Jesteś tutaj: Strona główna / Dotknięci Bożym Miłosierdziem - zbieramy świadectwa

Dotknięci Bożym Miłosierdziem - zbieramy świadectwa

2017-11-19

Nadal zbieramy świadectwa do ksìążki pt. Dotknięci Bożym Miłosierdziem. Wasze wspomnienia, rozkminki, wiersze etc....związane z pielgrzymką. Jest już tego dosyć dużo ale trzeba więcej. kontakt informacje - kajakaja@onet.eu. Mamy już zespół redakcyjny w powiększonym składzie Grażyna z Prudnika, Joasia (od Zakonu w Powiewie Blue) oraz kaja.

5 komentarzy

czu
2017-11-28 16:45
Piękne! Kimkolwiek jesteś (Patrycjo?), dziękuję, że to napisałaś! myślę nawet że szkoda, że nie zostało to przekazane wszystkim na ostatnim zlocie. rozumiem, że może być trudno coś takiego przekazać. Oby przeczytało to jak najwięcej "szpaków"!
...
2017-11-23 06:37
NIE BÓJ SIĘ ... !! NIE LĘKAJ SIĘ ... !! BÓG SAM WYSTARCZY ... !!
joasia
2017-11-23 01:41
Patrycjo, dziękuję.
milimetr
2017-11-20 01:17
Dziękuję za odwagę i słowa
....
2017-11-20 00:11
Mi zapadło w pamięć zdanie wypowiedziane przez Szpaka w zeszłym roku na jednej z Adoracji " Nie jesteście tylko narkomanami" Dziękuję też przede wszystkim, za to że dzielisz się swoimi przeżyciami, dzięki temu moje wydają się normalniejsze... A jednym z nich jest wczorajsze, które wydarzyło się przed godz.16, którym się podziele: Gdy jechałam na Eucharystie i okazało się, nie zdąże i że trzeba zawracać. siedziałam na przystanku, pojawił sie taki jakby chłodny wiatr, budzacy niepokój, pustkę, jakby wszystko zamarło. Pomyślałam czy to już? Pomyslałam o czasie gdy odchodził Papież, próbowałąm to odczucie do czegoś przyrównać, ale nie (bo wtedy bawiłam się w knajpie i miałam to gdzieś) może gdy zamknęła się księga, w każdym razie już kiedyś tego doświadczyłam. Wstałam i poszłam na przystanek, żeby czekać na tramwaj w drugą stronę do domu. W tramwaju tradycyjnie odmawiałam pompejankę, w pewnej intencji. NAGLE poczułam przynaglenie żeby zmienić intencje i modlić się za Szpaka, ale to nic takiego, w ostatnich dniach ciągle tak robiłam. Jednak po chyba 1 zdrowaśce, o 16.02 usłyszałam wyraźny głos Szpaka "Powiedz im, że bardzo ich wszystkich kochałem." zaczęłam notować w telefonie... reszta nie była już tak wyraźna, ale sens był taki, że gdyby nie Bóg nie umiałbym kochać, że to Bóg pozwolił mi być takim, że to on prowadził. Pojawiły się też jakby przeprosiny za to jaki był, że był może szorstki, może nie rozumiał kogoś..ale robił ile mógł i jak mógł ( w sensie jak potrafił). I że bez Boga nie potrafiłby dla nas być nawet taki jak był w tych gorszych chwilach. Gdy chciałam to zachować dla siebie, że przecież nie będę nic przekazywać bo to jest nienormalne coś słyszeć, tym bardziej kogoś kto odchodzi, w tym moim nadal jednak jeszcze trochę ateistycznym świecie, to usłyszałam jego stanowczy mocny uniesiony głos (prawie że krzyk), nieznoszący sprzeciwu,lekko nerwowy, nakazujący: Powiedz im!! Tak więc zaczęłam szukać odpowiedniego czasu i miejsca, odkładając z minuty na minute, z godziny na godzinę, przed 3 w nocy postanowiłam że może na pogrzebie... a dziś rano gdy byłam na Mszy, tym razem poczułam jego obecność i takie machnięcie ręką na mnie w geście rezygnacji i sobie odpuszczenie, prawie jak rozczarowanie, danie sobie spokoju...nie umiem tego nazwać ani opisać obrazu. Ale wiedziałam, że dotyczy się tego że nie przekazałam jego słów. Widziałam już takie jego zachowanie w którymś momencie na pielgrzymce, gdy mówił coś do kogoś, że ta osoba ma coś zrobić, a ta osoba nic, siedziała dalej, jakby do niej nie docierało i nadal tego nie robiła. Tak więc przekazuję, choć być może właśnie wtedy czyli dziś koło godziny 11.30 już znalazł inną osobę którą o coś poprosił i ona z tym samym się za chwile powtórzy... Przepraszam,że dopiero teraz pisze a nie że od razu... może ktoś miał to właśnie wczoraj odczytać. Po tym głosie, jeszcze w tramwaju usłyszałam też pieśń "Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy" śpiewaną męskim głosem ( nie wiem dlaczego właśnie ta pieśń kościelna a nie pielgrzymkowa jakaś, może była dla niego jest charakterystyczna? bliska? może ktoś zna odpowiedz?)  nie wiem czy kierowana do mnie, bo myślałam że to bardziej jest jemu śpiewana, ale nie wiem, może miała być kierowana właśnie do wszystkich, może to on ją śpiewa w mojej głowie, nie wiem, nie znam tego głosu i nie znam głosu Szpaka sprzed lat. " Nie bój się , nie lękaj się, Bóg sam wystarczy..." cały czas brzmiała w mojej głowie i w tej chwili też brzmi. Weszłam do domu, puściłam ją na youtubie na komórce, odpaliłam komputer, weszłam na facebook, na grupę a tam informacja umieszczona przez Seweryna sprzed 8 minut, napisana chyba o 16.28, że ks. Szpak odszedł do domu Ojca. Tak więc dla wszystkich mających wątpliwość i harmider w głowach czy w sercu to te słowa są właśnie kierowane do nich...wraz z tą pieśnią, którą być może właśnie Szpak nam śpiewa. Ktoś mi się też pytał zdziwiony po co jade do Szpaka, przecież wogóle go prawie nie znałam, nie chciałam odpowiedzieć, choć wątków było wiele... Fakt, byłam tylko na 2 ostatnich pielgrzymkach, raz z nim konkretnie rozmawiałam odwożąc na dworzec po prezentacji książki w Poznaniu w tym roku i raz chwile przy nim posiedziałam w szkole jak już wszyscy poszli... Powodów i wątków dla których jechałam do Krakowa było wiele...ale jednym z nich było to, zebym przypadkiem go nie usłyszała jak będzie odchodził...że może jak pojade, pożegnam się to nie będzie żadnych dziwnych sytuacji...stało się jednak inaczej...( miałam już kiedyś 3 takie sytuacje, i do dziś nie wiem co z nimi zrobić, bo nikomu ich nie przekazałam...bo przecież takie rzeczy się nie zdarzają... no chyba że w średniowieczu...ale nikt też tak na mnie też wtedy nie krzyczał i nie był tak niezadowolony że tego że próbuje zachowac to dla siebie). Więc ile mogłam to opisałam, może choć trochę oddało to to czego doświadczyłam i komuś pomoże. +++

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych