Jesteś tutaj: Strona główna / Taka Jedna - list...

Taka Jedna - list...

2013-05-25

Hej Wam Kochani!

Za oknami piekny maj. Wiosna wybuchła w pełni – kwiaty, ptaki, zieleń. A do tego najpiękniejsze chyba widoki – dzieci wystrojone w alby ( na szczęście już prawie wszędzie). Jak białe kwiaty na wiosennym tle. Komunie- jaki ważny dzień – goście, prezenty, uroczystość – tak, tak, najczęściej w takiej kolejności ważne –w każdym razie my –dorośli –często taką hierarchię ważności ukazujemy naszymi czynami dzieciom.
Moje dzieci w tym dniu muszą znieść dużo… cierpienia. Tak, właśnie cierpienia, nie pomyliłam się.

Pablo Picasso - Dziecko z gołębiem


Jest – a jakże, zadbam o to – cała oprawa – (goście, uroczystość, prezenty), ale najczęściej nie ma tego co najważniejsze – mamy i taty. Tylko ja – w zastępstwie. No może nie tylko, może aż. W Domach Dziecka są jakieś panie wychowawczynie – różne – zależnie od dyżuru. Czasami zastanawiam się, jak wspominają swoją 1-wszą Komunię dzieci z Domów Dziecka? Czy w ogóle wspominają? Pamiętam, gdy kiedyś tam pracowałam – Sebastiana. Matka obiecała, że przyjedzie. Wzięła nawet zaświadczenie, aby wziąć zapomoge na przygotowanie przyjęcia. Zapomogę wzięła, przyjęcie chyba nawet przygotowała. Tyle, że nie przyjechała, zapiła (miała za co…). Dziecko przez całą Msze oglądało się do tyłu, na drzwi wejściowe, z NADZIEJĄ. Potem, przy przygotowanym na prędce stole w jadalni siedział on i dwóch wychowawców ( w tym ja), bo przecież nie mógł siedzieć sam. Prawda?


Niewiele osób myśli o tym, śe ten dzień może być dniem smutnym, pełnym cierpienia.
Ja bardzo się staram, aby moje dzieci czuły się w tym dniu najważniejsze. Wspólnie ustalamy kogo zaprosimy –bo jak nie ma rodziny, to jakoś musimy zapełnić miejsca przy stole.Więc chodzę potem i ustalam raz jeszcze, aby goście na pewno nie zawiedli. Specjalnie dokorujemy dom. Przygotowuję z pozostałymi dziećmi niespodziankę dla głównego bohatera.


No i ksiądz. Jeszcze to trzeba załatwić – prawie za każdym razem. To taki piękny moment – „Niech mama podejdzie do dziecka (dzieci pięknie ustawione przed kościołem), niech tata podejdzie i niech pobłogosławi…NIE! NIE! NIE! Moje dzieci, te które mają sporadyczne kontakty – oczywiście zaprosiły swoich rodziców. Oczywiście. I teraz drżmy i one co dzień się modlą, żeby przyjechali. Rzadko te modlitwy okazują się skuteczne. Niestety. Bóg też nie potrafi poruszyć skamieniałego serca. Dlatego moje NIE!. One nie będą stać w szeregu, a ja przy nim, aby kolejno udawać mamę, tatę, chrzestnych. \więc proszę księdza – z daleka o błogosławieństwo. Niech rodzice uniosą rękę, pobłogosławią z daleka.Ja będę stała tak, aby dziecko mnie widziało. Zawsze tak stoję, nawet jak będę się musiała przepychać. I będę trzymać rękę we górze i prosić Boga, aby błogosławił temu dziecku. Aby dał mu siłę. A dziecko zawsze wie, gdzie będę stała. I patrzymy na siebie. Ono się uśmiecha. Nie jest samo.


Więc biegam do księdza. To takie dodatkowe przedkomunijne zadanie. I czasami jeszcze tłumaczenie innym rodzicom, że nie przyjdę posprzątać. Bo pozostałych 6-7 dzieci nie zostawię bez opieki. Bo przygotowuję wszystko w domu. Na lokal – tak teraz modny – nas nie stać. Stawki na dzieci są niskie a ceny coraz wyższe. A poza tym – kto ma być w tym lokalu? I dziecko znów ma patrzeć ile ono ma gości a ile inne dzieci? Więc lokal nie. Trzeba ogarnąć dom, upiec lub zamówić ciasto, przygotować uroczysty obiad. No i pozostałe dzieci – one nie znikna na ten czas. Też maja swoje potrzeby, problemy.
I potem jeszcze biały tydzień (a wcześniej próby) – trzeba choć kilka razy być z dzieckiem w kościele. A więc zorganizować opiekę dla pozostałych dzieci. Dlatego po Komunii jestem wykończona. Dosłownie. Ale to nieważne. Najważniejszy jest uśmiech mojego dziecka. Aby we wspomnieniach bólu i cierpienia, bo matka znów zawiodła, nawet nie zawiadomiła czy będzie czy nie, a ono tak czekało, aby ten ból był mniejszy, przyćmiony „lekami zaradczymi”.


Z radości niedawno posłuchałam, jak starsze dzieci tłumaczyły temu,, które w tym roku ma Komunię, co w tym dniu się będzie działo. Jak będzie wystrojony dom, jak się wszyscy będą starali. I gdy na koniec usłyszałam: „A najważniejsze, że Jezus przyjdzie do twojego serca” – poczułam, że wilgotnieją mi oczy. W tych wspomnieniach nie było smutku, choć wcześniej padły słowa – „Moja matka nie przyjechała, ale co tam. Ona taka jest”.
To już JUTRO!  Alba wyprana i wprasowana wisi w szafie. Wszystko przygotowane. Modlitwy dziecko umie. Ksiądz wie, jak powinno wyglądać błogosławieństwo rodziców, aby nie raniło. Jeszcze tylko ostatnie prace porządkowe w domu, i przygotowanie posiłku. Prezenty zapakowane – te ode mnie i te od pozostałych dziecI. Jest 5 rano. Zaraz zacznę powoli dzień, jak co dzień w naszym domu.
Módlcie się za moje dziecko, które w grudniu ochrzciłam i które idzie do 1-wszej Komunii Św. Będzie najstarszy – „bo ma życiowy poślizg” w tym temacie. Na szczęście wzrostem zbyt nie odstaje od grupy. Módlcie się – może się uda – aby mama dojechała. Daj Boże. Na chrzest nie dotarła, choć obiecywała.
Módlcie się za te dzieci, które będą w tym dniu same, albo prawie same – te z domów dziecka, te od rozwiedzionych (niestety) rodziców. To my dorośli sprawiamy im ból w tak pięknym dniu. Módlcie się. Pozdrawiam.

Taka Jedna.

 

„NIENARODZONEMU”
Jesteś jeszcze maleńką komórką
A już jesteś tutaj na ziemi.
A już czujesz tę radość istnienia
Co się z każdym dniem w siłę przemienia.
Jeszcze jesteś malutką komórką
A już marzysz o poznaniu świata.
Wyobrażasz sobie jak będzie
Co powiedzą mama i tata.
Jeszcze jesteś maleńką komórką
Jeszcze o Tobie nikt nie wie
A już plany Ci życie układa
Ja z uśmiechem ślę myśli do Ciebie.
Jeszcze jesteś malutką komórką
A już myśli Twe budzą się w Tobie
A już plany się snują wolniutko
Kim Ty będziesz, co zrobisz, co powiesz?
Jeszcze jesteś maleńką komórką
Choć już wzrosłeś od pierwszych mych słów
Choć już może dłoń ciepłą poczułeś
Twojej mamy gładzącej swój brzuch
Jeszcze jesteś malutką komórką
A już radość i szczęście jest w Tobie
Już pod sercem Twej mamy cichutko
Byłeś – nie wiedząc, żeś w grobie.
Jeszcze byłeś maleńką komórką
Mama, tato Cię kochać nie chcieli
I zabili. Dlaczego? Kto powie?
Płaczą w niebie przedwcześni anieli.
Jeszcze jesteś?....
Taka Jedna 2013

6 komentarzy

Tak Jedna
2013-06-07 21:20
Wieczorem, po odprowadzeniu mamy do hotelu,wracam z braćmi do domu. Jest cudowny zachód słońca.Zwracam dzieciom uwagę na ten cud. Ten chłopiec, który miał komunię ma duszę artysty. Maluje, wycina , projektuje gry, choć ma dopiero 10 lat. Staje i patrzy długo w niebo, mówi\" Piękne zakończenie pięknego dnia\".Dzięki Andrzejowi miał piękny dzień, dzień ,w którym przyjął pierwszy raz Jezusa. On nawet nie wie jak to się stało, ale ja wiem i wy też. Andrzeju, jesteś wielki. Ja na prawdę nie wiedziałam tego wieczoru co dalej zrobić, gdy matka poinformowała, że nie przyjedzie. I nie obwiniam jej- sama wychowywała sie w Domu dziecka, gdzie miała nauczyć się miłości?
alicja
2013-05-26 18:56
Szpaku, Bogu dzięki za twój apostolski szał, takich SZALEŃCÓW nam potrzeba :)
szpaku11
2013-05-26 18:28
Po przeczytaniu listu dzwonię do Eli. Mówi - niestety matka nie przyjedzie na Komunię, bo nie ma pieniędzy. Dostałem apostolskiego szału. Ela daj mi komórkę do matki! Miszka w Warszawie, była u koleżanki. Mówię z gniewem: jeżeli pani nie przyjedzie na Komunię dziecka, będzie panią nienawidziło do śmierci. Ksiądz mi grozi - mówi. Nie, to dziecko będzie dla pani największym wrogiem. Proszę mi dać koleżankę do telefonu. Dała. Koleżanka odbiera. Mówię o co chodzi. Koleżanka przyznaje rację. Dzwonię do naszego Krzyśka w Warszawie, żeby pożyczył pieniędzy. Jest 12 w nocy. Niewykonalne. W końcu dzwoni ojciec dziecka. Da się odczuć jego ograniczoność. Mówię - niech pan wyśle żonę. Dam panu 4 razy więcej niż kosztuje bus z Warszawy. Odpowiada:\" trzymam księdza za słowo, rano pojedzie. Ale zajedzie dopiero na 14-tą\" a KOmunia o 10-tej. Nieważne niech jedzie. Dzwonię do Eli rano o 8-mej. Matka potwierdziła, że się wybiera. Dzwonie o 14-tej. Niestety, odjechał ją 1 bus ale jedzie i będzie później. Ela obiecuje, że postara się o nocleg w tanim hotelu dla matki, żeby dziecko się nacieszyło. Opowiedziałem księżom na obiedzie odpustowym o tej sytuacji, dostałem 100 zł.żeby \"dotrzymać słowa\".
Ania
2013-05-25 15:11
Piękny tekst - a obraz jakby na zamówienie do tego tekstu...
alicja
2013-05-25 13:25
Dobrze że jesteś i mówisz głosem dzieci odrzuconych. Potrzeba nam tej świadomości rodzącej się we łzach tych najmniejszych. Pozwoliłam sobie wkleić twój list na moim blogu. / www.alicjan.blogspot.com / Bożym trafem nasze tematy są bardzo bliskie sobie.
Joasia
2013-05-25 12:45
JESTEM - ogrodnikiem zakochanym we łzach dziecka ! Jestem - Drogą - czy poznajesz Mnie w chwili rozkwitającej ogrodami łez? ... Jestem Prawdą ! wypełnieniem wszelkiego światła i cienia, jestem Światłem serca. Rabbuni !-Nauczycielu- Jesteś Życiem ! Czy dlatego nie mogę Ciebie zatrzymać jak słońca ? ... Miłość Twoja słodycz winogron i chleba, Chleb Twój Ciepło Ciała,Wino Twoje Krew Gorejąca, Płomień Twój - Boga Gołębica !

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych