Jesteś tutaj: Strona główna / Król Nadziei - TAKA JEDNA

Król Nadziei - TAKA JEDNA

2014-11-20

 

Muszę się udać do Króla Nadziei. Znasz go?  Jeszcze nie. ale  posłuchaj.
O Królu Nadziei
Jest gdzieś na ziemi takie miejsce. Piękne, strzeliste góry, pokryte wiecznie białym śniegiem. Wśród tych gór jedna, jedyna przełęcz, wąska, otoczona stromymi przepaściami, prowadząca do wnętrza łańcucha. Niebezpiecznie tam iść. Lecz mimo to od wieków podążają tamtędy ludzie. Nie jacyś awanturnicy, poszukiwacze przygód, ale zwykli, szarzy ludzie. Każdy może się tam wybrać. Jeśli tylko zechce.
Wąska przełęcz prowadzi do doliny, która nie ma sobie równej. Intensywna zieleń drzew odcina się wyraźnie od granatowo- szarych ścian skalnych. Białe kaptury szczytów oślepiająco błyszczą w słońcu, a błękit nieba ma swoje lustrzane odbicie- w środku doliny bowiem, otoczone mieniącą się kolorami łąką, srebrzy się jezioro. Kryształowe fale delikatnie muskają brzegi.
Na środku jeziora jest wyspa- pokryta pięknym parkiem, wśród którego zieleni bielą się gładkie ściany olbrzymiego, starego zamku.
Zamek ten stoi już tu tak dawno,ze nikt nie pamięta, kto pierwszy położył kamień pod jego budowę.
Wszyscy mieszkańcy dalszej i bliższej okolicy znają dobrze dolinę z jeziorem i zamkiem.Każde dziecko potrafi wskazać przełęcz, którą można tam dotrzeć. Wszyscy wiedzą ,że od wieków mieszka tam Król Nadziei.
Do Króla może przyjść każdy. Nad brzegiem  jeziora czekają na gości łodzie z przewoźnikiem. Każdy znajdzie  na zamku gościnę.
Dawnymi czasy łodzie nieustannie przecinały jezioro, na zamku wciąż było gwarno i wesoło. W końcu Król kazał wybudować pomost łączący brzeg z wyspą. Nikt nie musiał już czekać na wolną łódź. I każdy z przybyłych odchodził z darem Króla. Z Nadzieją.
Gdy tylko komuś brakło sił, aby dalej zmagać się z trudami codziennego życia, wędrował do Króla Nadziei, aby odzyskać siły i otrzymać jego dar. Obdarowani z zadowoleniem wracali do swych domów i silni nadzieją pracowali, wychowywali dzieci, śmiali się , płakali- słowem - żyli.
Czasami Król ładował pełne wozy i ruszał w świat, do tych , którzy nie mięli sił przybyć do zamku, a którzy także potrzebowali Nadziei.
W zamku pozostawała jego żona, aby nadal gościć tych, którzy przybywali po Nadzieję o własnych siłach.
Król przebywał w świecie ludzi nieraz długie tygodnie, starając się dotrzeć do najdalszych zakątków Ziemi. Wszędzie znajdował ludzi potrzebujących Nadziei.
Król był już stary i coraz trudniej było mu tak podróżować. Coraz więc rzadziej opuszczał wyspę i niecierpliwie czekał aż jego syn dorośnie na tyle, by móc wyruszyć w tę wyczerpującą podróż.
Z biegiem lat coraz mniej ludzi przybywało do zamku Króla Nadziei.
-Może życie nie jest już takie trudne?- myślał Król- Może ludziom nie trzeba już tyle nadziei, może osiągnęli już to ,do czego dążyli?
Lecz pewnego razu Królowa robiąc wiosenne porządki w letnim zamku położonym wysoko w górach, wyszła na taras i spojrzała na świat leżący daleko, daleko poza łańcuchem górskim otaczającym dolinę. Na codzienny świat ludzi. I z przerażeniem  stwierdziła, że stało się coś dziwnego. Świat ludzi się jakoś dziwnie zmienił. Niby dalej był taki jak dawniej:domy, trawa,zwierzęta, drzewa, kwiaty, niebo, słońce....Ale było tak jakoś inaczej...szarzej...smutniej....
Królowa czym prędzej wróciła na wyspę i opowiedziała o wszystkim Królowi.
Król postanowił osobiście  sprawdzić co się stało. Przebrał się za wędrowca i wyruszył w świat.
Wędrował od wioski do wioski, od miasta do miasta. Spotykał ludzi, rozmawiał z nimi, przyglądał się im.Niektórzy dzielili się z Nim chlebem, gościli Go w swoich domach. Bywało też ,ze spał głodny pod gołym niebem. Ale nie przeszkadzało mu to wcale. Był wszakże Królem Nadziei.
Rozglądał się wokół i smucił się. Rzeczywiście świat stał się jakiś smutny, szary...
Ludzie chodzili do pracy jak dawniej, bawili się , smucili, jak dawniej....Ale było w tym coś dziwnie niepokojącego  Króla Nadziei.
Niby wszystko jak niegdyś. Ludzie kolorowo ubrani, weseli mniej lub bardziej, ale ...wszyscy jacyś tacy szarzy...bezbarwni...
Nawet śmiech dzieci nie brzmiał już tak perliście, prawdziwie radośnie jak kiedyś...Drzewa, trawy- nie były już tak zielone, niebo- już tak błękitne, a słońce już tak jasne....
Wszystko straciło jakby swój blask. Poszarzało..., wyblakło..,posmutniało....
Król  zastanawiał się co takiego się wydarzyło, że wszystko uległo aż takiej zmianie?
Chodził, przyglądał się, ale nie mógł zrozumieć co się stało.

3 komentarzy

Sara (J.O.)
2014-11-21 08:57
EKLEZJA - KOŚCIÓŁ BOGA Eklezja to słowo, które w Nowym Testamencie oznacza Kościół. ... 2. List św. Jana 1 Ja prezbiter - do Wybranej Pani i do jej dzieci, które miłuję w prawdzie, i nie tylko ja sam, ale także wszyscy, którzy znają prawdę, ......"Chrystus umiłował Kościół" tą samą miłością w akcie odkupienia, jaka Bóg Ojciec umiłował wcześniej ludzkość w akcie jej stworzenia. Istniejemy, ponieważ zostaliśmy powołani z miłości i obdarzeni miłością. ... "Być, to być kochanym". Kościół istnieje, jako "umiłowana małżonka Chrystusa". http://archiwumchn.kz.pl/index.php?id=artykuly&link=1997/09-10/eklezja.html http://dk.oaza.org.pl/v7/listy.php?seria=&akcja=szukaj&szukaj=bezinteresownej&nrlistu=101&nrart=3
kajtek
2014-11-21 05:06
Kościół (On) nie może być małżonką Boga, bowiem nie jest on homoseksualistą. Jego żona to oczywiście Bogini.
Sara (J.O.)
2014-11-20 19:42
Pięknie. Nadzieja, która sama szuka człowieka, nawet takiego, który już Nadziei nie szuka, Nadzieja, która chodzi za człowiekiem - to może być tylko Bóg !, a żona Boga - ? - Małżonką Boga jest Kościół !; a blask słońca - może nam przyćmić - wszechobecny, panoszący się na świecie grzech. Czy się mylę ?

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych