Na odejście Andrzeja
2017-11-18

4/5.08.2014
Na odejście Andrzeja
Do nieba ich wpuścić nie chcieli
Choć prosili, chociaż błagali
U bram na zielonej łące
Wychudłe swe ciała składali
Na ziemi jeszcze nie wiedzą
Kłócą się z nim i sprzeczają
Bawią się, piją i jedzą
Na to co robi narzekają.
Aż przyszła ta właśnie godzina
Której się nikt nie spodziewał
I odszedł z gitarą w ręce
W swej w kwiaty niebieskiej sukience
Na górze już na niego czekali
Ramiona otwarł Jezus szeroko
I Maryja do bram raju wyszła
Przyjąć go jak zawsze co roku
A łzy tych co zostali na ziemi
Na ramionach go niosły do nieba
Już go Jezus przytula do serca
A on skromnie mówi- nie trzeba
A on spojrzał na zieloną łąkę
I igłami przeszyte ciała
I zobaczył, że tylu ich było
Że niebieska łąka tak mała
I do stóp Matki kornie się schyla
Prosząc, aby nie musiał za bramę
I rozejrzał się wokół z miłością
I powiedział - Ja tutaj zostanę
Wtedy właśnie- taką mam nadzieję
Jezus głośno się roześmieje
I podniesie go mówiąc- Kochany
Chodźcie ty, hipisi i te twoje narkomany.
TakaJedna
(zobaczyłam Ewkę K. prowadzącą Andrzeja i razem
wznoszących się wśród grobów)
2017-11-22 01:38