Jesteś tutaj: Strona główna / Chwała niech będzie Ojcu Chwała i Synowi Chwała i Duchowi Chwała Bogu w Trzech Osobach!

Chwała niech będzie Ojcu Chwała i Synowi Chwała i Duchowi Chwała Bogu w Trzech Osobach!

2012-04-04

Chcę Wam moi współparafianie - ludzie różnych dróg opowiedzieć kawałek swojej drogi. Drogi do szczęścia. Od fascynacji poprzez zniewoloną wolność, chorą miłość, upadek, aż do zepsucia moralnego i nierozróżniania dobra i zła. Wszystko w imię źle pojętych ideałów humanizmu, źle pojętych takich filarów jak pokój, miłość wolność. Pokój za wszelką cenę ze wszystkimi. Kosmiczne kompromisy bez zasad, godzące w idee pokoju i we mnie samego. Miłość, ale tylko dla wybranych, dla tych, z którymi dobrze się czuję i lubię przebywać. Wolność nie liczącą się z niczym i nie biorącą odpowiedzialności za cokolwiek. Wszystko w imię poszukiwania wartości ekstra uniwersalnych, jakiegoś wymieszania barw. Nierozróżniania bieli od czerni, dobra od zła, miłości od pożądania, łagodności od chamstwa. Taka właśnie "nowa era".

Kawałek drogi zacznę od końca lat dziewięćdziesiątych. Wtedy zaczął się dla mnie czas coraz większego obsuwania się w dół. Miałem na karku trzydzieści lat życia w tym dziesięć głębokiego nurkowania w brunatno-wiśniowej goryczy. Podawanej igłą trzy-pięć razy dziennie heroiny. Oczywiście żyłem w świecie wyimaginowanym przez siebie i to wydawało się być apogeum szczęścia. Wyglądałem z grubsza nieźle i trudno było powiedzieć o mnie narkoman. Było tylko kilka osób, które o tym wiedziały. Żyłem sobie tak robiąc co chce i kiedy chcę.


W tamtym czasie Bóg pozwolił, aby moja droga skrzyżowała się z drogą Ewy. I w sumie było nam bardzo fajnie, aż po kilku tygodniach w dość dramatycznych okolicznościach moje uzależnienia wyszło na jaw. W Ewie wiara, nadzieja i miłość w połączeniu z młodzieńczym zapałem wzięły górę. Ja pełen zwątpienia i niewiary nie robiłem nic, aby nasz związek uzdrowić. A takie nic nie robienie było pogrążaniem się w odmętach nałogu. Po ponad dwóch latach urodziła się nam córeczka. Dla wielu narodziny dziecka są impulsem do przemiany życia i przewartościowania hierarchii ważności. Dla mnie tak niestety nie było. Choć bardzo cieszyłem się z Polci to jednak nie miałem siły na zmiany, a czas był najwyższy. Niemoc brała się z braku wiary w siłę miłości. Ewie coraz ciężej było znosić stagnację i brak perspektyw na wspólną przyszłość. Ja coraz więcej czasu poświęcałem heroinie, coraz rzadziej bywałem w domu. Przyspieszałem tempo w zatracaniu się. Wiosną Ewa miała już tego dosyć, ale nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Bo choć nienawidziła mojego uzależnienia, to jednak bardzo mnie kochała. Zaczęła się głęboko modlić o nas. Wraz ze znajomymi często oddawali mnie Bogu w charyzmatycznej modlitwie wstawienniczej. Także pościli w mojej intencji. Zaraz potem przyszły odważne kroki w życiu. Najpierw osobne wakacje, a po nich osobne zamieszkiwanie. Spotkania nasze i tak były codzienne bo Ewa studiowała, a ja codziennie jeżdżąc przez całe miasto opiekowałem się Polcią. Coraz częściej razem modliliśmy się prosząc Pana o naszą przyszłość. I choć sam ze sobą nic nie robiłem to jednak Łaska płynąca z nieba kropla po kropli drążyła moje skamieniałe przez lata serce. Modlitwy zostawały wysłuchane, a Duch Święty zaczął mówić m.in. przez bliskie nam osoby. Zaczęły dziać się dziwne rzeczy.


W lutym dość niespodziewanie pojechaliśmy na FRAMĘ (tj.Borysowisko). Wieczorem na pełnej mocy adoracji Łazik czytał piękny rozrywający serce tekst o miłosierdziu pt."Oto stoję u drzwi i kołaczę". Następnego dnia poszliśmy do spowiedzi. Ewa do Borysa, który powiedział, żeby była cierpliwa bo wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ja przy rozgrzeszeniu od Przema usłyszałem, że mam jak najprędzej ożenić się z Ewą. W tamtym czasie wcale nie myślałem o ślubie. Raczej pielęgnowałem swoją niemoc, a nie rozmyślania o przyszłości. Dla grzejącego liczy się chwila obecna i to czy ma następną działkę a jutro jest daleko. Zbyt daleko by je dostrzec, a zarazem blisko bo wiadomo, że jutro znów trzeba zatroszczyć się o działkę i tak z dnia na dzień. Tak więc słowa Borysa i Przema były raczej z gatunku fantastyki. Tak mało wtedy wiedziałem o Bożej mocy. Po powrocie do Łodzi zaczęły się takie same dni. Jednak były tylko dwa. Oto stał się CUD. W środę popielcową Bóg zabrał mi uzależnienie. Tak po prostu. W jednej chwili. Bez bólu, bez objawów abstynencyjnych. Delikatnie jak tylko Jezus potrafi. Po raz pierwszy od ponad dwunastu lat obudziłem się rano i zauważyłem, że nie muszę przygrzać! Nie potrzebowałem już porannego strzału! Cud Wielki! Tego nie wyjaśniają podręczniki psych-medyczne tego świata. To łaska pochodząca od samego Boga! Przez Wielki Post codziennie chodziłem na Eucharystię. Najbardziej chyba z radości i wdzięczności. Ledwo żarzące się światełko w jakimś niekończącym się tunelu zmieniło się ogromne ciepłe bliskie i wyraźne światło. Odnalazłem w sobie tak długo oczekiwaną wiarę, nadzieję i miłość. Doświadczyłem przecież bezgranicznej, bezinteresownej miłości Tego, który Był, który Jest, i który Przychodzi. Przyszedł do mnie, aby uwolnić mnie z kajdanów niewoli jakie sobie zafundowałem na własne życzenie zachłysnąwszy się światem, jego magią kłamstw i złudnego szczęścia. To był czas Łaski przeogromnej. Po świętach Zmartwychwstania Pańskiego przygotowywałem trasę pielgrzymki. Omawiając szczegóły Szpak powiedział: "...tu w sobotę będzie ślub, jeszcze nikt mi nie zgłosił, ale wiem, że będzie na pewno". Wtedy też z Ewą zaczęliśmy trochę myśleć o ślubie, ale wydawało się, że przed pielgrzymką nie zdążymy wszystkiego pozałatwiać. Przecież nawet Polcia nie była ochrzczona. Na zlocie w Krakowie Andrzej przed Eucharystią bardzo długo modlił się z zamkniętymi oczami. Patrząc na niego miałem nawet wrażenie, że krzesło, na którym siedzi unosi się nieco nad podłogą. Tak pięknie wtedy wyglądał... Przy znaku pokoju wystartował zza ołtarza jak torpeda. Mijając ludzi zatrzymał się przede mną i przytulił tak mocno jak dobry tatuś, aż dech mi zaparło i zrobiło się cieplutko, a zamiast "pokój z Tobą" usłyszałem: "Robert ożeń się z Ewą, jesteś tego godzien". Te słowa były dla mnie umocnieniem dotyczącym decyzji Ochrzciliśmy Polę. Bóg coraz wyraźniej przygotowywał nas do tego dnia. Dzwoniąc chyba ze dwa razy w maju do Szpaka pytałem czy zgłosił ktoś chęć wzięcia ślubu na pielgrzymce, odpowiadał, że jeszcze nie, ale ślub będzie na pewno. W końcu zadzwoniłem i powiedziałem, że jeśli termin jest wolny to ja zgłaszam ślub z Ewą. Na co Andrzej całkiem spokojnie odpowiedział, że wie o tym i cieszy się, że nareszcie sam mu to powiedziałem.


Była to ogromnie ważna pielgrzymka , a jej hasło to: "Świadectwa Ewangelii, modlitwy i twórczości". Tak bardzo odzwierciedlająca nasze życie, nasz kawałek drogi. Od czasu decyzji niesamowite rzeczy zaczęły się dziać lawinowo. Pieczęcią z nieba był telefon od biskupa Antosia, który powiedział, że będzie na naszym ślubie. Był to bardzo ważny dzień w naszym życiu. Przygotowywani byliśmy długo choć w sumie nie tak długo żyjąc we wstrzemięźliwości seksualnej przez ok. półtora roku. Wszystko po to , aby skosztować świętości w naszym życiu. Tym razem w pełni naszym, nowym, pobłogosławionym przez Boga. Można by długą książkę napisać. Dziś mamy dwoje pięknych dzieci, a trzecie w brzuszku Ewy dorasta do wyjścia na świat. Błogosławimy Pana Naszego Jezusa Chrystusa za obfitość łask jakimi nas każdego dnia obdarza. Dziękuję Bogu za to, że bez większego szwanku, zdrowego wyprowadził mnie z okrutnej jazdy bez trzymanki. Może po to, abyś dzisiaj to Ty człowieku różnych dróg przeczytał i razem ze mną chwalił Boga za Jego Wielkie Dzieła. Dziękuję wszystkim za modlitwę i troskę. Dziś wiem, że skoro Chrystus umarł i zmartwychwstał to nie ma w Nim rzeczy niemożliwych Alleluja!

Robert Świtalski 2007 r.

Wkrótce dalszy ciąg...

6 komentarzy

Vinci
2016-04-28 05:12
Robert jaki można mieć kontakt, z Tobą? Znamy się ze szczenięcych lat ja brat dwóch starszych sióstr. Ciekawe czy skojarzysz. ;)
a.m.
2016-01-18 19:50
Robercie, Twoje Świadectwo pozwala wątpiącym wejść na Drogę Wiary ... !! To Bardzo Dobry i Jasny Prawdziwy ZNAK dla trwoniących swoje życie i wartościowy czas ... , by kierując się nim wyjść skutecznie z krainy ciemności ,,, !! andreo
chrzanka
2012-04-18 16:44
dziękuję z duszy za odwagę świadectwa. Alleluja!
derek
2012-04-06 23:44
I jak uwierzyć mam/?
majka
2012-04-06 23:32
Roberto! Jesteś wielki! Miałam tę przyjemność obserwować Was i wiem, że powyższe świadectwo to nie ściema. Pamiętam jeszcze czasy, gdy z uporem twierdziłeś, że kochasz Ewę i właśnie dlatego się z nią nie ożenisz... Wiara Ewy i jej cierpliwość są niezwykłe!
szpaku11
2012-04-04 21:42
Drogi Robercie. Kiedyś napisałem zupełnie samodzielnie taki dość dobry traktat o Łasce. Wygłosiłem go nawet na sympozjum w Warszawie i został doceniony. Łasce poświeciliśmy dwie pielgrzymki a na innych wspominaliśmy. Celowo pisze z dużej litery Łaska, bo jest ona fenomenem zbawienia przez Boga. Pierwszym który go w 100% doświadczył był łotr na krzyżu i w kategorii Łaski był więkkszym od Jana Chrzciciela, który mimo świętości i męczeństwa nie był jeszcze w Niebie. Łotr usłyszał słowa od Zbawiciela: \"dziś ze mną będziesz w raju\". Za jeden akt skruchy - WIECZNE SZCZĘŚCIE. Ten gość nie stałby się łotrem gdyby wcześniej Chrystus udzielił mu zbawienia. Dlatego Bóg Sędzia Miłosierny rozumie każdego człowieka. To co Jezus dokonał w życiu jest niepowtarzalne. Nikt z ludzi takich znaków i cudów nie czynił. Lecz cudem cudów jest Łaska Krzyża, Łaska zbawienia i zmartwychwstania ducha, razem ze zbawieniem psycho-somy. Na zakończenie ciekawy, podobny do Roberta fakt. Podczas pielgrzymki podchodzi do mnie gość i mówi, ze był na Mszy w Brodnicy, na której się nawrócił, że tylko prosi o formalne rozgrzeszenie ponieważ grzechów już w nim nie ma. Doznał takiej Łaski, że w czasie Mszy wszystko nagromadzone w duszy zło zniknęło. Dawniej taki stan uzyskiwali ludzie dorośli po chrzcie, albo ludzie pojednani przed śmiercią. Dokładnie - mówił, jakby nastąpiło wyzwolenie od złego ducha. I podsumuję swój głos prawdą, że wyzwolenie od jakiegokolwiek nałogowego zła MUSI BYĆ CUDEM ŁASKI. A z całym szacunkiem do osoby, Mahomet, Budda, czy Konfucjusz takich cudów nie udzielają tylko sam Bóg, zwycięzca piekła i szatana. Właśnie zbliżają się DNI ŁASKI i trzeba podziękować Robertowi, że dał nam NA TEN CZAS szczere I POTRZEBNE \"świadectwo MODLITWY EWANGELII I MIŁOŚCI.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych