Jesteś tutaj: Strona główna / Pielgrzymka 1987 z Kazimierza Dolnego nad Wisłą

Pielgrzymka 1987 z Kazimierza Dolnego nad Wisłą

2010-10-23

IX – Z Kazimierza Dolnego n/Wisłą, z Sanktuarium Zwiastowania NMP

ok. 500 osób -Pielgrzymka Nadziei

 

 

Ta pielgrzymka zyskała sobie miano „Wolnej Trybuny”, którą otworzył Andrzej już na pierwszej Mszy św. w Kazimierzu Dolnym, dając możliwość wypowiedzenia się każdemu w dialogowanej homilii. Cała pielgrzymka była jej ciągiem. Różnica pokoleń w Ruchu dawała znać o sobie. Starsi mieli swój świat, którym był Ruch, miłość do niego tak czysta i mocna, że jak ktoś powiedział - „hipis prędzej oddał by życie za Ruch, jak za dziewczynę”...Niektórych „ciągnie” jeszcze na pielgrzymkę z nieokreślonej tęsknoty:...:wrócić tam, gdzie ogrody”...Jest ich jednak coraz mniej a i ci, nie znajdują tego, co ich kiedyś zafascynowało, izolują się, tworząc ekskluzywne grupki, lub idąc samotnie, bo wymagania ich jedynej, niezrównanej osobowości nie znajdują tu zaspokojenia. Zamknięci w swoim świecie, zresztą pełnym sprzeczności, wbrew głoszonym przez siebie hasłom braterstwa, wspólnoty, miłości, przejawiają de facto skrajny indywidualizm a nawet egocentryzm.

 

 

Kazimierz Dolny

 

 

W dyskusjach, tych najburzliwszych, powracał stale problem ludzi uzależnionych, ich uczestnictwa w pielgrzymce. Problem nie znajdujący rozwiązania, przynajmniej w kategoriach ludzkich, administracyjnych. Starsi „ czyści” nieodmiennie żądali eliminowania takich. I równie nieodmienny był opór obrony: „To jedyna grupa gdzie mogą być!”, „Heje nigdy nikogo nie wyrzucali”, „dajmy im szansę! ” Na tym zazwyczaj się kończyło. Jedynie ew. handlarze nie mogli liczyć na tolerancję.

Wbrew wszystkiemu Andrzej wierzył w Ruch i często to publicznie wyznawał, jakby chciał dodać otuchy tym, co już zwątpili i dać im nadzieję. Może dlatego też była to „Pielgrzymka Nadziei” ? Sam jej bardzo potrzebował, bo w miarę jak ubywało starych przyjaciół, czuł się coraz bardziej samotny i zdany na własne siły w organizowaniu pielgrzymkowych akcji, a potem ich prowadzeniu. Na szczęście jest Borys, towarzyszący od samego początku, usiłujący godzić nowe obowiązki wynikające z kapłaństwa i studiów uniwersyteckich z uczestniczeniem w pielgrzymkach, niestety nie bez kolizji.

Znamienny był głos ks. Proboszcza w Krajnie, który z twarzą mokrą od łez podszedł do mikrofonu przy ołtarzu ze słowami pełnymi emocji: „...jeszcze nie byłem na takim spotkaniu. Spotykają się biskupi, kardynałowie, mówią o Bogu...Przyjaciele wy mówicie o Bogu, tym trudnym Bogu w swoim życiu. Andrzeju, choćby ci barykady stawiali, kłody rzucali, nie poddaj się! Ty musisz całym sobą, całym życiem oddać się tej sprawie, połóż na szalę cenę życia!” Wiadomo, co znaczył taki głos proboszcza na trasie pielgrzymki dla Andrzeja, postaci w niektórych sferach „kontrowersyjnej”, który na swoją głowę ściągał już różne głosy...

W tym roku czuł się chyba szczególnie zagrożony w swej kondycji fizycznej i duchowej, skoro przywdział swego rodzaju zbroję, nie zdejmując jej z piersi do końca pielgrzymki: częstochowską ikonę, namalowaną specjalnie dla niego przez przemyskiego plastyka, Tomka.

Wiele emocji turystycznych i duchowych przeżyć dostarczyło przejście przez góry Świętokrzyskie. Szczytem emocji turystycznych i przeżyć duchowych była adoracja Krzyża w Świętokrzyskiej bazylice, poprzedzona procesjonalnym wniesieniem cudownych Relikwii przez naszych kapłanów, ubranych w czerwone szaty.

Niektórzy o lepszej kondycji zaliczyli jeszcze św. Katarzynę. Natomiast zejście ze św. Krzyża do Jędrzejowa przez zalesione góry było nie tylko pełne emocji i atrakcji, lecz omal nie zakończone dramatem. Obfitość malin ściągnęła ludzi ze szlaku, nawet tych nielicznych, którzy mieli świadomość, że znajdujemy się w sercu Puszczy Jodłowej, pełnej jeszcze, choć już mocno przerzedzonych, gigantycznych drzew jodłowych, świadków naszych dziejów, inspirujących twórczość Żeromskiego. Miejsce kontemplacji i zadumy...Nie przeszkadzało to wcale raczyć się teraźniejszością, którą były pachnące maliny, kuszące czerwienią w popołudniowym słońcu, jakby specjalnie dla nas świecącym teraz po pochmurnym dniu. Na nic się zdały wysiłki „Kwakiego”, który wdrapawszy się na wysoką jodłę usiłował kierować ludzi na właściwą drogę

Mrok już zapadał i nasza msza polowa na boisku u podnóża gór dawno się rozpoczęła, gdy z rysującej się groźnie i tajemniczej ściany lasu wyłoniły się sylwetki ostatnich zabłąkanych. Wszyscy odetchnęli z ulgą i Masz potoczyła się dalej, w pełnym już pokoju... A po niej jakby było mało jeszcze wrażeń, zapłonęło wielkie ognisko. Tańczący wokół nie go ludzie manifestowali swą radość.

W tym roku rozpoczęła swą wielką pielgrzymkową nowennę „Mamuśka” - p. Irena z Łomży. Od razu, na Mszy w Kazimierzu Dolnym nawiązała poprzez mikrofon kontakt ze wszystkimi: „Szczęść Boże, Dzieci Boże'...Odtąd jej głos z nieodmiennym pozdrowieniem stał się żelazną pozycją w spotkaniach przy ołtarzu...

Siostra Jasia CDN

4 komentarzy

Mirella
2018-07-23 19:33
Ja też byłam.... moja trzecia po Licheniu i Szczyrku..... Mało zdjęć, mało kontaktów..... nie te czasy.... Dlatego wszystko zachowałam w pamięci :) Pozdrawiam wszystkich, którzy pamiętają! Mirella z Gliwic
myszka68
2014-07-31 14:47
I ja tam była ... z łezką w oku wspominam te wspaniałe lata, tych cudownych ludzi, Chłopaka co mnie i Małą przygarnął na noc, bo nie miałyśmy gdzie spać, a rankiem na śniadanie kupił nam jagodzianki :)
taka jedna
2012-08-30 21:55
To jedna z pierwszych moich pielgrzymek z Andrzejem. Cudowne wspomnienia, cudowne klimaty i...potem jeszcze wiele, wiele razy to powtarzałam. Pielgrzymka to ładowanie akumulatorów na cały rok.
adam mioduchowski
2010-11-01 19:00
Szedłem w tej pielgrzymce i pięknie ja wspominam.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych