus Dobry Pasterz” skupia nas w jedną rodzinę, zaopatruje, znajduje noclegi, daje Ducha pobożności, miłości, radości i buduje wśród nas „Królestwo Boże - Ziemi Obiecanej”.

Przedwczoraj wspominaliśmy św. brata Alberta. Miał bolesny stygmat od 20-ego roku życia aż do śmierci, bo w czasie powstania styczniowego stracił nogę. Przez ten swój krzyż nigdy nie biegał, nie miał samochodu, komórki i komputera tylko konia z wozem dla zbierania darowizn dla najbiedniejszych z Krakowa. Ale im było potrzeba bardziej to, że ktoś ich rozumiał. Bo zrozumieć kogoś, to „wejść w jego skórę”, współczuć i stać się odpowiedzialnym. Charyzmat miłosierdzia był u niego większym od talentu malarstwa. Pomagał nieść krzyż innym i „był dobrym jak chleb”.

Można przeczytać dzisiaj w gazecie „Nasz Dziennik” relację Ambrożego Wereszczyńskiego, który jako 11-letni chłopiec przeżył na Wołyniu rzeź swojej 7-osobowej rodziny i całej 60-osobowej wioski przez bandy UPA. Jak człowiek słyszy świadka, który widział naocznie tamtą sytuację, to krew mrozi w żyłach. Mówili: „Przerzynajmy ich piłą wolno, żeby mniej bolało”... Dobrzy ludzie starają się odgrzebać zwłoki tych męczenników ze wspólnych dołów, godnie pochować i….przebaczyć. (O Chryste Panie, ile razy?)…

Bł. o. Jan Beyzym, Jezuita na początku XX w. kiedy miał wyjechać na Madagaskar, żeby slużyć trędowatym tak mówił: „Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć najbiedniejszym ludziom. Wiem dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy”.

Ks. Marcin Popiel z Szewnej, człowiek naszego wieku, jeszcze nie święty, ale… zbudował dwa domy rekolekcyjne, które były otwarte także dla niepełnosprawnych; Szczególną miłością darzył dzieci i ludzi chorych. Wrażliwy na biedę, często oddawał przypadkowo spotkanym ubogim swój płaszcz i buty, zabierał pijaków z drogi i układał ich w swoim łóżku, a sam czuwał na krześle całą noc. Założył Stację Opieki nad Matką i Dzieckiem, przedszkole oraz Caritas. Zorganizował sprowadzanie leków z Francji, które bezpłatnie rozdawał potrzebującym przyjeżdżającym z całej Polski. Usługiwał także tym, którzy go szykanowali, np. często w nocy udzielał ślubów kościelnych pracownikom SB, w których także widział ludzi potrzebujących. Był gorliwym obrońcą dzieci nienarodzonych.; Ze swoimi parafianami dzielił wspólny los, często ich odwiedzał, znał po imieniu. Z uwagą wysłuchiwał ich poglądów, twierdził, że każdy może mieć coś ważnego do przekazania mu od Boga; W piątki ks. Marcin pościł o chlebie i wodzie. Jego pokoik odzwierciedlał pragnienie ubóstwa: biurko, półki z książkami i żelazne łóżko. Cela pustelnika. Pokój harmonizował z wytartą sutanną. Był niezwykłym czcicielem Maryi. Nie chciał mieć nic swojego, nawet swoją ufność do Maryi uważał za Jej własność. Pisał: „Maryjo, proszę, niech zniknie moje 'ja', bo jestem tylko znakiem działania Bożego”.

Założycielem Sióstr Szarytek dla biedaków w XVII był św. Wincenty a Paulo. Mówił swoim Siostrom tak ciekawie: „Jak będziecie miały za klasztor - domy chorych; za kaplicę - kościół parafialny; za krużganki - ulice miast; za kratę - bojaźń bożą; za klauzurę - posłuszeństwo; za welon - skromność, wtedy biedni wybaczą wam, że dajecie im chleb”.


Szpaku.


Na zakończenie wiersz Sary:

Krzyżu nasz „miłosierny i własny”:

Szorstki, lecz wielkością piękny jak dalekich mórz koralowa rafa

i starych wierzb, sosen, świerków, brzóz, dębów kora rosochata,

jak Boga wicher mocny uderzasz w fale czerwonego morza;

Krzyżu Święty - Ty łamiesz skały jak laska Mojżeszowa,

Tyś pieśń polska, polnym kwiatem rozkwitasz i drogą niełatwą.

 

Krzyżu, prawdą królujący nad zdradliwe wieki i serc lotne piaski,

Ty czynisz miłość i odmieniasz losy złowrogie w czas łaski;

twierdze kłamstw zwyciężasz, Boski Gromie i Błyskawico !

Krzyżu, nasza Obrono i Tarczo przed wroga butą - haniebną pychą.

Orła mocą, skrzydłami białymi poniesiesz Ojczyznę w potęgi blaski.

 

Krzyżu, mądrości wieszczów i prostych ludzi barko na rzece,

wiedziesz strapionych, ubogich - błogosławionych Twą wiedzą w krainę Bogiem bogatą; wierzymy w Ciebie Drzewo Żywe !

Krzyżu, Krwią Chrysta otwierasz Ojczyzny płodne łono, światy nowe ... Niezwyciężony – Tajemnico – rodząca dobre owoce męko ojczysta ! Amen.


7 komentarzy

Andreo Merkan
2016-06-24 13:22
Wczoraj był Dzień Ojca. Wszystkim ojcom :fizycznym i duchowym życzę jak najlepszego DOBRA ... !! Wszystkie moje dzieci [ mam czworo ] złożyły mi telefoniczne życzenia. Ta wierna pamięć i życzliwość dla mnie , jako ojca ... bardzo raduje. Odpisując im w ramach podziękowań napisałem w smsach: " Chcę by ludzie dbali o Pracy Dobry Pożytek, bo z Tego dar ŁASKI i BŁOGOSłAWIEŃSTWA oraz Prawdziwej Bożej Radości ... !! Moje wczasy to harówka do bólu nad twardymi bógkwowymi krzyżykami. Modlę się o prawidłową świadomość DZIECI :-) ... !! BÓG >>> !! BÓG
takajedna
2016-06-22 22:42
"Droga krzyżowa.".To zaczyna się wtedy...Kiedy już nie masz siły...Trwać przy swoim wyborze...Musisz dalej nieść swój los...Albo zmienić kierunek...Tylko tyle, aż tyle mój Boże...Ile krzyży rzuconych...Ile dróg nieodbytych...Bo tak łatwiej, bo tak szczęśliwiej...Ale jeszcze ktoś niesie...I w mozole go wlecze...Ale jeszcze niesione są krzyże...Ten,co zrzucił z pogardą...Albo z miną zbyt hardą...Patrzy na tych ciężarem zwalonych...Nie wie,że każda droga...Wiedzie zawsze do Boga...Inny krzyż będzie mu przeznaczony...Daj mi siłę o Panie...I podeprzyj mi ramię...gdy chcę pozbyć się krzyża w pół drogi...Daj mi znaki na niebie...Daj przyjaciół w potrzebie...Niech nie zmienią kierunku me nogi...A gdy wytrwam i potem...Na swą wejdę Golgotę...Ty obetrzesz me łzy mój pot krwawy...Siądę cicho u Twych stop...Na świat spojrzę i znów...Podziękuję za los mój łaskawy...Bo już wszystko zrozumiem...Bo dziękować już umiem...za zmęczenie,za łzy,za cierpienie...Za to żem szedł ta drogą...Za mą drogę krzyżową...Wyjątkowe me przeznaczenie.
Sara (JO)
2016-06-21 11:47
Puenta jest taka, ze najlepszy własny!
takajedna
2016-06-20 20:23
A pamiętacie opowieść o człowieku, który chciał zmienić swój krzyż na inny i Jezus się na to zgodził?
Sara (JO)
2016-06-20 12:54
A konkretnie, w szczegółach to to wygląda mniej więcej tak: https://www.youtube.com/watch?v=TdCWcEdkMaE
Sara (J.O.)
2016-06-20 10:28
Bóg widzi te nasze małe - zwykłe krzyże życia ukryte pod falami wieczności. Życie wieczne zaczyna się tu i teraz w naszym codziennym trudzie. Przez ten rozległy, wydawałoby się nieskończony las krzyży jakie wyrastają na naszej drodze prowadzi nas Krzyż Chwalebny Zmartwychwstałego Chrystusa, On jest Bramą Nieba.
Leonarda
2016-06-20 08:14
Mój Krzyż, to moje życie - na zawsze - na wieczność !!!

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych