Jesteś tutaj: Strona główna / 1987 r. - z Kazimierza Dolnego n/Wisłą - Z pamiętnika siostry Jasi

1987 r. - z Kazimierza Dolnego n/Wisłą - Z pamiętnika siostry Jasi

2015-02-02

 

GALERIA ZDJĘĆ Z ARCHIWUM SZPAKA - autorzy uczestnicy pielgrzymek

(powiększenie po kliknięciu)

 

 

-1-

1987 r. - z Kazimierza Dolnego n/Wisłą, z Sanktuarium Zwiastowania NMP – ok. 500 osób - „Pielgrzymka Nadziei”.

 

Ta pielgrzymka zyskała sobie też miano „Wolnej Trybuny”, którą otworzył Andrzej już na pierwszej Mszy Św. w Kazimierzu Dolnym, dając możność wypowiedzenia się każdemu w

dialogowanej homilii. Cała pielgrzymka była jej ciągiem. Początek dały słowa Andrzeja o wierności: … „małe rzeczy są małymi rzeczami, ale wierność Bogu w małych rzeczach jest naszą wielkością”. … „ Mamy Rok Kongresu Eucharystycznego; wniknijmy w czasie tej pielgrzymki w jedno zagadnienie – Eucharystii”. Potoczył się wartki dialog, przeradzający się w dyskusję ukazującą nurtujące ludzi problemy, gdzie sprawy Boże zbiegały się i przeplatały ze sprawami Ruchu, troską o zachowanie jego idei i czystości. Cały rok czekano na takie właśnie forum, gdzie każdy może się wypowiedzieć w sposób wolny i niczym nie skrępowany. To nic, że owe codzienne już dyskusje przybierały nieraz burzliwą, ostrą formę. Najważniejsza była ich główna idea: znaleźć drogę porozumienia, wspólny język, rozwiązać problem. Były przejawem zachodzących w Ruchu zmian, coraz bardziej zauważalnych, w miarę jak następowała wymiana pokoleń. Tak istotne dla Ruchu wartości jak: poczucie więzi wspólnotowej, solidarność, braterstwo, ciepłe stosunki międzyludzkie zanikały. Starsi hipisi nie umieli i nie starali się nawiązać kontaktu z młodzieżą „hipopodobną”, jak ją określano. Co roku tych co ”po raz pierwszy”, była połowa. Wartości dla Ruchu istotne były nieprzekazywalne „od ręki” ; trzeba było w nich wzrastać. Jedną z zasad filozofii życiowej było też: „nie ma tu mistrza. Każdy ma mistrza w sobie.” Tak - zauważył słusznie Rafał – mogę Go mieć, ale muszę Go zaprosić do swego serca”. Mówił oczywiście o Chrystusie. Różnica pokoleń dawała znać o sobie. Starsi mieli swój świat, którym był Ruch, miłość do niego tak czysta i mocna, że - jak ktoś powiedział : „Hipis prędzej oddałby życie za Ruch, jak za dziewczynę”. … Niektórych „ciągnie” jeszcze na pielgrzymkę z nieokreślonej tęsknoty: ...”wrócić tam, gdzie ogrody” … Jest ich jednak coraz mniej, a i ci nie znajdując tego, co ich kiedyś zafascynowało, izolują się tworząc ekskluzywne grupki, lub idąc samotnie, bo wymagania ich jedynej, niezrównanej osobowości nie znajdują tu zaspokojenia. Zamknięci w swoim świecie, zresztą pełnym sprzeczności, wbrew głoszonym przez siebie hasłom braterstwa, wspólnoty, miłości, przejawiają de facto skrajny indywidualizm a nawet egocentryzm.

-2-

W dyskusjach tych najburzliwszych, powracał stale problem ludzi uzależnionych, ich uczestnictwa w pielgrzymce, problem nie znajdujący rozwiązania, przynajmniej w kategoriach ludzkich, administracyjnych. Starsi „czyści”, nieodmiennie żądali wyeliminowania takich. I równie nieodmienny był opór obronny: „To jedyna grupa, gdzie mogą być! 'Heje' nigdy nikogo nie wyrzucali. Dajmy im szansę”. Na tym zazwyczaj się kończyło. Jedynie ew. „handlarze” nie mogli liczyć na najmniejszą tolerancję. Jeden z najzażartszych przeciwników wszelkiego rodzaju nałogów, szczególnie zaś ... papierosów /bo tacy się nie ukrywali/, „Strong” uczeń Kundaliniego, obmyślił osobliwy rodzaj protestu: obwiesił się strzykawkami, pudełkami po papierosach, butelkami po wódce, „ukrzyżował” na brzozowych żerdkach i położył na polnej drodze, którą szła pielgrzymka, tak że każdy musiał go mijać. Potem, w pozycji stojącej już, demonstrował swój protest przy ołtarzu w czasie Mszy polowej na boisku na skraju wsi.

Wbrew wszystkiemu Andrzej wierzył w Ruch i często to publicznie wyznawał, jakby chciał dodać otuchy tym co już zwątpili i rozpalić w nich nadzieję. Może dlatego też min. była to „Pielgrzymka Nadziei” ? Sam jej bardzo potrzebował, bo w miarę jak ubywało przyjaciół, czuł się coraz bardziej samotny i zdany na własne siły w organizowaniu pielgrzymkowych akcji, a potem ich prowadzeniu. Na szczęście jest Borys, towarzyszący od samego początku, usiłujący godzić nowe obowiązki wynikające z kapłaństwa i studiów uniwersyteckich z uczestniczeniem w pielgrzymkach, niestety nie bez kolizji. Cały jednak trud organizowania, uzgodnienia z właściwymi urzędami, wytyczenia trasy, ustalania w parafiach możliwości zakwaterowania, sposobu wyżywienia, starania o sprawny sprzęt głośnikowy, odpowiedzialność za bezpieczeństwo i całość akcji – spoczywa na Andrzeju. Zabiega też o uczestnictwo osób duchownych w pielgrzymce. Byli już Franciszkanie konwentualni i brązowi /pozostał tylko Borys/, Reformaci, Kapucyni, Dominikanie /byli i są oby !/, Salezjanie, Salwatorianie, Michaelici, Karmelici,Werbista ...Były raz SS Sacreceur: Violetta i Róża.

Widocznie ta pielgrzymka znalazła się na granicy przemian, skoro zrodziła „Wolną Trybunę” i pobudziła do powyższych refleksji. Znamienny był głos ks. Proboszcza w Krainie, który, nie wiadomo czy pod wpływem toczącego się w kościele „dialogu”, czy słuchanej spowiedzi, wyszedł z konfesjonału i z twarzą mokrą od łez, ze słowami pełnymi emocji powiedział:

-3-

...” jeszcze nie byłem na takim spotkaniu. Spotykają się biskupi, kardynałowie, mówią o Bogu … Przyjaciele, wy mówicie o Bogu, tym trudnym Bogu w swoim życiu. Andrzeju, choćby Ci barykady stawiali, kłody rzucali, nie poddaj się ! Ty musisz całym sobą, całym życiem oddać się tej sprawie, połóż na szalę cenę życia !” … Ten sam ksiądz za chwilą przyniósł przed ołtarz dwie pełne torby: pączki i napoje dla wegetarianów. N.b. Niektórzy z nich zrezygnowali z pączka, gdy się upewnili, że do zrobienia pączków konieczne są jaja. „Bo jaja od wiejskich kur na pewno mają zarodki”...

Wiadomo co oznaczał taki głos proboszcza na trasie pielgrzymki dla Andrzeja, postaci w niektórych sferach „kontrowersyjnej”, który na swoją głowę ściągał już różne głosy. W tym roku czuł się chyba szczególnie zagrożony w swej kondycji fizycznej i duchowej, skoro przywdział swego rodzaju zbroję, nie zdejmując jej z piersi do końca pielgrzymki: częstochowską ikonę, namalowaną specjalnie dla niego przez przemyskiego plastyka, Tomka.

Wiele emocji turystycznych i duchowych przeżyć dostarczyło przejście przez Góry Świętokrzyskie. Szczytem przeżyć duchowych była adoracja Krzyża w świętokrzyskiej bazylice, poprzedzona procesjonalnym wzniesieniem cudownych Relikwii przez naszych kapłanów, ubranych w czerwone szaty.

Niektórzy, o lepszej kondycji, „ zaliczyli” jeszcze Św. Katarzynę, natomiast zejście ze Św. Krzyża do Jędrzejowa przez zalesione góry było nie tylko pełne emocji i atrakcji, lecz omal nie zakończone dramatem. Obfitość malin ściągnęła ludzi ze szlaku, nawet tych nielicznych, którzy mieli świadomość, że znajdujemy się w sercu Puszczy Jodłowej, pełnej jeszcze, choć już mocno przerzedzonych, będących pod ochroną, gigantycznych drzew jodłowych, świadków naszych dziejów, inspirujących twórczość literacką Żeromskiego. Miejsce kontemplacji i zadumy … Nie przeszkadzało to wcale raczyć się teraźniejszością, którą były pachnące maliny, kuszące czerwienią w popołudniowym słońcu, jakby specjalnie dla nas świecącym teraz po pochmurnym dniu. Na nic się zdały wysiłki „Kwakiego”, który wdrapawszy się na wysoką jodłę, usiłował kierować ludzi na właściwą ścieżkę. Nie było wątpliwości, że część zabłądziła. Na schodzących z gór czekała już sanitarka z lekarzem i pielęgniarką – owoc naszych starań o tego rodzaju pomoc, tym razem po raz pierwszy skuteczny. Nasze pielęgniarki, równie jak inni umęczone drogą, mogły zająć się sobą.

-4-

Mrok już zapadł i nasza Msza polowa na boisku u podnóża gór dawno się rozpoczęła, gdy z rysującej się groźnie i tajemniczo czarnej ściany lasu wyłoniły się sylwetki ostatnich zabłąkanych. Wszyscy odetchnęli z ulgą i Msza potoczyła się dalej, w pełnym już pokoju. … A po niej, jakby mało było jeszcze wrażeń, zapłonęło wielkie ognisko. Tańczący wokół niego manifestowali swą radość, a nade wszystko …kondycję.

W tym też roku rozpoczęła swą wielką pielgrzymkową nowennę „Mamuśka”- p. Irena z Łomży. Od razu na Mszy w Kazimierzu Dolnym nawiązała poprzez mikrofon kontakt ze wszystkimi: „Szczęść Boże Dzieci Boże” … Odtąd jej głos z nieodmiennym pozdrowieniem stał się żelazną pozycją w spotkaniach przy ołtarzu.

 

 

Serdeczne podziekowania dla Sary i Małgorzaty za pomoc w redagowaniu zapisków

 

 

GALERIA TAKIEJ JEDNEJ - różne lata

 

 

 

 

GALERIA LATA 80 - te - różne

 

 

 

GALERIA GOSI - Pielgrzymka z Leżajska, oraz 86, 87, 88, 89

 

5 komentarzy

Rostik
2016-07-16 16:34
Dziękuję
Piotr Kura(czako)
2015-03-21 14:26
Pamiętam.......Wspaniałe czasy-WSZYSTKIH CO MNIE PAMIĘTAJĄ POZDRAWIAM
PUNIEK
2015-03-02 13:54
https://www.youtube.com/watch?v=S_EPt6QL1Fk
Taka Jedna
2015-02-07 15:09
Maliny były rzeczywiście PRZEPYSZNE, natomiast wyraz twarzy kochanych "bagażowych", którzy pilnowali naszych plecaków mówił sam za siebie. No cóż- to była młodość i wolność trochę nieodpowiedzialna.Jednak nie żałuję ani tego powrotu już po zmroku, ani tych dodatkowych kilometrów na św. Katarzynę.Warto było. A Pan Bóg wynagradzał dodatkowe wysiłki-np. cudownymi noclegami- na sianie pod chmurką na przykład.
matecznik
2015-02-07 09:37
...moja pierwsza pielgrzymka...dziękuję za to wspomnienie :) ...

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych