Jesteś tutaj: Strona główna / Chcesz iśc po wodzie, to czego się boisz...

Chcesz iśc po wodzie, to czego się boisz...

2018-01-18

Siedzę przy biurku i maluję paznokcie. Tuż obok stoi kubek z wystygłą już nieco kawą, a ja wyciągam przed siebie dłoń i w świetle lampki biurowej oceniam krytycznie swoje dzieło. Perfekcyjnie pokryte lakierem w kolorze perłowym płytki paznokci u lewej ręki z lekka połyskują w sztucznym świetle, a ja, nie widząc niedoskonałości, spuszczam wzrok, który zahacza o żółtą samoprzylepną karteczkę przyklejoną do lusterka. “Chcesz iść po wodzie? To czego się boisz?” Nagle uderza mnie myśl, że wiem, po co ona tam jest. Po pięciu miesiącach od odnalezienia postu na stronie internetowej pielgrzymki ze słowami właśnie tam zasłyszanymi, w końcu wiem, jaki to ma sens. Przez moment intensywnie wpatruję się w słowa z żółtej kartki, które rozmazują mi się przed oczami, kiedy widzę siebie na przestrzeni ostatnich paru miesięcy. I słowa.

Tutaj dzieją się piękne rzeczy: las, grill, ognisko, powiew wiatru. Czy wy to czujecie?” „Nauczmy się widzieć znaki i cuda w naszym życiu. Bóg mówi do nas poprzez słowa, ludzi, szczegóły. Czy jesteś w stanie to zauważyć?”

To już miesiąc, kochany, a Ty wciąż... - myślę sobie, w duszy szczerząc się do śmiejącego się mężczyzny w błękitnej sutannie, który po raz kolejny przypomina o swoim istnieniu przez drobne gesty, roboczo będące “Szpakiem na dziś”.

Wiesz, co to jest “Szpak na dziś?”

Szpak na dziś” to codzienny widok prześwitów w chmurach w kształcie lecącego ptaka, czasem pikującego, a czasem do złudzenia przypominającego krążącego nad głową szpaka. Wtedy przez moją myśl przechodzi: "Szpaku, daj mi dobry dzień". W odpowiedzi słyszę: "Luz, się robi! Miłego dnia przy okazji!" i dzień rzeczywiście jest dobry, te szczegóły, na które tak bardzo zwracam uwagę, są tak optymistyczne, że człowiek mimowolnie się uśmiecha.

"Szpak na dziś" to jednorazowy ratunek spod kół jadącej z dużą prędkcią ciężarówki i wrzask: "Stój, głupia!, gdzie idziesz?!"

"Szpak na dziś" to także podświadoma pewność o czyjejś obecności tuż obok.

"Szpak na dziś" to w końcu sen.

Szpak na pielgrzymce długo ze mną rozmawia i w pewnym momencie orientuję się, że leżę na ławce z głową na jego kolanach, a on przykrywa mnie swoją kurtką. Jestem w półśnie, kiedy widzę z perspektywy osoby trzeciej, że ktoś podchodzi i chce mnie obudzić:

- Szpaku, zimno jest, ławka jest niewygodna, a Ty siedzisz tu drugą godzinę! Obudź ją i chodź do szkoły, późno już, a rano wychodzimy przecież o 8:00!

Szpak patrzy na niego, jakby się nie mógł zdecydować, czy na niego wrzasnąć czy może raczej odpowiedzieć z pewnym rozczuleniem. W końcu w wychodzi mu mieszanka dwóch uczuć i intencji:

- To przynieś mi herbaty i zostaw ją. Niech śpi, dziecko. Gdybyś tylko wiedział... - tu się uśmiecha i znów staje się nieobecny.

Wtedy uświadamiam sobie, że przed tymi dwoma godzinami wyspowiadałam się mu z całego życia.

Rozejrzyj się wokół. Stań na moment. Posłuchaj siebie. I jego. No i co? Jaki jest Twój “Szpak na dziś”?



W Eucharystii skupia się przestrzeń i czas”.

Pod wpływem impulsu siadam przed laptopem szybko wpisuję w pasek wyszukiwarki pożądaną frazę. Patrzę na to zdanie i tak bardzo kojarzy mi się moje prawie namacalne spotkanie z Nim... Tylko to nie była Eucharystia, myślę sobie zaraz, ale zaraz właściwie przestaję myśleć. Przed moimi oczami jak wół widnieje: “Eucharystia, z greckiego: dziękczynienie”. Zamykam oczy. I znów tam jestem.

Sierpień, koło 22:00. Wieczorne ciepło bijące od nagrzanego otoczenia i zapach charakterystyczny dla tego miesiąca. Autentycznie ciepłe kamienne schody prowadzące do kościoła. Ciemność rozświetlana przez pojedyncze latarnie rozmieszczone w pewnej od siebie odległości. Cisza co jakiś czas przerywana warkotem przejeżdżających samochodów. Dookoła nie ma nikogo. Jestem tylko ja. Oni. I On - tak namacalny, że mam wrażenie, że gdy tylko wyciągnę rękę, natrafię na wyciągniętą w moją stronę dłoń Boga, a On podniesie mnie i pociągnie za sobą. Gitara. Nohavica. I głos. Siedzę ze łzami w oczach i zastanawiam się, czy i oni to widzą. Że siedzimy w Przedsionku Nieba, pomiędzy światami. Że niemożliwym jest, że rozumiem słowa, nie znając języka, co po chwili się potwierdza, kiedy do naszej Czwórki dołącza piąta osoba i wszystko przerywa. Ten czas... Był taki... Odrealniony. Irracjonalny, magiczny (choć brzmi to wręcz jak bluźnierstwo), dobry i cierpliwy. Po prostu Święty. Odniosłam wtedy wrażenie, jakby zagięła się czasoprzestrzeń: do tej pory nurtuje mnie pytanie, ile to wszystko trwało. 5 minut? Pół godziny? Półtorej? I dalej nie potrafię opisać tego wszystkiego słowami, mimo że minęło 5 miesięcy.

Diabeł lubi pół-słówka, pół-spojrzenia, pół-gesty, półprawdę. Wykrzycz słowo, spójrz, stań w Prawdzie. Wtedy diabeł natychmiast czmychnie”.

Krzyczę. Chyba pierwszy raz w życiu. Krzyczę wszystko. Niemo. Ze łzami płynącymi po mokrych już policzkach. Przed jedynym źródłem światła w ciemnościach panujących w świątyni, nie licząc wąskiego snopa światła rzucanego przez niedużą latarkę na nuty pieśni. Wśród głośnego śpiewu, dźwięków gitary i niosących się echem uderzeń w bębny. Krzyczę, bo nie potrafię i mam dość siebie. Bo pomimo zgiełku On mnie słyszy. Spuszczam głowę. Nie mam siły. On uśmiecha się tylko. I od tej pory już jest dobrze.

Pytają mnie czy kiedy się modlę, to czy krzyczę do Boga. Ja wręcz wyję do Boga. I pomaga”.

Ja też. Mi też się zdarza wyć. Tak po ludzku. Przestając udawać superbohatera. Pozostając zagubioną dziewczynką z tyloma wahaniami. Niewiedzącą właściwie kim jest, nie mówiąc już o tym, kim chce być. A On wtedy bierze na kolana i utula. Wtedy czuję się, jak we śnie.

Adoracja. Siedzę z przodu, a za mną znajdują się wszyscy grający i śpiewający, którzy dziwnym trafem zawsze wybierają lewą stronę kościoła na swoje miejsce. Opieram się plecami o ławkę, krzyżuję nogi. Po chwili przybiega dziesięcioletni chłopiec z rozwichrzonymi, nieco dłuższymi brązowymi włosami. Mości się na moich kolanach, patrzy na mnie ufnie. “Kocham Cię”, słyszę, a po chwili zapada w sen.

Właśnie tak się czuję: jak dziesięcioletni chłopiec, którego z jednej strony nie znam poza wyobraźnią, a z drugiej strony znam tak dobrze. Słyszę odpowiedź. “Ja ciebie też”. I pytam: “Co ja mam zrobić?”. Znów dostaję odpowiedź. “Nie martw się, Ja zrobię.” Tylko rozmawiając z nim, całkowicie trzeba być sobą. Tym małym, zagubionym człowieczkiem. I wyć. Bo pomaga. I Tobie. I On też. Wyłam dwa razy. Dwa razy Szpak wyszedł ze szpitala.

Tutaj obecny jest Bóg. Tutaj dzieją się cuda”.

Zwłaszcza te małego kalibru.

Cud akceptacji. Cud uśmiechu. Cud słów. “Dobrze, że jesteś!” Cud cierpliwości. “Aa, nie wychodzi mi! - Dobrze się uczysz, naprawdę!” Cud słyszenia; nie słuchania, ale właśnie słyszenia, nawet tego ukrytego przekazu. W pewien sposób przerażający cud kazań, trafiających w sedno słów. Każdego słowa trafiającego we mnie i rozkładającego mnie na łopatki tak wielką zbieżnością ze mną, moim życiem i rozterkami. Cud samotności i cud człowieka. Cud adoracji, muzyki, instrumentu. Cud wtop. Cud wolności i tego, że nie trzeba powtarzać bezmyślnie kolejnych formułek. I wszystkie inne. Cuda.

Nie czekaj. Idź od razu za dobrą myślą – natychmiast”.

Kraków. Bazylika św. Franciszka. Za pół godziny wybije północ, a z nią nastanie Nowy Rok. Klęcząca obok mnie dziewczyna zaczyna mówić. “Wiesz, nie lubię kościołów, nigdy nie wiem, jak się w nich zachować”. Widzę cień. “No powiedz jej!” Zaczynam mówić. Pierwszy raz mówię coś, co może zakrawać na świadectwo. Znów widzę majaczący przede mną błękitny cień. I wbrew sobie zaczynam płakać. Tak od serca. W końcu zaczynam płakać. Za nim. Bo wszystko, co jej opowiadam, kręci się dookoła niego i Jezusa z pielgrzymkowego obrazu. Znów czuję tę ogromną odległość, która nas dzieli i znów, jak na adoracjach, znów zaczyna mi to przeszkadzać tak, że czuję to niemal jako fizyczny ból. A ona po prostu jest. Obok. I obejmuje na chwilę.

Końcówka sierpnia. Pisać czy nie pisać? Wspomnienia z pielgrzymki, moje odczucia... a na co to komu? Coś mi mówi: pisać! Uginam się. Piszę. Słyszę, żeby wrzucić na doziemi. Uginam się. Po głowie tłucze mi się “idź od razu za dobrą myślą - natychmiast”. Zastanawiam się, po co mi to było. Dopóki nie widzę pierwszego “dziękuję”, choć tak w zasadzie nie do końca wiem za co. Dopóki ktoś nie rozpoznaje się w chaotycznych zapiskach i jako swój nick ustawia określenie, którego użyłam w tekście.

Godzinę temu. Pisać czy nie pisać?, zastanawiam się. I znów te słowa “... natychmiast!”. Siadam do komputera. Ostatni raz podejmuję dyskusję. “Szpaku, czy aby na pewno to jest ta dobra myśl...?” “Nie dyskutuj, tylko pisz, głupia!” Poddaję się. Bez słowa, przez moment wierząc w sens tego, co robię, zapisuję pierwsze zdanie, które przyjdzie mi do głowy. Siedzę przy biurku i maluję paznokcie. Bo rzeczywiście tak jest. Dopóki nie porzucę tego zajęcia na rzecz pisania. Z pięcioma paznokciami w kolorze perłowym i kolejnymi czekającymi na zlitowanie.

Przez myśl przelatuje mi: chce mi się coś zrobić. Może powtórzyć do matury z polskiego? Przez całe Boże Narodzenie nie odchodzę od biurka i robię notatki z antyku.

Szpaku, zawsze chciałam do Ciebie napisać list, wiesz?, myślę sobie parę dni przed świętami i już jakaś siła ciągnie mnie w stronę dużego stosu kartek w kratkę. “To pisz...”

Piszę. Wkładam w kopertę. Zaklejam. I adresuję. Przynoszę pod adres zameldowania ostatecznego. Zostawiam razem z niedużym zniczem i trzema różami: dwiema żółtymi i jedną pomarańczową i słyszę, że Szpak na pewno już wie, co mu napisałam. “Wiesz, nie mieli niebieskich kwiatków”, wymyka mi się w myślach, gdy kładę wszystko i odchodzę. Gdy zmierzam już do bramy cmentarnej, przypominam sobie, że znów pod wpływem dobrej myśli (Szpakowej czy mojej?) do koperty włożyłam jeszcze jedną kartkę. “Ty, który to czytasz. Nie miej wyrzutów sumienia z tego powodu i zrób z tym to, co uważasz za słuszne.” Przypominam sobie Szpaka, którego widzę oczyma wyobraźni i zostawione mi w spadku pytanie: a co, jak ktoś to przeczyta i to w pewien sposób wpłynie na jego życie czy w czymś mu pomoże? Z Cmentarza Rakowickiego wychodzę spokojna.

Jeśli zaufasz Bogu, będą dziać się cuda”.

W tym roku pogodziłam się. Przestałam pytać “dlaczego?”. Dałam radę powiedzieć: “Oddaję Ci to wszystko. Dalej boli, ale mniej. Zrób z tym, co chcesz”. I od pielgrzymki już nie boli. Powiedział: “patrz, straciłaś, ale i zyskasz”. I dał powierniczkę najbardziej bolących rzeczy. Dał piosenkę na pocieszenie. Dał nowe znajomości, oparte na szczerości, rozmowie, czasem rzekach ironii i autoironii. Dał przebaczyć.

Nie należy zbyt dużo mówić o sobie. Tylko krótko i zwięźle.”

Pisze do mnie, bo potrzebuje rozmowy. Do takiego wniosku dochodzę, gdy do pierwszej w nocy siedzę i słucham (a właściwie czytam) o nim. I mimo że na każdą wiadomość mam jakieś swoje wspomnienie i lubię mówić, o sobie zresztą też, odpowiadam półsłówkami, sygnalizując, że słucham. I przede wszystkim właśnie słucham. Ze świadomością, że on tego potrzebuje. Bardziej niż ja. Że zaufanie, które między nami się tworzy, jest niepowtarzalne i jedno słowo może je zniszczyć. Że on chce po prostu napisać, zostać wysłuchanym i nie zostanę zobligowana do dawania rad. Jakby wiedział, że tego nie potrafię zrobić. Bo to nie tego potrzebuje; potrzebuje tylko słucham i rozumiem”, co rzeczywiście robię. A proste “dziękuję” o wpół do drugiej jest najlepszą zapłatą za cztery godziny snu, jakie zafundowałam sobie w pewnym sensie z własnej winy.

- Ty się malujesz? Dlaczego? - Tak, maluję się. Podpisuję się kreską na powiece a na końcu zdania stawiam czerwoną szminkę na ustach.”

Staję przed lustrem, a maska, którą zakładam na bycie wśród ludzi, schodzi razem z makijażem pod wacikiem nasączonym płynem do demakijażu, z każdą szminką i tuszem do rzęs. Przestaję udawać kogoś lepszego niż jestem w rzeczywistości. I zostaję sobą. Ze wszystkimi wadami i zmęczonymi oczami. Uświadamiam sobie, że większość z kobiet musi naprawdę ufać i czuć się akceptowanymi by pokazać się bez makijażu światu. Tak bez udawania, bo makijaż też często robi się na psychice, moje wewnętrzne ja” też ubieram w odpowiednie ciuszki zanim wyjdę z domu, choć robię to nieświadomie. Dochodzi do mnie, że nie czułam potrzeby malowania siebie, w tych dwóch znaczeniach, ostatnio tylko w dwóch przypadkach: po prawie całonocnej rozmowie w Krakowie o Szpaku, wierze i mnóstwie innych rzeczy, kiedy byłam akceptowana w pełni ze swoim zdaniem w pakiecie przez dziewczynę, którą w zasadzie znałam półtorej doby, ale która ma podobną wrażliwość intelektualną. I na pielgrzymce.

Uważaj na marzenia – mogą spełnić się – jeśli ofiarujesz je Bogu”.

Żaden człowiek nie lubi być olewany. A zwłaszcza ja. I kiedy mówię coś, wysyłam wiadomość - czekam na odpowiedź, wiadomość zwrotną, nawet gdyby miała być monosylabowa: “ok”. Po trzech tygodniach braku odpowiedzi w modlitwie, pod wpływem chwili, żalę się i stwierdzam, że w sumie bym chciała w ramach wiadomości zwrotnej dostać cokolwiek, nawet “ok”, czy “dzięki”, jakiś znak, że wiadomość została odczytana. Zasypiam. Śni mi się właśnie dostanie tej oczekiwanej (coraz mniej, ale dalej) wiadomości zwrotnej. Po przebudzeniu z odrobiną nadziei sprawdzam pocztę, ale nic tam nie ma. Właściwie tej odpowiedzi nie ma do tej pory. Ale nie mam o to pretensji: po prostu nie sprecyzowałam, o co mi dokładnie chodzi. Ale dostałam odpowiedź? Dostałam! A że we śnie, to szczegół...

Można przenieść kogoś na plecach na drugi brzeg rzeki i zostawić. Ale można też nieść kogoś przez cały czas – w myślach. Gdzie jest wtedy drugi brzeg?”.

Szpaku, jak długo mam się za nią modlić?, pytam o to nie dlatego, że w czymś mi to przeszkadza, wręcz przeciwnie; po prostu jestem ciekawa odpowiedzi.

Nie wiem, słyszę bezradny głos, chyba do końca życia.

Uśmiecham się lekko, bo w pewnym sensie liczyłam na taką odpowiedź. No to jeszcze jedną dziesiątkę?, moja odpowiedź jest po trosze pytaniem, a po trosze stwierdzeniem na granicy z przekomarzaniem, może dlatego, że ton zakrawa bardziej o: to może jeszcze jeden kieliszeczek?. W odpowiedzi widzę rozradowane spojrzenie i szeroki uśmiech, jakby znalazł bratnią duszę.

Chcesz iść po wodzie? To czego się boisz?”

Przypomina mi się scena z filmu “Chata”, gdzie główny bohater idzie po wodzie, trzymając Jezusa za rękę. Bo zaufał. Idzie jak Piotr, ale nie wpada pod powierzchnię.

Przypomina mi się sen. Jezus stoi na środku jeziora, a mnie coś zbudziło na pielgrzymce i idę właśnie w stronę wody. Kiedy stoję na plaży i patrzę na Niego, wyciąga do mnie dłoń. “Chodź do Mnie.” Idę. Nie patrzę w dół. Ale na Niego. I idę. Jak Piotr. Po wodzie. A On się uśmiecha i dalej wznosi rękę, czekając, aż ujmę Jego dłoń w swoją.

Przypomina mi się, że ten tekst nieraz popychał mnie do zaufania, zrobienia rzeczy dla mnie trudnych.

Przypomina mi się w końcu, że sama, odkąd pamiętam, tak chciałam. Tak zaufać i iść po wodzie.

Uświadamiam sobie, że kiedyś będzie mi to dane. Tylko być może nie w dosłownym znaczeniu.

"Niech nasz gniew zakończy się przed zachodem słońca".

Bo po co on nam? Tak szczerze się zastanów, Ty, który to czytasz. Po co dyskusje, które składają się z oksymoronów: “ależ ja nie rozumiem, o co ci chodzi! Ja prowadzę konstruktywną dyskusję!” przy jednoczesnym “nie pouczaj mnie, nadgorliwcze!”, gdy ktoś właśnie konstruktywny kontrargument wysuwa? Po co wypominanie rzeczy sprzed kilkudziesięciu lat? Czy to ma sens?

Ja raczej wychodzę z założenia trochę innego. Przetraw. Wygadaj się. Odpuść. Spójrz na tego drugiego. Wyobraź sobie, że teraz ja na Ciebie patrzę. I uśmiecham się, tak po prostu, po ludzku, bez żadnej większej przyczyny. I mówię Ci, to, co nieraz sama chciałabym usłyszeć.

Dobrze, że jesteś. Po prostu.

H.K.

7 komentarzy

a.m
2018-02-01 11:42
Krótko i zwięźle. Zaufasz BOGU, będą dziać się cuda. Czego się boisz? Zawierzysz BOGU - marzenia się spełnią. Czyste serce ma pełną relację z BOGIEM ... i każdy gniew w sumieniu zakończy przed zachodem słońca. Nie czekaj! Idź od razu za dobrą myślą - natychmiast! Zdecydowanie i pewnie wykrzycz SŁOWO! Spójrz JASNO! Stań Mocno w PRAWDZIE! ... W EUCHARYSTII ... skupia się przestrzeń i czas. Gdy wyjemy do BOGA - pomaga, a gdy serdecznie BOGU ... Dziękujemy ... skutecznie spełnia się w nas marzenia CUD ... !! Warto też przenosić Kogoś w myślach przez całe nawet życie, bo to pomnaża w innych i nas ... NADZIEJĘ - WIARĘ - MIŁOŚĆ ... !! ... Haniu - Cudowne Serce, widziałem Twój list za obrazem na mogile ŚP. X. ANDRZEJA - był mokry. Nie czytałem, ale owinąłem go w mniej przemakalną folię i dalej tam jest. ... Myślę też, że gdyby wydać maleńką KSIĄŻECZKĘ pt. " Chcesz chodzić po wodzie, to czego się boisz? " , byłaby balsamem na dusze ... wśród innych książeczek ... !! ... " Postanowienie płonie ciągłym ogniem w oczach, cudownym ogniem powstającym ze spalania nieśmiałych myśli ... !! " - Wiktor Hugo , ... " Miłość istnieje po to, aby móc zacząć wszystko od początku ... !! " - Agnieszka Kubacka , ... " Zachłyśnięci pozorną wolnością, która kończy się nad ranem ... , pozbawiamy się jakiejkolwiek możliwości wyjścia stąd raz na zawsze ... schodami w górę. " - Małgorzata Kucab , ... " Przyroda pleni się obojętna śmierci. Przekroczono nieprzekraczalne. Mimo wszystko wierz w Dobro, w Piękno, w Prawdę - wszystko się odrodzi ... !! " - Krystyna Szlaga , ... " Nie mów, że ból, trud, mrok i bezsens ... !! " - Leon Rakocz , ... " Nadzieja czyni cuda, bo jest wieczna ... !! " - Tomasz Olpiński , ... " Kto dla braci pracuje ma moc za miliony - rośnie w siłę jak olbrzym o ziemię rzucony. Czas mu cegły podaje - utrwala budowę, i kładzie na jej szczycie swe piętno wiekowe. " - Maria Konopnicka , ... " Na własny ból głusi kochajmy to, co być musi. Lecz kiedy szczęściem pól zielonem zakwitnie mozół, co był siewem ... , radość boleści będzie plonem, a imię jutra będzie śpiewem ... !! " - Leopold Staff , ... " Za stołem można usiąść ... , stanąć ... , zapalić świecę ... , podzielić się chlebem. I serce można położyć na stole ... !! " - Anna Kurzeja , ... " JUTRO - w jajku ukryte. Wczoraj - spłonęło iskrą. Tu i TERAZ ... staje się wszystko ... !! " - Krystyna Wojtynek , ... " Najmniejsza Książeczka - nasuwająca piękne myśli i szlachetne uczucia ... więcej jest warta od wszystkich zakurzonych ksiąg mądrości i traktatów naukowych. " - Anatol Franz , ... . ... Nasz przyjaciel: Antoni ... w centrum Krakowa otwiera ... pełen wartościowej głębi książkowej mądrości Antykwariat - ABECADŁO ... !! Dziękujmy za ten pozytywny Boży Dar i rodzaj rzeczywistego cudu na Dziś ... Dobremu BOGU - Stwórcy świata Przyjaźni i Miłości ... !! I niech nam ŚP. X. ANDRZEJ SZPAK ... nie przestaje przenikliwie mocno śpiewać: ... " Niechaj Dobre ISKRY ... przejdą w POŻAR DOBREGO DZIAŁANIA ... !! " ... . Andreo
k.
2018-01-31 19:43
Do mnie dotarło. Im dalej w tekst, tym bardziej w sercu tworzyło się pragnienie.. czułem jak coraz bardziej odstaję od miejsca, gdzie jestem, jak coraz bardziej zmysły mnie zawodzą, jakbym przechodził w inne miejsce. Tak to na mnie zadziałało. Bardzo dziękuję! Wzbudziłaś we mnie chęć, której przez cały dzień szukałem. I bez przekonania wcześniej wykonując obowiązki teraz wreszcie czuję, że trzeba coś zmienić. To też zrobię, czym prędzej.. Zostawiam potwierdzenie, abyś i Ty poczuła, że masz udział w mojej zmianie. "Na co czekasz, głupi!".
alicja
2018-01-18 15:29
Haniu ... cóż powiedzieć ... milczenie chyba będzie wymowniejsze ... KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO O GOŁĘBIM SERCU!
a.m.
2018-01-18 13:13
Zazwyczaj nie czytam dokładnie / czasu mi brak / ... na tak wrażliwe pełne subtelnej emocji szczegółowe texty przeżyć serca i umysłu młodej dziewczyny ... , ale ten ma tak wiele dobra i wysublimowanej dobrej woli ... , że mnie bardzo zainteresował. Ukazuje mi on jeszcze wyraźniej i dokładniej osobowość Dobrodzieja - Xiędza Andrzeja ... !! Przy okazji mnie monologistę ... przywołuje ... , aby raz zatrzymać się na chwilę ... i wsłuchać się spokojnie, co w sercu Dobrej Dziewczyny twi ... i czym ono żyje ... !! Dziękuję za ten text ... i wielowymiarowo życzliwie, jak najlepiej z serca życzę ... !! Andreo
joasia
2018-01-18 12:10
kochana Haniu, na kolejnej pielgrzymce pomalujemy paznokcie...razem :) i...zmówimy Zdrowaśkę :) co Ty na to? dziękuję bardzo za ten tekst!!!
kaja
2018-01-18 10:30
cud wtop yhm...
kaja
2018-01-18 10:26
Trudno iść po wodzie, bardzo trudno...ale czasem warto odpuścić i napisac, przeczytać coś takiego, prawdziwego a więc i pięknego. Dzięki.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych