Okoliczności powstania Zakonu w Powiewie Blue
2017-11-22

Upał. Słoneczny dzień. Lekki powiew orzeźwiającego wiatru. Idziemy. Asfalt. Łąka. Pole. Szkoła. Czekanie. Na schodach przed szkołą siedzi Szpak. I wita nas wszystkich serdecznie. Lekko pochylony. Trochę zmęczony. Siadamy. Rozmawiamy. O słońcu. O ludziach. O tym, że dziewczyna stojąca przed nami mogłaby zmienić kolor włosów na bardziej naturalny. O tym, że już teraz powinniśmy robić zbiórkę pieniędzy na pielgrzymkę. Bo najlepiej od razu iść za myślą, teraz – tak powiedział. Zamyślił się i powiedział: „Ale wiecie, to byłoby całkowicie bez sensu, gdybym ja nie poszedł do nieba. Ja muszę iść do nieba, bo to wszystko byłoby całkowicie bez sensu. Ale czy pójdę?”. Mówimy: „Oczywiście, że pójdziesz. Nie ma innej opcji. Jesteśmy tego pewne”. Szpak znów się zamyśla. Trochę się irytuje, że czekamy, bo ktoś czegoś znów zapomniał i nigdy nie może być nic punktualnie. Uspokajamy go. Proponujemy masaż. Dajemy krzesło pod nogi. Skromnie mówi, że nie trzeba. Jednak po namowach daje się namówić. Kładzie nogi na krzesło. Mówi: „Ale wiecie, nadal się nikt na tej stronie DoZiemiObiecanej nie odzywa, mało osób pisze, bardzo mało…Nie wiem czy to ma już sens”. Mówimy: „Szpaku, przecież coś tam piszemy. To będziemy pisać więcej. Będą różne gatunki literackie: eseje, wywiady, artykuły, poezja…”. Na co Szpak patrzy lekko z ukosa i mówi: „Trzeba działać. Teraz. Od razu. Róbmy teraz zbiórkę. Tylko byście gadali, że coś zrobicie. A to teraz trzeba, już.”. Zdjął czerwoną czapkę z głowy i pobiegł. A my nadal siedzimy. Wraca. Siada. Znów wieje lekki wiatr. Mówię: „O, jaki cudowny, lekki wiatr. Taki powiew”. Szpak odpowiada: „O, dobrze, że to zauważasz, bardzo dobrze”. Wystawiamy twarze aby poczuć dotyk wiatru. Chwila ciszy. „Wy wszyscy tutaj jesteście tacy piękni i młodzi. Ja tutaj pomiędzy wami jestem taki stary i brzydki”. Odpowiadam zdziwiona: „Słucham? Przecież jesteś piękny! Jesteś najpiękniejszy tutaj ze wszystkich mężczyzn! Gdybym mogła, to od razu bym Ci się tutaj oświadczyła!”. Zgromił mnie wzrokiem. Może lepiej było milczeć, heh? Po chwili uśmiecha się. Rozmawiamy o tym, że trzeba doceniać małe codzienne rzeczy. Wiatr. Powiew. Niebo. Patrzę na piekną niebieską sutannę i wpadam w zachwyt. To chyba zakrawa o jakąś niebieską mistykę. Następnie patrzę na swoją błekitną spódnicę i mówię: „Czy widzi ksiądz jakąś zbieżność, podobieństwo?” Patrzy. Przenika wzrokiem. Najpierw moje oczy. Potem bada mi myśli. Czy jest w nich dobra intencja. Zawsze robi to wnikliwie i trafnie. Aż strach czasem myśleć. Następnie obserwuje sutannę i sukienkę. I nagle wstaje i krzyczy: „Uwaga! Zakładamy zakon w kolorze niebieskim! Kto ma na sobie coś niebieskiego? Zapraszamy wszystkich do zdjęcia!”. Super! Krzyczę: „To może niech będzie tak trochę międzynarodowo, dla wszystkich! Może zakon blue? W powiewie blue?”. Szpak zgadza się. Dodaje: „Otwieramy zakon w powiewie blue dla wszystkich! Zakon dla świeckich i duchownych! Zapraszamy chłopców i dziewczęta!”. Wiatr zawiał mocniej. I stało się nagle jakoś tak bardziej niebiesko. ..Zakon w Powiewie Blue…
j.
2017-12-07 00:56