Jesteś tutaj: Strona główna / GRUNT TO BUNT Grzegorz K. Witkowski

GRUNT TO BUNT Grzegorz K. Witkowski

2011-08-16

 


Fala publikacji o kulturze alternatywnej w PRL nie opada. Dzieło „Grunt to bunt” uzupełnia dotychczasową wiedzę o festiwalu jarocińskim i polskim rocku lat 80 - tych.

Od autora: Moi drodzy! Ta książka jest trochę jak festiwale jarocińskie. Różnorodna i nieprzewidywalna. Pomysł na wydanie zrodził się w roku 2002, ale całość udało się zrealizować dopiero między marcem a czerwcem 2011. Potrzeba było dużo czasu, aby dotrzeć do uczestników. A na początku XXI w. portale społecznościowe, na których łatwo kogoś „namierzyć”, nie były tak powszechne jak dziś. Prezentowane w tym tomie rozmowy, to tylko wycinek z mojego przepastnego archiwum. 60 osób na razie, następne w tomie 2. Przepytanych jest około 300 uczestników. Od widza po gwiazdę rocka. I znowu jest trochę jak kiedyś z Festiwalem: Chcemy, żeby był, ale nie wiadomo, czy będzie, jak odpowiadał kiedyś Walter Chełstowski na pytanie o kolejne „Rytmy” w Jarocinie. Jeśli dwie, zaplanowane, części spotkają się z dobrym przyjęciem czytelników, to z przyjemnością przygotuję następne. Historia książki sięga roku 1996. Zafascynowany możliwościami Internetu, oraz zdegustowany brakiem w nim informacji o muzyce polskiej, zabrałem się za robienie stron o polskich wykonawcach (m.in. Kryzys, Śmierć Kliniczna, Radio Warszawa, Reportaż, TZN Xenna itp.), a także – w ramach witryny Tylko Rocka – zrealizowałem pierwszy muzyczny czat w Polsce (30.01.97 r. gośćmi byli Urszula i Staszek Zybowski). Czyż może zatem dziwić, że grając kiedyś w „Jarocinie” (zespoły Idee Fixe, Róże Europy, Oczy Ameryki), stworzyłem w sierpniu 1999 roku serwis, który nazwałem wtedy Jarocin Festiwal (adres www.jarocin-festiwal.com)? To właśnie na tej stronie zacząłem zamieszczać rozmowy z artystami i widzami. Po trzech latach stwierdziłem, że warto te wspomnienia ocalić od zapomnienia w postaci książki. Na razie papier „zachowuje” lepiej niż „nośniki elektroniczne”. Pragnę podkreślić, że „Grunt to bunt” nie jest papierowym odpowiednik iem serwisu Jarocin Festiwal. Obie rzeczy uzupełniają się. Pod adresem www.Jarocin-Festiwal.com/gtb znajduje się specjalna witryna, na której znajdziecie różne niespodzianki związane z książką. Jeśli chcecie podzielić się swymi uwagami na temat „Jarocina” lub tego wydawnictwa, to proszę o listy elektroniczne na adres jarocin@onet.pl lub posty na forum internetowym www.Jarocin-Festiwal.com/forum Pragnę podziękować osobom, bez których nie powstałyby serwis Jarocin Festiwal i książka. Wiesław Królikowski, Michał Wilczyński, Darek Anaszko, Stacho Pal, Marcin Jacobson, Walter Chełstowski, Krzysztof Welian, Wojtek „Cozy” Kozłowski, Ryszard Siejiński, Adam Martuzalski, przyjaciele z Jarocina oraz listy „Pawn Hearts”, a także z Forum o Festiwalu. Dziękuję! Książkę dedykuję mojej rodzinie – Gosi, Tymkowi i Jasi. „Jarocin” potrzebuje więcej Waszych wspomnień! Pozdrawiam, Grzegorz K. Witkowski

Znajdziemy w niej wywiady :

Z Anją Orthodox, Robertem Brylewskim, Tadeuszem Nalepą, Janem Pospieszalskim, Markiem Niedźwieckim i wieloma innymi...


...



Oto fragment rozmowy z ks. Andrzejem:


(...)

W takim razie „Jarocin” wcześniej czy później musiał stanąć na księdza drodze?




Tak moi hipisi zaczęli jeździć na ten rockowy „Jarocin”, który powstał w roku '80. Wreszcie w roku 1983, za ich namową, wybrałem się do Jarocina. Spotkałem się z księdzem proboszczem i mówię mu o tym, że jestem zaangażowany w duszpasterstwo młodzieży, którą nazywa się hipisami, i że oni tu przyjechali. Odpowiedział: „A tak wiem, wiem. Ja mu na to: „Chciałem trochę poduszpasterzować”. Nie wspominałem na razie, że będę chciał odprawiać mszę. Poszedłem na nocleg do salki, gdzie już spał ksiądz Rysiu Sierański i ksiądz Andrzej Madej – oblaci. Na drugi dzień poszedłem na pole namiotowe. Zawsze przygotowuję jakieś śniadanko, coś tam dokupię. No i mówię: „Słuchajcie, siadamy, siadamy, podyskutujemy. Dopiero wieczorem koncert. Trochę się ich zebrało, spali „porozrzucani” . Postawiłem świeczkę na środku, bo jest dzień, więc ogniska nie wypada. No i jakaś drętwa atmosfera. Spotkanie nie wychodziło. Niby był temat, coś się działo, ale to nie było żadne misterium. Zrozumiałem, że nie było tam modlitwy, ani słowa Bożego, nie było Eucharystii. I nie było Centrum, którym był ołtarz. Jak po raz pierwszy do nich przyjechałem na zlot do Częstochowy, to wlazłem z ołtarzem w środek namiotów. Około dwa tysiące hipisów było w namiotach, a ja z ołtarzem wszedłem w sam środek. I ten ołtarz stworzył olbrzymi Kościół. A w Jarocinie ołtarza nie było. Sam Szpak nie wystarczył, ani świeczka...Rozeszliśmy się, umówiliśmy się na wieczór gdzieś przy jakimś kościele. Pod wieczór poszedłem do kościoła. Patrzę a tam już dwóch księży przygotowuje mszę. To właśnie ksiądz Rysiu Sierański i ksiądz Andrzej Madej. Na godzinę 18 przygotowali mszę. Ja się dołączyłem. Patrzę, a tu przychodzi Marek Kotański. Jeden z kleryków zawołał: Historyczna chwila Marek Kotański jest na mszy! Wtedy nie było jeszcze Monaru. On był prawdziwym zapaleńcem, psychologiem, który zaczął działać tak bardzo społecznie, manifestacyjnie i dość skutecznie. Marek Kotański jakieś przesłanie w trakcie powiedział chyba o „czystości serca”, jednak nie całkiem w chrześcijańskim znaczeniu. Skończyła się msza i więcej nie pamiętam (śmiech)



Jakie wrażenie robił Jarocin?




Po znajomości dostałem się na stadion „koncertowy”. Po raz pierwszy w życiu widziałem i słyszałem takie nagłośnienie. To był kolos. Huk, grzmot, niesamowite. Takie było moje pierwsze wrażenie. Ale i siła tego wszystkiego...taka olbrzymia, wciągało jak magnes. Nie dziwię się, że tak działało na młodzież. Wielkie wrażenie i olbrzymie emocje. Niesamowita aura. I te „tańce” hipisowskich włosów do rockowej muzyki. Potem wychodzi zespół punkowy i jest taniec pogo. Młodzież się bawiła, wszystko „spidowało”, ale głębia serca i samotność nie była zaspokojona. Nie potrafiłem się tam bawić, a nawet się znużyłem, zwłaszcza przez słabsze zespoły. Wydawało mi się, patrząc po bokach, że nie wszyscy dali się temu zjawisku porwać. Wystarczyło mi, że zobaczyłem, co to jest i już potem nie chodziłem na koncerty. Jednak interesowała mnie sama młodzież. Tak od strony wewnętrznej. Ich dusza, ich sprawy, ich problemy, odkąd zaczęli przychodzić na spotkania towarzyskie we Wrocławiu. Na koncerty zacząłem jeździć, by dostarczyć im przeżyć duchowych.



Jak ksiądz ocenia Jarocin?




Było to stworzenie okazji do wyżycia się młodzieży. I to takiego olbrzymiego korzystania z wolności. Hipisowska wolność – najdłużej młodzieżowa. Wyrywali się z pęt szkoły, z pęt rodziny, różnych organizacji i na festiwalu poczuli swoją siłę. Odejście od...przez wejście w trans...Swoistego rodzaju muzyczna mistyka. Człowiek potrzebuje mistyki. Muzyka ma coś z mistyki. Muzyka jest podobno izbą, która łączy ziemię z niebem. Ja też jestem chyba „z urodzenia” księdzem i muzykiem, a nawet kontynuuję festiwal piosenki religijnej „Sacrosong”, któremu w latach 70-tych patronował Karol Wojtyła. Mistyka muzyki, to swoistego rodzaju uniesienie, nieraz do nieba. Muzyka chyba także zagłusza sumienie, ale czy oczyszcza? Przecież każdy z tej młodzieży, jak każdy człowiek ma swoje sumienie. Ma jakieś winy nagromadzone, rany duchowe. Szokowa muzyka je tłumi. Do tego nerwowo papieros za papierosem. Większość absolutna większość paliła tytoń namiętnie. I popijali herbatą. Mocną. Kawa nie. Alkohol nie był modny u hipisów. Narkotyki? Nigdy nie potrafiłem powiedzieć jaki procent, ale były. 
Uważam, za słynnym hipisowskim „Prorokiem”, że element teologiczny w Ruchu uratował wielu od wejścia w tę „śmierć na raty”. (...) Dlatego między innymi krzewiliśmy ideę: "Dzieci kwiaty, ale z legitymacją studencką" (śmiech). Ci, którzy się uczyli - i wrócili do wiary- ambitnie do matury dochodzili, potem na studia, to przetrwali. A ci, którzy nie, poszli w narkotyki...To straszne. Nie chcę tego wspominać. Obliczać. Coś przerażającego. Rozpacz. Nie tyle im się chciało ćpać, ile zmienić i ułożyć sobie życie. Szukali przyjaznych ruchów, lecz nie mogli się zmieścić w oazach czy neokatechumenatach. Tysiące młodziezy umarło, zginęli, tutaj nie moge tego wspominać, nie moge, bo to nas przytłacza. Tutaj wszyscy duspaszterze i organizatorzy, terapeuci i lekarze muszą uderzyć się w piersi, że nie zapobiegli, nie rozwiązali problemu, nie zahamowali tego nieszczęsnego "zapotrzebowania". (...)



W miesięczniku „Non Stop”, w październiku 83 roku napisano m. in. : „Piesza pielgrzymka idąca z W-wy do Częstochowy (w czasie trwania festiwalu), składająca się z hipisów, nawiedzonych gitarzystów i różnych innych dziwnych ludzi, którzy tworzyli kilkuosobową grupę uczestników pierwszych jarocińskich festiwali, niosła pewnego dnia transparent „Tylko świnie siedzą w Jarocinie”. Czy Ksiądz pamięta taką sytuację i jak to się ma do pobytu Księdza w „Jarocinie”?




O przypomniałeś mi dość istotną rzecz! Trzeba przypomnieć, że hipisi poszli na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy po raz pierwszy w roku '78. To był ich pomysł. Nikt nikogo, oczywiście, nie zmuszał. Pełna tolerancja. Najpierw szło nas 40 osób na następny rok 100, na trzeci rok 200 i czwartego roku już nam nie pozwolono iść razem w pielgrzymką warszawską, studencką. Pamiętam, jak staliśmy w Warszawie na placu Zamkowym i czekaliśmy na decyzję (śmiech). Pięćset osób! Rzeczywiście taka grupa nie mogła iść z pielgrzymką ogólną. Wszyscy byli shipisiali (śmiech). Przewodnik powiedział „Księże Andrzeju, idźcie sobie swoją trasą”. Nie wiedzieliśmy co zrobić. I teraz sobie przypominam, że ja z tą grupą hipisów byłem w Jarocinie, w 1983 roku, wcześniej, a w trakcie Festiwalu wyjechałem, żeby dotrzeć na pielgrzymkę. Tak właśnie musiało być.

I teraz wracam na plac Zamkowy. Ponieważ nie pozwolono nam iść, rzuciłem hasło: „Jedźmy na Festiwal do Jarocina. Właśnie tam byłem i jest super. W tym roku koncerty trwają kilka dni, więc jeszcze trochę uda się obejrzeć.” Wspomniałem już o tym, że hipisi ostrożnie podchodzili do Jarocina. Większość tych ludzi, którzy byli ze mną wtedy w Warszawie, szła już nie pierwszy raz. Wiedzieli dokładnie jaką wartość ma pielgrzymka; te piosenki, ta droga, ta cała mistyka tej wędrówki. No i ktoś po to, żeby storpedować moją propozycję powiedział: „Andrzeju, ty nas w to bagno?” I ktoś rzucił hasło: „Wszystkie świnie siedzą w Jarocinie.” Nie pamiętam czy był jakiś transparent. Możliwe...

Przystałem na ich propozycję, pogodziłem się z tym, że do „Jarocina '83 „ już nie wrócę (śmiech). (...) Zamiast Jarocina wszyscy wybrali tę pielgrzymkę. I jak już ci wspomniałem nie wszyscy hipisi mieli jednakowy stosunek do „Jarocina”. Muzyka tam grana nie wszystkim odpowiadała. Tam było dużo szumu, a oni woleli mistykę – mieli blues. Blues jest mistyczny, religijny. I chyba dlatego większość naszych zlotów festiwalowych odbyło się na imprezach, na których tego bluesa było po prostu więcej...

Czyli ksiądz i hipis - był ksiądz na tak wielu przeróżnych koncertach i festiwalach, że niejeden fan rocka mógłby pozazdrościć.


Dokładnie. Jeszcze nie powiedziałem, że oprócz festiwali zacząłem jeździć z hipisami na dzikie zloty. Jak na przykład ten pierwszy w miejscowości Grybów. Przyjeżdżamy, rozbijamy namioty na łące. Jest jakiś posiłek. A tu przyjeżdża kilka wozów milicyjnych. Zauważyłem, że niektórzy wcisnęli coś w bochenek chleba – no jasne – narkotyki. To ich gubiło. Milicja zabrała nas wszystkich na komendę i zostałem przesłuchany przez komendanta. Komendant wszystko zrozumiał, nie dowiedział się o narkotykach, ale kazał się z Grybowa wynieść wszystkim. Potem był jeszcze zlot w Sokołowsku, nad granicą. Też nas milicja zwinęła i nakazała opuścić teren. Te wspólne sankcje z powodu milicji bardzo mnie z nimi związały. Stałem się dla nich „równym bohaterem” - może liderem, chociaż tego nie chciałem, ale angażowałem się mocno. Inne zloty także się pojawiły i Jarocin był po prostu jednym z nich. Jedzie grupa „na Jarocin”, rozbijamy wspólne namioty, trzymamy się razem. To już była taka związana wspólnota Andrzej i wspólnota hipisowska (po wielu latach używa się także określenia „zloty szpakowsko- hipisowskie”. Wspólnota, ruch. „Ruch” to było święte słowo. Jestem w ruchu. Tak się zaangażowałem w ten Ruch, że był dla mnie ważniejszy, niż mój zakon. Można nawet powiedzieć, że młodzież była moim zakonem. O jakbym pragnął żeby te czasy wróciły. Byliśmy przyjaciółmi....



Wiele osób postrzega hipisów jako opozycję w stosunku do chrześcijaństwa...


-Nie, absolutnie nie. Tak nie było w Polsce. Pamiętasz film Hair ? Branie na siłę do wojska. W Polsce po tym filmie młodzież częściej przyłączała się do ruchu. Popatrz oni mieli rację, że nie wolno brać do wojska i uczyć człowieka zabijania. Z ideologi hipisowskiej zrodził się Ruch „Wolność i Pokój”. Doprowadzili do tego, że służba wojskowa przestała być obowiązkowa. Do tego się przyczynili. Hipisi woleli iść do psychiatryka niż do wojska. W wojsku robiono „wodę z mózgu” tym młodym polskim chłopakom. Wpajali im głupoty o imperialiźmie zachodnim, to były absurdy i w ogóle durne lata. Mam na myśli „zimną wojnę”. Hipisi utworzyli taką „opozycję”, powiedzmy ruch oporu, który się nie zajmował polityką. Po prostu polityka była im obca. Ja również byłem apolityczny i to mnie z nimi łączyło. Nigdy się przez wiele lat nie naraziłem milicji z powodu polityki jako ksiądz.
(...)
Pozostała część wywiadu w książce, do lektury, któej gorąco zachęcamy :)

10 komentarzy

Skywalker
2012-07-19 19:18
Witam Na allegro jest juz TOM II. Oprócz wielu: O. Andrzej Madej, Mixer, i komentarze x Szpaka i Kaji. Mocna sprawa to świadectwo Andrzeja Sowy... Lepiej ten tom wyszedł niz tom 1
Skywalker
2011-09-09 01:12
Polecam recenzję Stefana Sękowskiego w najnowszym Gościu NIedzielnym
http://gosc.pl/files/11/09/07/403391_01_GN36_30.jpg
kaja
2011-08-22 19:24
Powodzenia zatem
Skywalker
2011-08-22 12:27
Hip(?) \"Pytania o.k. Najważniejsze chyba, że je zadałeś. Księża nie są w modzie. Punk\\\'s rules. \"
Dzięki za dobre słowo. Jako tzw \"chłopcy do bicia\" to są ;-)
Skywalker
2011-08-21 22:05
@Kaja \"Aleksandra Kwaśniewskiego do istnienia tego festiwalu i inne, najlepiej pokazuje jak odgórnie sterowany był to bunt. \" W tamtych czasach bez PZPR albo ZSMP nic nie mogło się odbyć :-) A szczególnie na tak dużą skalę. Na prowincji to trochę inaczej wyglądało. Miasteczko namiotowe do 89 roku robiło ZSMP. I dobrze to robili... Dlatego też nie ma co wyciągać pochopnych wniosków. Na razie nikt nie znalazł dowodów, że to był wentyl bezpieczeństwa... Myślę, że gdyby ktoś coś takiego wymyślił, to już by się do tego przyznał :-) A różne sytuacje w polskim rocku były, łącznie z tą, że teksty, całkiem zgrabne i poetyckie, dla SBB pisał kapitan SB.
Skywalker
2011-08-21 21:44
@Kaja \"Mainstreamowe media pewnie z tego powodu przemilczą tę pozycję, ale na tym chyba polega alternatywa\" Wiesz, jak w 3 tomie umieszczę tzw celebrytów to nie będzie problemu :-) I może coś w tym jest, że nie trąbią o tym w Kawie czy herbacie etc :-) Przedstawiam Jarocin oczami tych, którzy są mniej znani, albo są przemilczani. Staram się znaleźć jakieś mniej znane fakty, ale istotne dla Festiwalu. Prostuję tzw \"legendy\" :-))) Jak na przykład ta z \"W Jarocinie siedzą świnie\" :-))) Nie sądzę, żeby przez Kwaśniewskiego ktoś coś blokował. :-) To że tam był jest powszechnie znaną sprawą. Natomiast świadomie w 1 tomie unikałem celbrytów, w 2 tomie też będę trochę unikał. Natomiast 3 tom złożę z samych celebrytów, żeby mi się sprzedał :-)))) Bo ileż można czytać o Jarocinie? 2 tomy wystarczą, a tu jeszcze 3 tom chce autor wydać??? ;-))) Dzięki za przeczytanie. i ponawiam apel x. Szpaka, który z anielską cierpliwością ustalał fakty - będąc przy okazji w szpitalu :-))) - dopiszcie swoje wspomnienia oczywiście. Może coś w tym wywiadzie poknociliśmy? GW
A. Szpaku
2011-08-19 20:45
Dzięki natarczywej przyjaźni autora książki wydobyłem z pamięci kilka refleksji i faktów. Kosztowało to nie mało poprawek, których by się zdało jeszcze więcej dokonać. Spróbujcie też WY się wysilić i coś \"od siebie dopisać\" . Przecież każdy może od siebie powiedzieć: \"jakie wrażenie zrobił na mnie Jarocin\" albo: \"czy byłem w opozycji do Jarocina? A może Jarocin itp.są \"imprezami bezmyślności?\"
kaja
2011-08-19 19:52
Przeczytałam całą książkę właściwie tylko ze względu na ten wywiad i nieoczekiwanie znalazłam w niej obraz PRL-u, zgadzający się z moimi ocenami tamtej rzeczywistości, niekoniecznie poprawnymi politycznie. Ciekawostka odnośnie przyczynienia się Aleksandra Kwaśniewskiego do istnienia tego festiwalu i inne, najlepiej pokazuje jak odgórnie sterowany był to bunt. Mainstreamowe media pewnie z tego powodu przemilczą tę pozycję, ale na tym chyba polega alternatywa. Fajnie, że są jeszcze ludzie dla których nie liczy się sława i pieniądze, a prawda. Myślę, że stworzyłeś coś ponadczasowego. Pełen Szacun.
Skywalker
2011-08-18 22:53
Napiszcie co sądzicie o mojej z x Szpakiem rozmowie -- fragmencie :-))) Pozdrawiam, GW autor pytań ;-)
Skywalker
2011-08-18 22:49
Tam mi się czeski błąd w książce wkradł: Trzeba przypomnieć, że hipisi poszli na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy po raz pierwszy w roku \'87 a powinno być oczywiście w \'78!!!

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych