Jesteś tutaj: Strona główna / ROZMOWA Z JACKIEM SZTUKĄ

ROZMOWA Z JACKIEM SZTUKĄ

2011-06-14

 

 

"Autoportret"

 

http://www.jaceksztuka.pl/

 

 

 

atak

Obraz 2006 r. - "Atak"

Jacek Sztuka jest absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych na wydziale malarstwa w pracowni prof. Jacka Waltosia, laureatem wielu nagród - krajowych i zagranicznych.

Od 2004 roku pracuje jako asystent na Wydziale Zarządzania Politechniki Częstochowskiej. Otrzymał tytuł doktora na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 2006 roku. Członek Zarządu ZPAP Okręg Częstochowski oraz Sekcji Pastelistów. Prace w zbiorach muzeów polskich oraz w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.

 

K: Witaj Jacku, co jest Twoim największym sukcesem związanym z malarstwem?

J: Chyba Grand Prix w 2008 r. na XXII Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie. Jest to najstarszy i bardzo ważny polski festiwal. Bardzo mnie to podbudowało. Zawsze jest pytanie, czy malować, czy nie malować? Taka nagroda podbudowuje, a potwierdzenie ze strony znawców to jest napęd. Potwierdzenie, że to co robię ma jakiś oddźwięk. K: Najbliższa wystawa? J: Na jesieni tego roku planuję wystawę z niemieckim podróżnikiem, fotografikiem - Klausem Fahlbuschem. On interesował się m. in. fenomenem podróży - ludźmi widzianymi przez okna autobusu. Ja z kolei mam podobny cykl "Podróżni". Wpadliśmy na siebie przy okazji mojej wystawy w Berlinie. Wystawa będzie nazywała się "Unterwegs" (W drodze). On robił zdjęcia ludziom w autobusach w Boliwii. Ja natomiast malowałem ludzi w Krakowie i Częstochowie.


 

obrazy  z cyklu   "Podróżni"

 


M: Co jest dla Ciebie inspiracją?

J: Doświadczenie życia. Malarstwo u mnie jest reakcją na rzeczywistość, może nawet formą odreagowania. Lubię barok przede wszystkim z powodu konrastowego światła i „gęstej kompozycji”. Patrzymy na martwe natury barokowe - np. fajka, cytryna, a w istocie jest to rebus - tam każdy przedmiot miał określone znaczenie. Historycy sztuki, ikonolodzy znają się na tym najlepiej. Bawią się rozszyfrowywaniem symboliki np. małpka oznacza wyuzdanie, czyli – pani z małpką przedstawiona na obrazie oznacza najpewniej kobietę lekkich obyczajów. Ciekawe jest to, że barokowy obraz, który wtedy miał określone znaczenie, obecnie ktoś może odczytywać całkowicie inaczej. Ja chyba najbardziej interesuję się kolorem, który tak naprawdę nic określonego nie oznacza. Z punktu widzenia psychologii może on mieć  jednak niekiedy ogromnie intensywne działanie. Moim ulubionym malarzem jest Rembrandt. Uwielbiam jego cudowną meterię malarską. Szczególnie jego "Żydowską narzeczoną", którą podziwiałem kiedyś ze "Szpakami" w Rijksmuseum w Amsterdamie

M: Który z własnych obrazów lubisz najbardziej?

J: Zwykle najbardziej podoba mi się ostatni obraz. Lubię też „Atak” z 2006 r., jest chyba najbardziej nowatorski. Cały czas próbuję go „dogonić”. Odchodzi od realnej rzeczywistości. Chciałbym przerwać ciągłość form np. ręka jest osobno, głowa jest osobno - przerwana jedność, która służy mi jednak do skomponowania całości. Coś co w zasadzie jest nieharmonijne, przedmioty rozbite, np. poćwiartowany człowiek. Obraz jednak scala te elementy i … powstaje całość. Taką harmonijną kompozycję z części nie pasujących do siebie w realnej rzeczywistości, można stworzyć jedynie poprzez sztukę. To mnie fascynuje.

M: Z czego to wynika, z przeżyć?

J: Pewnie z przeżyć , które przetwarzam metaforycznie.


K: A czy Twoi koledzy z roku, malują, utrzymują się z malarstwa?

J: Niewiele z moich koleżanek i kolegów ze studiów maluje. To jest smutne, że utalentowani studenci  często „znikają”. Obok talentu istotny jest również  upór, warunki zewnętrzne. Są ludzie, którzy sprawdzają się dobrze, gdy ktoś im postawi zadanie. Gdy się kończy studia, kończą się zadania, następuje wówczas jakby  „brak ciśnienia”. Właściwie dopiero w życiu okazuje się, kto zostaje, a szkoda, bo przepada wielu, którzy mają wspaniały potencjał. Wyobraźnia jest ważna: ale też można ją rozwinąć. W dzieciństwie miałem przesyt obrazów związanych z telewizją. Od kilku lat nie mam telewizora i… „oczyściła mi się” wyobraźnia. Pomimo to, wczoraj jak miałem gorączkę, to mi się „filmy z dzieciństwa wyświetlały”


K: Czy zawód artysty malarza daje Ci satysfakcję?

J: W pewnym stopniu napędza mnie perspektywa wystawy (choć nie maluję  specjalnie „na wystawę). Oczywiście nie jako zjawisko komercyjne ale jako spotkanie. Najbardziej cieszą mnie poznawani  ludzie i ich reakcje. Grałem raz na wernisażu  i poznałem rodzinę państwa Pospieszalskich. Od tej pory mam zaszczyt grywać z Nimi „jamy”. Wspólne muzykowanie z tak wybitnymi muzykami, to dla mnie wielka radość. Poprzez szczecińską wystawę poznałem znakomitego gitarzystę Jana Oberbeka, który zagrał recital na mojej wystawie. Czasem podczas rozmowy z ludźmi, odkrywam, że komuś to jest do czegoś potrzebne, ktoś się w moich obrazach „odnajduje”. Lubię momenty, kiedy ktoś czuje co, chciałem wyrazić obrazem. Odkrywanie rzeczy, które wszyscy czują – mówią : „Tak. Tak to jest” - to jest właśnie piękne.

M: Zajmujesz się jakąś inną dziedziną sztuki?

J: Tak, gram na harmonijce. Jak już wspomniałem miewam  zaszczyt i przyjemność wspólnie muzykować ze wspaniałą rodziną państwa Pospieszalskich. Ostatnio miał miejsce ich wspaniały koncert z maestro Januszem Yaniną Iwańskim oraz z „jazzową” młodzieżą w” Konduktorowni „ w Częstochowie. Było to świetne, muzyczne wydarzenie. Marcin Pospieszalski jest doskonałym kompozytorem, potrafi genialnie porozmieszczać „punkty ciężkości”, wprowadzić  ład.  W odpowiednim momencie solówki, w odpowiednim momencie wchodzą wszyscy. Podziwiam tę jego wiedzę. Bo jak spotykają się ludzie, którzy nie znają się na kompozycji, to zwykle grają wszyscy na raz i wychodzi z tego często…  jedna wielka „bryja”. Muzyka jest fascynująca. Marzą mi się warsztaty jazzowe

M: Jesteś także wykładowcą. Jak ci się pracuje z młodzieżą?

J: Jak się odbiera nauczyciela, tak się widzi „przedmiot”. Wiele zależy od prowadzącego. Staram się rozbudzać kreatywność. Oczywiście nie pretenduję do roli mistrza. Ale jest coś takiego jak „głód mistrza średniowiecznego”, który pamiętam u mnie i u kolegów z ASP w Krakowie. Zwłaszcza dziś, (relatywizm i wyśmiewanie wszelkich autorytetów) ktoś taki jak mistrz to „coś z innego świata”.

K: Jak wyglądało Twoje spotkanie z pielgrzymką?

J: Mieszkam w Częstochowie, wejście pielgrzymki widzę z okna. Pielgrzymka Szpaków zawsze była wydarzeniem, bo miała całkiem inny charakter. Mam zresztą wiele nagrań tych wejść. Szpaku w liściach. Wszystkie pielgrzymki zmęczone, a tu szaleńczy bieg. Po kilku wejściach zacząłem się  nią interesować. Byłem na kilku zlotach w Rzeszowie, we Wrocławiu, a także na pielgrzymce "europejskiej". Natomiast moja znajomość z Andrzejem zaczęła się kilka lat temu na zlocie. Zauważyłem, że człowiek jest wykończony totalnie, niewyspany, zaprosiłem go do pracowni żeby się wyspał. Zasnął od razu. On mnie wzruszył swoim oddaniem dla innych, pokorą. Jest ojcowski, niesamowicie oddany, temu co robi. Rzadko spotyka się ludzi z taką pasją. Przyciągnęła moją uwagę Msza święta, alternatywna, muzyczna, swobodna, twórcza. Bardzo ciekawa. Poza tym podziwiam jego otwartość. Szpak nie zamyka się w kręgu podobnie wierzących. Choćby na ostatnim zlocie – dziewczyna prezentująca wierzenia Rodzimowierców. Otwarcie znosić tak różne poglądy, to godne podziwu. Szpaku często mnie zwyczajnie wzrusza, szczególnie gdy się modli. Pamiętam taki moment, gdy przechodziliśmy koło figurki św. Józefa, bardzo się ucieszył. Dał coś nawet św. Józefowi...


K: Na ostatnim postoju pielgrzymki nasz bluesowy duet Alicja&Puniek planuje występ. Chciałbyś do nich dołączyć z harmonijką?


J: Oczywiście bardzo chętnie.


M: Tak więc dziękujemy i do zobaczenia.


J: Do zobaczenia.

 

Katarzyna Balwińska

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych