Jesteś tutaj: Strona główna / Taka Jedna...

Taka Jedna...

2014-03-31


Od kilku dni zastanawiam się nad pięknem i sensem życia.Dla mnie zbieranie wspomnień cudownych chwil, to miedzy innymi sens, choć nie tylko. Jechałam kiedyś zimowym świtem drogą do Lublina. Wokół pola, lasy, domy. Wszystko pokrywał śnieg i szron.Dzień przedtem cały czas mżyło- śnieg z deszczem.Wszyscy narzekali, że paskudna pogoda. Ja też. I tu nagle o świcie, jadę i widzę w budzącym się słońcu cudowny obraz. Wszystko, dosłownie wszystko pokryte sopelkami , drobniutkimi igiełkami lodu. Jak zaczarowana patrzyłam jak wschodzące słońce prześwietla każdy szczegół świata, nawet zwykłe zielsko było cudownie prześwietlone i powyginane pod wpływem ciężaru lodowych igiełek.To było niesamowite, przez dwie godziny podróży oglądałam cudowny spektakl- oblodzony świat. Gdyby nie fatalna pogoda dzień wcześniej, nie byłoby tego czarodziejskiego widoku. Dziękowałam Bogu, za to co widziałam.Gdy wracałam kilka dni później, widziałam powalone drzewa, popękały od mrozu i ciężaru lodu.Pomyślałam wtedy, że były piękne tuż przed śmiercią. Czy śmierć może być piękna?Myślałam.
Wczoraj widziałam moją bliską kuzynkę. Od kilku tygodni umiera na raka. Jest w hospicjum. Ta młodsza ode mnie ,piękna, zawsze pełna energii dziewczyna, leżała wycieńczona chorobą na łóżku. Wychudła,rysy jej się wyostrzyły.Siedziałam przy niej niewiele mówiąc, bo co można mówić w takiej chwili.Nie chciałam w potoku głupich słów utopić te być może ostatnie nasze spotkanie na tej stronie. I nagle uświadomiłam sobie, że ona jest nadal piękna, choć już nie tą światową pięknością. Ale biło od niej coś dziwnego, jakaś siła, choć leżała osłabiona. Bierze już morfinę, ma stomię. A jednak czułam tę jej siłę. Była z nas- trzech obecnych przy niej osób, najsilniejsza. Mąż dzielnie obsługuje aparaturę, mili pielęgniarze są na skinienie ręki. Ale to ona była w tym wszystkim najpiękniejsza i najsilniejsza. Może gdy to piszę jest już po tamtej stronie, nie wiem. Musiałam wrócić do pracy- to jest na drugi koniec Polski. Nie wiem ,czy jeszcze z nią się spotkam. Ba, nawet nie wiem ,czy będę miała na tyle odwagi,aby za jakiś czas ją odwiedzić, jeśli nadal będzie żyła. Ale przed oczami mam jej jasne oczy, którymi przyglądała nam się uważnie, po kolei. Ktoś powie, że zwariowałam, że w bólu i beznadziejnej sytuacji dopatruję się jakiś górnolotnych idei. Nie wiem ,może to rzeczywiście moja fantazja? A może nie, może człowiek, który jest już prawie po tamtej stronie wie więcej i lepiej rozumie to czego my tylko się domyślamy, albo o czym fantazjujemy.Ale znów wraca myśl, która pojawiła się wtedy, zimą. Piękno i śmierć, choć przecież to dwa sprzeczne tematy.To życie jest pięknem, a nie śmierć.A jednak....Gdy będziesz to czytał, proszę pomódl się za nią.Nie wiem jak stoją jej sprawy z Bogiem. Dzieciństwo spędzałyśmy razem, potem nasze drogi się rozeszły. Spotykałyśmy się przy okazji rodzinnych zjazdów- imieniny,wesela, pogrzeby. Wiedziałam ,że od kilku lat walczy z chorobą, ale nie było okazji na poważniejsze rozmowy. Miał rację Twardowski-śpieszmy się kochać ludzi... Wierzę ,że Bóg miał dla niej specjalny plan i, jeśli go wykonała, zabierze ją do siebie.Gdy tylko nadejdzie jej czas.Mam nadzieję, że gdy się spotkamy po tamtej stronie, nie zabraknie czasu na rozmowę. Ma imię Bernadetta.

5 komentarzy

Taka Jedna
2014-07-21 00:33
Już jest po tamtej stronie. Odeszła ostatniego dnia czerwca.
szpaku 11
2014-04-12 15:16
„Jakie życie taka śmierć", śpiewa Katarzyna Geppert. „Jaka śmierć taka wieczność” - dopowiedział ks. Rysiu Kleczyński*** Co to jest wieczność? Jest taka legenda. Przylatuje ptaszek raz w roku na Mont Everest. Dziobie go 1 raz i góra przestaje istnieć. To jest dopiero początek wieczności.*** „Nie muszę umierać w największe święto. Moim największym świętem, będzie dzień mojej śmierci”.- św. Terenia. .Jej ostatnim zdaniem przed uduszeniem się krwią z gruźlicy było podobne do Jezusa: „kocham Go”.*** „Życie człowieka jest wzrastaniem do umierania w Chrystusie". W [pierwszej fazie jest rozżalony że odchodzą wszyscy przyjaciele i bliscy mówiąc: "Ojcze, czemuś mnie opuści?ł". W drugiej fazie już skruszony: "Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą co czynią". Wreszcie pogodzony ze wszystkim woła: "W Twoje ręce oddaję ducha mego".*** Św. Jan Paweł .II w swoim testamencie napisał: "całe moje życie było przygotowywaniem się na śmierć. "Nie przypominam sobie, żebym kiedyś zaniedbał obowiązków stanu. Proszę o modlitwę za Mnie po śmierci.*** Młodziutki książę August Czartoryski wiedząc, że nie wiele czasu pozostało mu do śmierci z powodu gruźlicy mówił: „żebym tylko choć jedną Mszę św. mógł odprawić". Odprawiał nie cały rok i zmarł. Tak się do niej przygotowywał, że został błogosławionym salezjaninem.*** Salezjanie każdego miesiąca odprawiają "ćwiczenie dobrej śmierci".*** „Tato powiedz mi jak tam jest” , wołał długi czas syn do zmarłego wcześnie ojca. I rzeczywiście ojciec przyszedł, mówiąc krótko: "synu, to życie jest tylko przygotowaniem do wiecznego”. I zniknął.*** Jest taka medytacja yogi: - umieram - wkładają mnie do trumny - zakopują do grobu - leżę pod ziemią - robaczki powoli mnie zjadają - zostają tylko same kości - a moje "ja" wciąż jest".*** Hindusi uważaja, że człowiek jest bardziej duchem niż ciałem.*** Jak my przygotowujemy się na śmierć? Najlepiej gdybyśmy szli przez życie "wszystkim dobrze czyniąc". Podobno jest to najbardziej powszechna religia świata.*** Szpaku / z własnego kazania rekolekcyjnego/
kajtek
2014-04-12 09:01
Kilka razy byłem świadkiem śmierci osób bliskich i śmierć pojmuję jako naturalną kolej rzeczy, dla każdego umierającego jako czas ostateczny. Dusza jawiła mi się i wiem, że jest nieśmiertelną cząstką bożą, świętą, czystą i nietykalną. Kto ją posiada oczywiście, że jest dobry, a Bóg Sędzia Ostateczny - może ją przyjąć do Nieba...
szpaku 11
2014-04-11 22:49
Człowiek raczej chce uciec przed śmiercią, nie chce o niej myśleć, ale gdy przychodzi kogoś żegnać, ta myśl jest nieukniona. Śmierć należy do życia ludzkiego, jest jego integralną częścią. Smierć to jeden z aktów dalszego życia. Przypominamy sobie dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa, że ci którzy od nas odeszli, nadal żyją. JP II przeszedł do domu Ojca w niezwykłej pogodzie ducha i w zaufaniu wobec Pana Boga. Ostatnie jego słowa było do kobiety: „Pozwólcie mi odejść”. Wszyscy jesteśmy pewni, że ten święty człowiek jest w Niebie. A czyściec, to było jego niezwykle wzorcowe cierpienie na ziemi.
milimetr
2014-04-11 21:34
Czym że jest życie , a czym przejście na tamten świat... Na myśl nasuwa mi się historia opisana przez matkę Teresę z Kalkuty . Opisała jeden przypadek człowieka wraka , który u kresu swego żywota znalazł się u sióstr miłosierdzia w domu dla konających w Kalkucie . Człowiek ten był bezdomnym żebrakiem poniżanym przez swoje życie , być może i przez swoją religię - nie wykazywał żadnych odruchów ludzkich . Opiekowano się nim umyto, a przede wszystkim siostry obdarowały Go czułością . Nic tak nie przyniosło matce Teresie radości jak uśmiech tego człowieka w chwili konania, spojrzał się i uśmiechnął, jakby dziękując. Śmierć stała się nieważna, nieważne wyznanie, radością stało się to iż człowiek ten zdążył poznać miłość bliźniego . W tej historii zawiera się cały sens funkcjonowania tej placówki . A dla Was czym jest życie , a czym śmierć?

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych