Jesteś tutaj: Strona główna / CHRZEŚCIJAŃSKA MEDYTACJA MONOLOGICZNA------------------------------- bp. A. Siemieniewski - autentyczna forma medytacji chrześcijańskiej

CHRZEŚCIJAŃSKA MEDYTACJA MONOLOGICZNA------------------------------- bp. A. Siemieniewski - autentyczna forma medytacji chrześcijańskiej

2014-10-01

Czym jest medytacja w chrześcijańskim rozumieniu? Bp Andrzej odwołał się najpierw do Biblii i Psalmu 1, który błogosławionym nazywa męża rozmyślającego nad Prawem Pańskim dniem i nocą. – Dla psalmisty medytować to znaczy mieć kontakt ze Słowem Bożym, z tekstem, a dokładniej – spotykać się z Bogiem przemawiającym przez ten tekst – mówił. Ludźmi, którzy szczególnie wiele wysiłku wkładali w takie rozważanie, byli w pierwszych wiekach Kościoła mnisi. Podczas wykonywania prostych prac ręcznych, np. wyplatania koszy, w myśli medytowali nad biblijnymi słowami. – Nazywano to nawet „przeżuwaniem”, odwołując się do... przeżuwającej krowy – wyjaśniał. – Św. Augustyn mówił do parafian, że jeśli chcą nauczyć się medytacji, powinni podpatrzyć krowę, która jedną część dnia spędza na zgarnianiu trawy językiem, drugą – na spokojnym leżeniu i przeżuwaniu.

 

Ludzie, którzy poświęcali mnóstwo czasu na medytację, zaczęli koncentrować się na coraz krótszych fragmentach Biblii – każdy z nich dostarczał im bowiem duchowego pokarmu na długie tygodnie i miesiące. Bp Siemieniewski wspomniał o „karierze” zwłaszcza jednego biblijnego wersetu z Ewangelii św. Łukasza: „Jezu Chryste, Synu Dawida, ulituj się nade mną” – wersetu, który w Kościele wschodnim stał się osnową tzw. modlitwy Jezusowej. Mówił także o Janie Kasjanie, autorze dzieła „Rozmowy z Abbą Izaakiem”, który spisał naukę mnicha na temat sposobu dojścia do „modlitwy płomienistej”. Miało nim być powtarzanie w myślach słów: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu”. Modlitwę krótkimi, często powtarzanymi tekstami św. Augustyn porównał do strzelania z łuku, nazywając ją modlitwą strzelistą.

W późniejszych wiekach w Europie Zachodniej rozpowszechniły się inne formy medytacji, propagowane przez św. Teresę z Avili czy św. Ignacego Loyolę. – Czasy nowożytne przynoszą kryzys medytacji, kryzys, który zderzył się ze spotkaniem z wielkimi religiami Wschodu – stwierdził prelegent, wyjaśniając buddyjskie i hinduistyczne koncepcje medytacji, która ma w ich ujęciu prowadzić, np. z pomocą mantry, do zatrzymania w człowieku strumienia świadomości, czyli potoku myśli, uczuć, wspomnień. Spod tego potoku ma się wyłonić „czysta” natura człowieka, jego „boskość”. Bp Andrzej wskazał obecne wśród katolików propozycje medytacji nawiązującej do dalekowschodnich praktyk, propozycje, jak podkreślił, kontrowersyjne. Wymienił tzw. modlitwę głębi (centering prayer) oraz praktyki charakterystyczne dla Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej i koncepcji popularnych także w Polsce brytyjskich benedyktynów Johna Maina i Laurence’a Freemana. Zachęcają m.in. do wytrwałego powtarzania w czasie modlitwy słów znaczących dla chrześcijan, np. imienia Jezus lub wezwania „Maranatha”. Traktują je jednak jak mantrę, każąc zapomnieć o ich znaczeniu, a traktować jedynie jako dźwięki, pomagające w wyłączeniu wspomnianego strumienia świadomości. – Tymczasem w Piśmie Świętym słowa niosą znaczenie, wzywają do dialogu, komunikacji – tłumaczył biskup. – Mamy, jako chrześcijanie, przekonanie, że prawdziwe skarby nie są w nas samych, ale w Bogu. Nie czerpiemy ze studni samych siebie, ale ze źródła, które jest poza nami... Nie chodzi o to, by się „wyłączyć”, ale otworzyć na pukającego do naszych serc Jezusa.

źródło

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych