Okolicznościowe kazanie z okazji pogrzebu śp. Jasi Śmigielskiej
2016-04-03
Kochana Rodzino i bracia w kapłaństwie, czcigodne siostry, drodzy bracia i siostry w Chrystusie.
Jakże piękne było życie Siostry Jasi Śmigielskiej. Siostry, bo jest prawdziwą siostrą nas wszystkich w Chrystusie i byłą uczestniczką 35-ciu pielgrzymek Młodzieży Różnych Dróg jako ich sekretarka. Podobnie powiedział ks. abp Józef Michalik w homilii pogrzebowej o jej bracie, bpie Adamie Śmigielskiem:„Jak piękne było życie bpa Adama”.
Drodzy! Jak bardzo pasuje do jej dnia pogrzebowego, a zarazem wielkanocnego, wigilii Miłosierdzia Bożego i sobotniego dnia Maryjnego ta radosna modlitwa: „Królowo Nieba wesel się Alleluja… módl się za nami - i Jasię - do Boga. Alleluja!
Znany nam jest zwyczaj 1-szych chrześcijan, że dzień śmierci nazywali – „dies natalis” - dniem narodzenia do Nieba, więc jakże bardzo pasuje ten zwyczaj do Ciebie oraz nie - dzień pogrzebania – lecz do zobaczenia Siostro Jasiu! Jakże pasują dzisiejsze mszalne teksty liturgiczne do nadziei Twojego i naszego zmartwychwstania. Tak też trochę przypominasz dzień wdzięczności za beatyfikację w tym kościele i spoczywającego tu bł. Augusta Czartoryskiego. To był jego tryumf! Dziś Ty - jego czcicielka - odbierasz od nas wielkie uznanie i wdzięczność.
Mówię prawdę. Po cichu modliłem się, żeby tak Pan Bóg zechciał i zabrał ją w te święta wielkanocne, bo na to zasłużyła. I chyba… udało się. Bo też wszyscy wiedzieliśmy w milczeniu naokoło, że jej dni były policzone, żyjąc w ostatnich dniach tylko na środkach przeciwbólowych.
Pani Janina, córka Stanisława i Józefy, zmarła w swoim domu w Przemyślu po trzech miesiącach walki z rakiem, 28 kwietnia, żyjąc 88 lat, pod dobrą, szczególną opieką bratanka Tomasza i Joasi, córki bratanicy. Bóg im zapłać. Bóg zapłać wszystkim, którzy jej okazali pomoc i jakąkolwiek pociechę. Ona - jak wiem, nigdy nie zapominała o zamówieniu Mszy św. za żywych i zmarłych ze swej rodziny.
Pani Jasia, skończyła studia na KUL-u jako magister ekonomii i pracowała w Przemyślu w państwowych lasach całe życie, aż do emerytury, którą dzieliła się z innymi hojnie bo wiem, że dla siebie potrzebowała najmniej. Przez 10 lat była gospodynią w domu swego brata bpa Adama, od początku jego urzędowania w Sosnowcu. Godnie przyjmowała osobistości w domu biskupim, zostawiając u każdego miłe wspomnienia. Jak bardzo nam kapłanom przydaje się taka duchowa zaufana Siostra, niekoniecznie zakonna. Dom rodziny księdza jest naszym bliskim domem. Z niezliczonych rozmów z S. Jasią stwierdzam, że była ogromnie oczytaną osobą w literaturze chrześcijańskiej i tygodnikach katolickich. Można było porozmawiać z nią - jak się to mówi - na każdy temat i to zawsze przez pryzmat Ewangelii i Kościoła.
Jeśli chodzi o jej prywatny dom odziedziczony po rodzicach, to gościł on i łączył liczne rodziny, gdyż jej rodzice mieli 8-mioro dzieci, z których ostatnim był bp Adam. Jest z nami także 92-letnia jej rodzona siostra z tej rodziny, pani Elżbieta Simoni. Siostra Jasia należała w Przemyślu cały czas do chóru parafialnego i była jego sekretarką. Systematycznie wspierała ofiarą misje katolickie w świecie oraz 45-osobowy chór i orkiestrę Echo Sacrosongu z Rzeszowa, który mógł tylko przysłać dzisiaj w dowód wdzięczności skromną delegację. Janina należała zawsze do Salezjanów Współpracowników, jak jej mama do Akcji Katolickiej, w roli prezesa. One codziennie i przez całe życie przyjmowały Komunię św. i aktywnie uczestniczyły w różnych akcjach kościelnych oraz wszystkich nabożeństwach parafialnych. Chodząc w pielgrzymkach dawniej hipisowskich, a obecnie Młodzieży Różnych Dróg przez 35 lat, pomagała im administracyjnie oraz swą ujmującą „osobowością terapeutyczną”. Opisała szybkim pismem stenograficznym liczne pielgrzymki, których nie zdążyła ująć w książkę, jednak my przyjaciele zredagujemy ją w najbliższej przyszłości. Przyjmowała w swoim prywatnym pięknie nazwanym przez Marka Kotańskiego „domu ciepła” młodzież, szukajacą akceptacji i dobrego słowa, zanim weszłaby na zwodniczą drogę narkotyczną, a także nigdy nie odesłała żebrzących biedaków od swoich drzwi z niczym.
Oto wyjątki jej pisemnego oświadczenia na żądanie ówczesnego UB w Przemyślu w latach 80-siątych. „Udostępniłam swoje prywatne mieszkanie młodzieży parafialnej - na spotkania modlitewne. Otwarte drzwi przyciągnęły… hipisów - szukających przyjaznej „chaty”. Czasem na jedno popołudnie i noc. Przewinęło się ich setki. Niektórzy woleli spędzić wigilię na dworcu niż w swoim domu. Wybrali wolność w tułaczce. Przekonać trudno. Bierze się czas na dojrzewanie. Uwielbiają Msze, w których każdy może się wypowiedzieć. Niejeden mówi: „odbiłem się od dna, nie wrócę już tam”. Nie zawsze mu się to udaje, wtedy przyjeżdża po „słowo z miłością”. Trudno ocenić na ile te spotkania pomogły komuś chwycić grunt pod nogami. A może to, że otworzono mu drzwi - uniknął samounicestwienia? Otwierając, widzę brata w dobrym zamiarze. A gdyby przyszedł w złym, lecz w oczach otwierającego ujrzałby się człowiekiem, czy zrobiłby mu krzywdę”?
Drodzy Świeccy Apostołowie. Jak potrzebni są dzisiaj tacy „wolni agenci Kościoła”. Jak to zdanie pasuje do roku miłosierdzia, żeby w oczach dającego ujrzał się obdarowany człowiekiem.
Raz brat Albert przepraszał żebraka, że nie mógł mu nic dać, bo nie miał przy sobie ani grosza i ten człowiek opowiedział potem, że nikt mu nie dał tyle ile on, gdyż właśnie w tym przeproszeniu nędznik ujrzał się człowiekiem.
A oto na koniec kilka z licznych wypowiedzi młodzieży:
Kaja: „Siostra Jasia, na pielgrzymce Młodzieży Różnych Dróg była od 35 lat. Skromna i choć kapeluszy nie nosi, to zasługuje na miano prawdziwej damy. Damy, której salonem są polne drogi, łąki pełne kwiatów, potoki, słońce i wiatr. Jej biżuterią ja twarzy i ciepły głos”.
Danuta; „miałam ogromną przyjemność poznać Siostrę Jasię. Nigdy nie zapomnę jej ciepła płynącego z wnętrza. Dobra, szlachetna, kochająca Boga a nade wszystko LUDZI. Polecam Ją Bożemu Miłosierdziu. Smutno mi bardzo ale ufam, że spotkamy się z Nią a ona nagotuje wszystkim zupki”.
Sara: Kochana Siostro Jasiu!, gościłaś tak wielu!, cierpiałaś i modliłaś się za wielu, dla wielu też pewnie będziesz w Niebie z Jezusem - modlitwą przygotowywać najserdeczniejszą gościnę, a właściwie mieszkanie na stałe - wielkie, przestronne, pełne uśmiechu i wieczne! DZIĘKI Ci i na Zmartwychwstanie ALLELUJA!
Marzena: Siostra Jasia, ks. Jan Kaczkowski...widać dziś mają nowy nabór do Nieba, za 3 dni żyć będzie..ilekolwiek by nie trwały.
Ania: Pan Bóg wybrał dzisiejszy dzień wielkanocny, by zabrać ze sobą fantastycznych ludzi: siostrę Jasię, księdza Jana Kaczkowskiego - może przygotował im miejsce, za jednym zamachem chciał przy swoim stole posadzić dwoje wspaniałych ludzi”.
Kasia: „rozmawiać z Nią - było rozkoszą piękna uniżenia siebie samej. Kandydatka na ołtarze. Mamy przepiękną Orędowniczkę w Niebie! Bogu niech będą dzięki, za to jak nas uczyła - cała cichość świadectwa Miłości! Jakie to było proste, pewnie najtrudniejsze ale przez to najpiękniejsze!
O.Tomasz: „Nie trudno uwierzyć, że tacy ludzie idą do Raju, gdyż inaczej by go nie było. My też tam się wspinamy i pragniemy dojść, gdzie "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce ludzkie nie wstąpiło, co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują".
Salezjańska Inspektoria Krakowska co roku wręcza nagrodę „MIR” zasłużonym Salezjanom duchownym lub świeckim. Nie miałem odwagi za jej życia, żeby ją do tej nagrody pretendować, więc postanowiłem( trochę ryzykownie ) tym przemówieniem wykazać, że moglibyśmy tą nagrodą - w sposób moralny – pośmiertnie Siostrę Jasię obdarować. Jeśli tak uważamy, to może zechcemy potwierdzić to szczerymi oklaskami. Amen. (oklaski).
A. Szpak
Siostra Jasia oczami Gabrysi Mruszczak:
powiększenie po kliknięciu:
2016-04-27 10:48