Jesteś tutaj: Strona główna / List z pielgrzymki

List z pielgrzymki

2011-09-01

Nie chcę pisać o tym, czym była pielgrzymka, a czym już nie jest. Nie będzie tu żadnych odniesień do przeszłości i porównań, gdyż brak mi wiedzy na ten temat i nie uważam za ważne, skupianie się nad tym.


Istotnym jednak, wydaje mi się opowiedzenie Wam o tym, co ten czas zdziałał we mnie w trakcie pielgrzymowania oraz co pozostawił. Jak to obok pięknych doznań i widoków, wdarła mi się do wnętrza, lekka zawierucha i wydobyła na wierzch wiele spraw i uczuć dawno skrywanych - tutaj pragnę podziękować Magdzie, że pomogła odkryć gdzie jeszcze boli. W założeniu miało być mi przecie lekko i przyjemnie, pośród ciekawych ludzi i pięknych dróg...


Nie często spotykam ludzi żywo zainteresowanych swoim rozmówcą - autentycznie zainteresowanych - patrzących Ci głęboko w oczy - nie czekających niecierpliwie, aż dokończysz, by bez nawiązywania do Twojej wypowiedzi, szybciutko przejść do mówienia o sobie - wypychania z siebie słów.


Bardzo szukam takich ludzi, wnikających w Twoją istotę, przedzierających się przez powierzchowność. Takich, którzy od rozmowy o niczym, przechodzą do tego, co w Ciebie wnika. Słuchają, wykazują żywe zainteresowanie, tym kim jesteś, Twoją historią. Ludzie, którzy są tu i teraz - nie tęsknią za tym, co minęło, nie wyczekują tego, co nastąpi lub nie. Są tu, w tym momencie, w relacji z Tobą - doświadczając tego, co daje im właśnie ta chwila, która przecież nigdy nie będzie taka sama. Będąc w niej prawdziwie, tu i teraz - żyją autentycznie. Zawsze miałam problem w zakotwiczaniu się w teraźniejszości, w doświadczaniu tego, co niesie stająca się chwila, rozmyślając wiecznie o minionym. Chwilami udawało się to - tu z Wami. Jednak jeszcze dużo pracy nad tym.


Kolejną potrzebną i trudną rzeczą, której nie oczekiwałam, a która podziałała się dzięki rozmowom i dialogowanym mszom - było wydostanie się na samiuteńki wierzch, tego we mnie, co wydawało się być dawno załatwione - z czym sobie poradziłam. Przekonałam się, że w istocie były to sprawy zepchnięte pod dywan. To się zadziało poprzez niektóre zwierzenia na mszach - poprzez Wasze mówienie o konkretnych, często trudnych sprawach, które okazywały się być nam wspólne.
Przy własnych świadectwach ograniczałam się raczej do wniosków wyciągniętych z tego, co się w życiu podziało i z tego, co niektórzy z Was nazywali po imieniu. Dbałam o to, by dokładnie przemyśleć, co powiem, jakich użyję słów, no i zwykle wychodziło bardzo górnolotnie, składnie, ładnie i tyle.
Dialogi pielgrzymkowe dodały mi odwagi do nazywania rzeczy po imieniu i dzielenia się własnymi doświadczeniami. Myślę, że skoro Twoja historia jest mi bliska i ta świadomość pomaga mi żyć - to i może moja zadziała tak na Ciebie - bo będzie prawdziwa, konkretna i autentyczna. Bo opowiem Ci o moim konkretnym doświadczeniu.
Wasze nazywanie rzeczy po imieniu - w świadectwach i rozmowach w drodze, pozwoliły mi odkryć niejako na nowo, jak bardzo można się pomylić, myśląc, że inni są szczęśliwsi. Słysząc o cierpieniu niektórych z Was - wyrwałam się do świata innych, wyszłam ponownie ze swojego światka, gdzie człowiek lubi czasami pastwić się nad sobą, rozmyślając o swych bolączkach i zapomina, że kurcze - przecież obok jest człowiek i też swoje dźwiga i to jak dzielnie dźwiga i jeszcze nie sam, ale z Bogiem.
Treści, które niosła ta pielgrzymka sprawiły, że przestałam maksymalnie kontrolować swoje emocje, wyszło ze mnie wiele skrywanych spraw, z którymi widać jeszcze trzeba się zmierzyć
Nie spodziewałam się, że będzie ciężko. Idąc na pielgrzymkę myślałam raczej o pięknej trasie, ciekawych ludziach, kupie śmiechu i zabawy, oczywiście o doznaniach duchowych też, ale tych łatwiejszych do przetrawienia, a tu zaskoczenie, chyba trzeba zdać się na Boga, a nie zgrywać twardziela, który sam wszystko udźwignie i jeszcze twierdzić, że go to dźwiganie w żaden sposób nie zmęczy i nie zaboli. Wyszło na jaw, co jeszcze boli i za pomoc w odkryciu tego Wam dziękuję.
Idąc miałam możliwość usłyszeć samą siebie, tą swoją stronę, która wciąż potrzebuje uleczenia
Szukam intensywnie takich moich miejsc, korzeni, tożsamości i wydaje mi się, że wśród Was będzie jedno z takich właśnie miejsc moich.


Dzięki!


Wasza Magda.

5 komentarzy

Dorota
2011-09-04 17:56
Magda wyraziłaś to co ja doznałam i zyskałam uczestnicząc (z doskoku) w Pielgrzymkach wiele lat temu. Pozostanie we mnie to na zawsze i zapewne w Tobie również. Dziękuje Ci za te słowa.Wiem już, że nie jest ważne jak często się bywa na Pielgrzymce tylko ile się z niej zyskuje i daje innym. Pozdrawiam.
alicja
2011-09-04 07:41
Madziu - jesteś niesamowicie autentyczna w tym, co mówisz. Myślę, że swoim listem pomożesz wielu osobom otworzyć się na rzeczywistość miłości, za którą tęsknimy, ale nie wiedzieć czemu równocześnie jej się tak boimy, że chowamy się za różnymi sztucznościami, maskami. Dziękuję :)
Marcin
2011-09-03 12:24
Fajnie że ktoś wreszcie nie skupia się na tym jak było, a jak jest.
A. Szpaku
2011-09-02 19:28
No proszę Magdziu. Nie miałem możliwości, żeby poznać Twoją tajemniczość, a tu wyrąbałaś taki ekstra list. Dopiero co napisałem w komentarzu do filmu Gabrysi, żeby ujawniać tych wyrazistych pielgrzymów, a tu sami się ujawniają. Dzieki Ci Magdziu za te słowa, bo wielu z nas spełniało kapłaństwo powszechne przez wysłuchanie. 1-si chrześcijanie spowiadali się sobie nawzajem. Ważne jest Twoje stwierdzenie dla nas, że homilie dialogowane są znakomitym charakterem naszej pielgrzymki. I coraz bardziej stajemy się wykonawcami nowej ewangelizacji bł. JP II, że młodzież ewangelizuje młodzież.
Aga
2011-09-02 13:25
Miłość jest tym, co łączy nas z rzeczywistością....

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych