Jesteś tutaj: Strona główna / DZIEŃ DZIECKA UTRACONEGO w Moszczance - PO DRUGIEJ STRONIE NIEBA ...- reportaż

DZIEŃ DZIECKA UTRACONEGO w Moszczance - PO DRUGIEJ STRONIE NIEBA ...- reportaż

2012-10-13

 

DZIEŃ DZIECKA UTRACONEGO w Moszczance - PO DRUGIEJ STRONIE NIEBA ...

Pierwsza odsłona ...
Wspaniałe przedstawienie ... pełne nadziei i wiary ... były łzy i ukradkiem wyciągane chusteczki ... były też krótkie westchnienia ... była także radość ...

Nawiązał się swoisty dialog ... między niebem, a ziemią ... między tym, co ludzkie i tak bardzo bolesne ... a tym, co wymyka się spod kontroli umysłu, szukającego odpowiedzi na każde pytanie ...

Postanowiliśmy pójść drogą Jezusa ... jedynym drogowskazem jest mocniejsze bicie serca i wszechogarniający pokój, który sprawia, iż człowiek już tak się nie boi ciemności ...
Idziemy za ŚWIATŁEM ... Paschał jest znakiem naszej wiary w ZMARTWYCHWSTANIE ... zegar zaczął wybijać godziny świadomego oczekiwania na ponowne spotkanie z tymi, którzy nas ubiegli w drodze do Domu Ojca ...
Zapaliliśmy światełka pamięci ... Agnieszko, tam również pali się twoje - za Przemka i rodzeństwo ... są też tam takie, które wspominają dzieci niechciane, zapomniane, wyrzucone w podświadomość ... im też chcieliśmy powiedzieć ... KOCHAMY WAS! ... usłyszeliśmy słowa przebaczenia ... trudne do przyjęcia, bo najbardziej bolą ... ale niebo jest dla wszystkich ... a nie tylko dla wybranych ...
Wiatr porwał lampiony szczęścia  ... wysoko ... w niebo ... nie nasyciliśmy się ich widokiem ... mąż złapał aparat i cyknął szybko zdjęcie ... dopiero ono odkryło nam tajemnicę ... czy warto o niej pisać ... nie wiem ... bo ją odczytuje się sercem, a nie umysłem ... może się kiedyś podzielę ... dziś jeszcze nie mam na tyle odwagi w sobie ...

7 komentarzy

kaja
2012-10-26 14:05
Jak kruche życie jest, szczególnie to małe...niby pamiętamy ale ostatnio przyszło mi przebywać w klinice w Gdańsku na patologii ciąży - tam to się czuje jak nigdzie indziej. Czasem o przeżyciu dziecka decyduje jakaś pół milimetrowa żyłka...Dziękuje wszystkim za wsparcie i modlitwy, które pomagają oswoić lęki i rzeczywistość. Proszę o jeszcze, by przetrwac kilka najbliższych tygodni do przyjścia na świat - mam oczywiście nadzieję, że szczęsliwego - mojego synka. Bo od poniedziałku wracam tam znowu. Obecnie prowadzeniem strony zajmuje się Kasia Chrzan - kasiazbydgoszczy@wp.pl
:czako:
2012-10-22 23:34
Człowiecza wielkość nieokazóje sie w tedy kiedy wszystko mamy,ale wtedy kiedy wszystko tracimy.Tracąc zyskujemy w doświadczeniu miłość dajemy
Kuba Szczecin
2012-10-22 18:21
Oj będzie się działo w Chorzowie . Termin mi też odpowiada bo akurat będę wracać z Ukrainy z odpowiednimi zakupami . Kuba Szczecin
Kuba Szczecin
2012-10-21 22:12
Pilne - 19.07.2013 odbędzie się w Chorzowie druga edycja święta hipisów kościelnych czyli tzw Dni Kultury Hipisowskiej . Więcej informacji udziela główny organizator tej imprezy - Flagowy . Kuba Szczecin
alicja
2012-10-21 20:57
45 lat temu odeszło do nieba, w pierwszych miesiącach ciąży, maleńkie dzieciątko. Trudno było określić w tedy jego płeć, nikt też w szpitalu nie przejmował się kobietą po stracie dziecka. Musiała sobie radzić sama z żałobą, z bólem i z niezrozumieniem społecznym. Jedynie mogła liczyć na wsparcie bliskiej rodziny, szczególnie ojca. Dwa lata temu mama mojej przyjaciółki miała dziwny sen, o którym nikomu nie mówiła, gdyż obawiała się niezrozumienia. Opowiedziała go po raz pierwszy w niedzielę, gdy się dowiedziała o organizowanym DNIU UTRACONEGO DZIECKA dzień później, w poniedziałek. Otóż we śnie przyszedł do niej zmarły Tato z małą, jasnowłosą dziewczynką i przedstawił ją, że jest ona jej córeczką, którą się on teraz, tam w niebie, opiekuje. Więc niech się już nie martwi. I w tym momencie poczuła w sercu pokój, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nie muszę chyba pisać o emocjach mojej przyjaciółki, która tę historię usłyszała po raz pierwszy. Wyglądała tak, jakby dotknęła na żywca rzeczywistości sacrum, o którą się wciąż spierają wierzący z niewierzącymi. Do mnie jedynie powiedziała ze łzami w oczach: - wiesz, ja mam siostrę, o której wprawdzie wiedziałam, ale nie było jej w mojej świadomości tyle lat. Po raz pierwszy zapalam dla niej światełko pamięci … nadałam jej też imię - Ania - po mojej mamie; tak jak radził na kazaniu Ojciec Faustyn … *** To jest jedna z wielu historii, które usłyszałam podczas DNIA DZIECKA UTRACONEGO ... Zaczyna do mnie dochodzić, że to dopiero początek czegoś wyjątkowego, tajemniczego, niewyobrażalnego. Mam przeczucie, że wiele podobnych historii w naszym życiu się wydarzyło, o których boimy się mówić, aby nas nie wyśmiano. Chyba nadszedł czas, aby \"wyszły one na światło dzienne\", bo tak naprawdę ... - to po czym ludzie niewierzący mają rozpoznać działanie żywego? - jak mają znaleźć różnicę w przeżywaniu wielu wartości, m.in. życia i śmierci? To dopiero początek lawiny pytań, które zrodziły się w moim umyśle po przeżyciu DNIA DZIECKA UTRACONEGO. Zaczął się ROK WIARY, a więc rok łaski, dawania świadectw, przeżywania i doświadczania żywej obecności Boga w życiu. Mam nadzieję, że nie będziemy tak długo czekać na swoją opowieść życia. Dużo zależy od nas samych, czy będziemy się dzielić swoją wiarą i czy będziemy chować znaki Bożej Opatrzności \"pod poduchę strachu o własne Imię\". Znam ten strach, który również i mnie ogarnia, gdy chcę pisać o historiach z pogranicza fantazji. Za każdym razem przychodzą mi myśli typu: - co inni na mój temat pomyślą? - czy uznają mnie za szaloną i nieprzyzwoicie nawiedzoną? Wiele razy mnie on paraliżuje, choć muszę szczerze przyznać, że po śmierci Kamilka i Bartusia ta odwaga przychodzi coraz częściej, ale o tym napisze w kolejnych odsłonach mojej przygody z wiarą.
alicja
2012-10-18 13:26
... może rzeczywiście nadszedł czas na dzielenie się cudami, które doświadczyliśmy w swoim życiu, aby dać świadectwo na to, ŻE NIEBO NAPRAWDĘ ISTNIEJE ...? Do tego trzeba jednak odwagi, aby nie wystraszyć się opinii tych, którzy uszy i oczy mają zamknięte na tę rzeczywistość, która wymyka się spod kontroli umysłu. Wiem, że odwaga jest zaraźliwa, więc dobrze Szpaku, że zacząłeś ten temat. Z chęcią posłuchałabym innych ... może dodadzą i mnie odwagi do powiedzenia \"co nie co\" na ten temat.
szpaku11
2012-10-18 10:24
1.Człowiek leczy człowieka: wspomnienie o Marysi i jej dziecku na bliski dzień zmarłych Marysia i Heniek przyjechali kiedys do Przemyśla, gdzie u pewnej samotnej pani, rodzonej siostry bpa Adama Śmigielskiego były spotkania hipisowskie. Taka hipchata pod kontrolą gospodyni i księdza. Heniek wyleczyl się z narkomanii dzięki niesamowitej wierze Marysi. Mieli ślub kościelny i chłopca. Marysia opowiedziała niezwykłe zdarzenie. Otóż pewnego razu poszła z Henkiem na tą melinę –metę, skąd kiedyś wyciągnęła męża. Uwierzył dzięki niej w Chrystusa i w sakrament małżeństwa i żyli szczęsliwie. Pewnego razu Marysia wchodzi do mety narkomanów wita się z jednym, który się przedstawia. Jestem ateistą. A ona: odtąd będziesz rycerzem Maryi i zawiesza mu na szyi swój cudowny medalik św. siostry Katarzyny. Noś to jako pamiątkę ode mnie.Ładnej Marysi narkoman mówi. „Zrobie to dla ciebie, nie dla medalika”. No dobrze. Cudowny medalik i prosta wiara dziewczyny spowodowała, że ten narkoman po pewnym czasie uwierzył, zaczął praktyki religijne i przestał ćpać. Zaświadczam. Natomiast Heniek – mąż Marysi dał się kiedys namówić swoim kolesiom, żeby sobie raz wziął hery i rozćpał się na nowo. Rozmawiałem z nim wtedy i powiedział mi straszne słowa. „Dla mnie nie ma już ratunku ponieważ straciłem łaskę i już drugi raz jej nie otrzymam”. I za niedługo zmarł. Marysia jadąc samochodem uderzyła czołowo i zginęła na miejscu razem ze synkiem. Jakbyście ją zobaczyli na zdjęciu w szczęsliwym małżeństwie z Heńkiem i wiedzieli że tak zginęła, a mąż zmarł przez głupotę, nie da się powstrzymać łez. . Medalik św. Katarzyny dokonał tysięcy cudownych nawróceń i uzdrowień. Będę miał ich trochę w Pakości, kto chce, proszę się zgłosić

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych