Piotr Kura -
2014-07-06
Dołączyłem do tej pielgrzymki w Jarocinie - na początku lat 80-tych. Byłem młody, zbuntowany, długowłosy; były ucieczki z domu i wszystko co się z tym łączy. Tu zacząłem interesować sie wiarą. Tu odkryłem Boga. Tu poznałem ludzi z prężnego odłamu hipisów chrześcijańskich. Była to opcja ukształtowana przez Szpaka. Obecnie wielu z tej naszej grupy jest w zakonach, niektórzy są księżmi, a i profesor się zdarzy. Niektórzy jedynie posmakowali drogi zakonnej, bo czas weryfikował ich powołanie. Ja również byłem w zakonie ale musiałem zrezygnować ze względów zdrowotnych. Wciąż jestem w przyjaźni z Benedyktynami z Tyńca, których odwiedzam od 25 lat. Zresztą nie ma znaczenia, co, kto obecnie robi - tamten czas, na każdym z nas wyrył ogromny ślad. Nie bylibyśmy tymi ludźmi, którymi jesteśmy obecnie. Ja na pewno bym nie był.
W naszych przekonaniach na pierwszym miejscu był Chrystus - do pacyfy dodaliśmy krzyż.
Nasz bunt przeciwko wszystkiemu - za podpowedzią Szpaka - skierowaliśmy przeciwko złu, a nie ludziom. Z pacyfizmu przejęliśmy miłość ale Szpaku otwierał nam oczy, że największym znakiem pokoju jest krzyż, że miłość przychodzi tylko poprzez krzyż, że wymaga cierpienia, wyrzeczeń. Uczyliśmy się kochać nawet wrogów, co było bardzo ciężkie, a nawet rodziców - co chyba było najcięższe. Jak można było pokochać kogoś, kto nas gnębi, jest złym człowiekiem? To się wiązało z byciem grzecznym chłopczykiem.
Zrozumieliśmy, że od buntu ważniejsza jest miłość, że jest ktoś, kto cię kocha bezgranicznie. Ta nasza fascynacja Chrystusem była autentyczna i żarliwa. Myśmy pewne rzeczy zaczęli całkowicie inaczej postrzegać. Chrystus był dla nas najważniejszy. Ważniejszy niż seks, ważniejszy niż dziewczyna. Rozumiesz? Dlatego niektórzy wybierali zakon. To było naprawdę trudne: umieć dobro złem zwyciężać, szczególnie, że nie raz pałowała nas milicja.
To wszystko uzewnętrzniało się w happeningach najróżniejszych. Cała pielgrzymka to był niesamowity happening; ktoś szedł w koronie cierniowej, ktoś inny w worku i naszyjniku z butelek i papierosów, nosiliśmy krzyże, belki etc...Wszystko było bardzo kolorowe - szczególnie na końcowym zlocie w Częstochowie, gdzie krisznowcy zjeżdżali dosłownie autobusami. My również byliśmy bardzo kolorowi, co bardzo kontrastowało z ówczesną szarzyzną - to szło w parze z naszym życiem duchowym, które również odbiegało od smutnej rzeczywistości.
Miłość Szpaka do młodzieży była nie do podrobienia. Pamiętam, kiedyś przy ognisku zobaczyłem, jak przechylił butelkę denaturatu. To był dla mnie szok. Nie mogłem zasnąć całą noc. Później zrozumiałem, że w ten sposób chciał sie wkupić w łaski, tych co pili, ratować ich. On nas niewyobrażalnie kochał. Znosił wszystko - narkotyki i problemy z tym związane, szykany milicji, niezrozumienie, nawet hipisowskie kąpiele nago. Było wiele zła - jednak każdy miał wybór - Szpak zawsze otwierał nas na dobro. Miał swoje "jazdy" ale to zawsze było z miłości.
Oczywiście był duży konflikt między nami, a pozostałą grupą hipisów. Oni nas bardzo atakowali, strasznie się na nas wkurzali. Raz nawet mi się oberwało. Zresztą coś z tego klimatu pozostało chyba do dzisiejszego dnia w Olsztynie.
W tamtym czasie bałem się iść do swojego kościoła. Długie włosy, znienawidzona, flanelowa koszula. Kiedyś był u mnie zlot sylwestrowy, nas hipsiów chrześcijańskich. Zamiast szampana o północy odprawiliśmy Mszę Świętą. To było wtedy nie do pomyślenia. To był szok dla wszystkich - jak to? Hipisi i msza? Niestety do kościoła chodziliśmy przez las do innej miejscowości.
Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, to przeraża mnie, że obecnie nie ma żadnego idealizmu. Nawet wśród katolików jest dowolne podejście do życia. Pewne przykazania sie akceptuje, inne nie. Nie przeszkadza im seks przed ślubem - "przecież nic złego nie robię" - mówi ten, czy tamten. A potem ból, depresje - na które moja odpowedź brzmi: "Żyj, jak bóg przykazał". Módl się. Czytaj biblię. Takich autentycznych katolików to jest 5 - 10% - większość chodzi w niedzielę do kościoła z przyzwyczajenia, czy dla tradycji, a w poniedziałek - to już trzeba się ich bać. Obecnie liczą się tylko przyjemności, lekkie życie, jak w reklamie, którą młodzi ludzie są karmieni od dziecka. Myślą, że tak wygląda życie, że tak ma być. Miłość to jest odpowiedzialność, to jest cierpienie.
Dawniej dużo gadaliśmy na zlotach na te tematy, całe noce.
Czy pielgrzymka ma sens? Moja odpowiedź jest taka: Dopóki jest chociaż jeden sprawiedliwy, to ma sens ale miejmy oczy otwarte - chrońmy nasze dzieciaki. To zło jest obecne na pielgrzymce nadal, tak jak i wszędzie. Obecnie nie jestem już hipisem nie mam długich włosów ale chciałbym w tym roku do mikrofonu wiele kwestii poruszyć...
wysłuchała: kaja
2015-09-09 13:29