Rekolekcje z naszym Przyjacielem Szpakiem. Lekcja 5. Spotkanie nie z przypadku - Damian Okroj SDB
2017-12-11
Spotkanie nie z przypadku…
Zapytał się jeden współbrat, kto zaopiekowałby się ks. Andrzejem Szpakiem SDB, kiedy przybędzie do naszego domu ze szpitala. Zgłosiło się dwóch wspaniałomyślnych współbraci. Ja nie. Czułem lęk, że po prostu nie poradzę sobie. Potem jeden z tych, którzy zgodzili się na troskę nad ks. Andrzejem, przyszedł i zapytał, czy mogę podjąć się dyżuru przy ks. Andrzeju w sobotę. Moje pierwsze uczucie to bunt. Potem lęk. W końcu odezwał się rozum i przypomniało mi się, że kolejnego dnia nasza wspólnota ma przeżywać miesięczny dzień skupienia jako ćwiczenia dobrej śmierci, które pozostawił nam św. Jan Bosko. I wtedy przyszło światło, że nie będzie lepszej okazji na przeżycie tego dnia, jak tylko troska o ks. Andrzeja. Zgodziłem się!
Dziś Bogu dziękuję za wszelkie uczucia, wydarzenia i za to spotkanie, nie tylko z Andrzejem. Był to dla mnie sprawdzian miłości braterskiej oraz okazja do spotkania się z Chrystusem w cierpiącym człowieku. Jezus zaprosił mnie do czuwania!
Zacząłem przygotowywać się do tego sobotniego czuwania. Już w piątek wieczorem poszedłem do pokoju ks. Andrzeja. Spotkałem tam cierpienie, któremu chciała ulżyć miłość ludzi dobrej woli, których serca biły wdzięcznością. Nie chciałem stamtąd wyjść! Zafascynowałem się ludźmi, którzy otaczali ks. Andrzeja. Byli to jego wychowankowie, przyjaciele, którzy mówili o nim jak o ojcu. Wspominali przeróżne wydarzenia ze wspólnych przygód. Mówili o nim jako o mistyku, słudze, a jeszcze inni jako proroku! Przecież to jest ks. Bosko! To jest główna myśl ostatniej kapituły generalnej Salezjanów ks. Bosko! Ujrzałem realizujące się marzenie ks. Bosko, aby jego duchowi synowie byli ojcami, przyjaciółmi, sługami młodych, najbardziej potrzebujących. Nie chciałem wyjść z tego pokoju. Choć Andrzej, bo tak o nim mówili licznie zebrani przyjaciele, nic nie mówił, to poznawałem go dzięki świadectwom dawanym przez jego najbliższych, którym poświęcił swe życie. Byłem pełen nadziei oraz zacząłem marzyć, że też chce taki być, właśnie tak chcę umierać. Czy potrafię? Nie wiem.
Dalej stało się tak, że moja znajoma, która słyszała o Szpaku i bardzo chciała go poznać, a jest lekarzem, została poproszona o nagłą pomoc przy Andrzeju. Siedziała przy nim wraz z mężem przez kolejne 3 godziny, fascynując się cudami!, które Bóg zdziałał przez niego.
Sobota to był dzień, gdy pojawiłem się przy jego łóżku przed 7 rano. Do jego pokoju napływali pielgrzymi, którzy razem z nim wędrowali przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Śpiewali. Grali, Modlili się. Wspominali. Odnawiali więzi. Opowiadali o cudach, które działy się w dniach, gdy Andrzej już umierał. Czuwali. Około 11.15 wspólnota salezjanów zgromadziła się przy łóżku umierającego współbrata, by pomodlić się o dobrą śmierć dla ks. Andrzeja i dla nas. Do modlitwy włączyli się czuwający pielgrzymi. Łzy cisnęły się do oczu – łzy smutku, który przeobrażał się w poczucie wdzięczności i szczęścia.
To jest właśnie Adwent! Radosne czuwanie z refleksją nad swym życiem. Życie jest piękne! My jesteśmy piękni! Jezus jest życiem! On chce się narodzić w naszym życiu. Jego narodzenie polega na mocnym postanowieniu czynienia uczynków miłości względem bliźniego. Ks. Andrzej czuwał całe życie, by w końcu spotkać Tego, któremu się poświęcił. Podobnie jak św. Jan Bosko stał się dla wielu sługą, prorokiem i mistykiem, mimo niezrozumienia przez wielu, także najbliższych. Mimo wszystko ks. Andrzej pozostał wierny Jezusowi, Maryi i św. Janowi Bosko, którego naśladował mimo wielu przeszkód, które trapiły także ks. Bosko w XIX wieku.
Adwent to uważne oczekiwanie na Boże Narodzenie. Andrzej zakończył swój adwent 18 listopada i narodził się dla Nieba, będąc trzymanym za ręce przez swych wychowanków. Ośmielę się powiedzieć, że te ręce to żłóbek a wszyscy goście to gwiazdy mówiące o świetle jego życia; pasterze, którzy choć zapracowani, zostawili wszystko i przybyli nawiedzić tego, którego pokochali; magowie to osoby z różnych stron Polski i świata, czasem przyznając się do niewiary w Boga, ale miłość ich pociągnęła… Oto jest świadectwo życia Andrzeja, które było czuwaniem i przeplecione marzeniem wejścia do Ziemi Obiecanej. A jakie będzie Twoje zakończenie adwentowego czuwania? Kogo spotkasz? Kogo odwiedzisz? Czy ktoś przyjdzie do Twojego Betlejem? Czy może zgasisz gwiazdę, która chce świecić i przyprowadzić do Ciebie ludzi dobrej woli? Żyjmy tak, aby trwać przy żłóbku, ale nie tylko swoim. Ks. Andrzej nawiedzał Betlejem wielu zagubionych serc. I tam Bóg przez niego wlewał światło!
Niech nasze Betlejem będzie otwarte i oświecone blaskiem dobra i miłości, których uczył śp. Andrzej Szpak SDB. Jesteśmy ważni i potrzebni sobie nawzajem! Zatem radosnego czuwania, pełnego nadziei i wdzięczności Bogu i ludziom.
2017-12-12 20:12