Jesteś tutaj: Strona główna / Ksiądz Andrzej od hipów - Nowiny 24

Ksiądz Andrzej od hipów - Nowiny 24

2012-06-02

Ksiądz Andrzej od hipów

Dodano: 25 lipca 2003, 0:25 Autor: JAROMIR KWIATKOWSKI

Potępiać trzeba grzech, a nie człowieka. Człowiek może mieć jakiś nałóg, słabość, ale nie cały jest zły. Nie trzeba szukać w nim zła, lecz dobra - powtarza ks. ANDRZEJ SZPAK, salezjanin z Rzeszowa, duszpasterz narkomanów i hippisów. Pracuje z nimi od 30 lat.
Ks. ANDRZEJ SZPAK - człowiek-legenda. Na co dzień pracuje w parafii Opatrzności Bożej w Rzeszowie. Jego zainteresowanie ideami kontrkultury, muzyką i poezją rockową sprawiło, że stał się osobą lubianą i szanowaną w środowisku polskich hippisów. Pod koniec lat 70. rozpoczął organizowanie pieszych pielgrzymek do Czestochowy, których uczestnikami byli młodzi ludzie, zbuntowani wobec rzeczywistości - przede wszystkim właśnie hippisi. Początkowo przyjaciele Szpaka jako

Ks. ANDRZEJ SZPAK - człowiek-legenda. Na co dzień pracuje w parafii Opatrzności Bożej w Rzeszowie. Jego zainteresowanie ideami kontrkultury, muzyką i poezją rockową sprawiło, że stał się osobą lubianą i szanowaną w środowisku polskich hippisów. Pod koniec lat 70. rozpoczął organizowanie pieszych pielgrzymek do Czestochowy, których uczestnikami byli młodzi ludzie, zbuntowani wobec rzeczywistości - przede wszystkim właśnie hippisi. Początkowo przyjaciele Szpaka jako "Biało-Czarni" wchodzili w skład akademickiej grupy warszawskiej, w 1982 r. utworzyli samodzielną grupę pod nazwą "Ogólnopolska Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg". Pomiędzy pielgrzymkami organizuje hippisowskie zloty. (fot. TADEUSZ POŹNIAK)

To oni go znaleźli. A może znaleźli się wspólnie? - Przyszli szukać księdza - oczy szpakowatego mężczyzny w koloratce zasnuwa mgła wspomnień. - A ksiądz ich nie wyrzucił, tylko z nimi pogadał - opowiada o sobie.

500 hipów przed kościołem

Przez kilka lat chodzili razem na Jasną Górę z Pieszą Pielgrzymką Warszawską. Zaczęli od 40 osób, z każdym rokiem było ich coraz więcej. Obserwował ich podczas mszy. Zachowywali się jak "normalna" młodzież: skupieni, rozmodleni. Powiedział wtedy: - W was jest wielka siła. A jeden z nich na to: - Andrzej, policja nas ściga, bije, ludzie traktują nas z dystansem, a ty nas nie potępiasz?! 
21 lat temu nie poszli z warszawską pielgrzymką, choć bardzo chcieli. - Nasza grupa liczyła już 500 osób - wspomina ks. Andrzej. - Proszę sobie wyobrazić 500 długowłosych przed kościołem św. Anny w Warszawie, skąd miała wyruszyć pielgrzymka. Toż to było jak w "Hair"! Ojciec przewodnik przestraszył się i zapowiedział, że nie możemy iść ani z nimi, ani nawet za nimi. Nie byłem na taką sytuację przygotowany. Powiedziałem: "Rozwiązujemy grupę. Jedziemy do Jarocina". "Co ty, Andrzej, do Jarocina? Idziemy na swoją własną pielgrzymkę". 
Mateusz, dzisiaj ksiądz, powiedział wtedy: - Andrzej, mam świetne miejsce. Pojedziemy do Piekoszowa koło Kielc. 500 hipów pojechało tam pociągiem. - Konduktorowi daliśmy pieniądze do kapelusza i tak dojechaliśmy - opowiada ks. Andrzej. - To była wspaniała pielgrzymka. Krótkie etapy, 12 kilometrów dziennie. Pielgrzymowaliśmy jak Dawid - w tańcu, balecie, z fletami i piszczałkami. Msze trwały po 3-4 godziny. Wtedy powiedzieli: "Nie odejdziemy". 
Sytuacje, gdy ktoś przestraszył się kilkusetosobowej grupy pielgrzymujących hipów zdarzały się bardzo często. Ks. Andrzej: - Co roku idziemy do Częstochowy inną trasą, bo zdarza się, że w poprzednim roku komuś się naraziliśmy. A jeżeli nawet nie, to zachowanie hippisowskie jest tak inne, że nie chcemy ludzi drażnić.

Długie włosy, narkotyki i pacyfizm
Ruch hippisowski został wykreowany przez Timothy?ego Leary i Allana Ginsberga. W 1967 r. ogłosili oni nadejście Ery Wodnika i rzucili młodzieży amerykańskiej, spragnionej obyczajowej rewolty i przerażonej koniecznością udziału w wojnie wietnamskiej, hasło "Make Love Not War". Długie włosy, narkotyki, marsze pokoju, demonstracje na uczelniach, palenie kart poborowych stało się codziennością Ameryki końca lat 60. Kulminacją nowej mody był festiwal rockowy w Woodstock. 

"Hair" - film kultowy
Słynny film Milosza Formana z 1979 r., będący adaptacją broadwayowskiego musicalu. Doskonała muzyka, klimat oddający ducha swobody, wolności i miłości lat 60. sprawiły, że stał się filmem kultowym dla pokolenia dorastającego w latach 70. Po polskiej premierze filmu w 1980 r. wielu młodych ludzi zapuściło dlugie włosy, założyło długie po kolana flanelowe koszule i obwiązało się nieskończoną ilością rzemyków i paciorków.

Jesteś dobry, zostań z nami

Między pielgrzymkami są zloty. Osiem-dziewięć rocznie. Po to, by umocnić pielgrzymkowego ducha. Od 20 lat "zlatują się" na festiwal Rawa Blues. Od ośmiu - do Częstochowy. Jest też Taize, zlot zimowy i wielkopostny, w Łagiewnikach z okazji Święta Miłosierdzia i w Lednicy na Zesłanie Ducha Świętego.
Jak rozmawiać z młodzieżą? Zwłaszcza tą "nabuzowaną" niedobrymi emocjami? Najlepiej inteligentnie wytrącić jej broń z ręki. Ks. Andrzej przypomina anegdotkę z pierwszej podróży Jana Pawła II do Meksyku. - W pewnym momencie młodzież zaczęła gwizdać. A on na to: "Przepraszam, jak przyjadę drugi raz, będę mówił lepszym językiem". I wszystkich rozbroił, zaczęli się śmiać.
Nieumiejętny dialog kończy się bardzo szybko. - Widziałem, jak pewien biskup zapytał hippisa: "Czemu nie zetniesz tych włosów?". "A co biskupa obchodą moje włosy?". I już po dialogu...
Ks. Andrzej był w Medjugorje. Pracuje tam siostra Elwira, która - jak twierdzi duszpasterz narkomanów - ma najlepsze w świecie wyniki w ich leczeniu. Jak to robi? Ks. Andrzej: - Przychodzi do niej narkoman, zbity jak pies, dno, bez sensu życia i bez pieniędzy. A ona mówi: "jesteś dobry, zostań z nami". Być może po raz pierwszy ktoś mu powiedział, że jest dobry. Św. Jan Bosco, założyciel mojego zgromadzenia, nazywa to wyzwalaniem dobra w człowieku.
Często pytają go o rezultaty w pracy z narlomanami. - Dla mnie świetnym rezultatem jest sytuacja, gdy zaćpany człowiek chwyta się płotu i woła: "Jezu miłosierny, zmiłuj się nade mną".

3-5 tys. odnotowanych
Jak nas poinformowano w biurze Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego "Karan" w Rzeszowie, szacunkowa liczba narkomanów odnotowanych przez poradnie, punkty konsultacyjne i policję wynosi w woj. podkarpackim 3-5 tys. Faktyczna liczba narkomanów jest prawdopodobnie kilkakrotnie wyższa.

Gdy wzmaga się zło, wzmagamy dobro

Satysfakcja? - Kilkanaście lat temu na Muzycznym Campingu w Brodnicy odprawiałem mszę św. Później przyszedł do mnie do spowiedzi młody człowiek. Zapytałem: "Za co chcesz przeprosić Boga?". "Nie, ja chcę podziękować Bogu za to, że mi wszystko odjął. Narkotyki odeszły, wszystkie świństwa odeszły. To była łaska. Jestem nowym człowkiekiem". Innym razem ktoś przysłał mi SMS-a: "Andrzej, dzięki pielgrzymce odbudowałem wiarę, uczucia i pozbyłem się kilku nałogów. Cześć".
Nie zawsze jest jednak tak pięknie. Niepowodzenie jest wtedy, gdy podczas zlotu ten się zaćpał, ten zapił, przyjeżdża pogotowie. - Wtedy - opowiada ks. Andrzej - likwidujemy zlot, a przynajmniej przenosimy w inne miejsce, bo to wstyd przed parafią. 
Wspomina "Samuraja" (już nie żyje). Podczas jednego ze zlotów nieźle narozrabiał - stworzył grupę, pili denaturat. Miejscowy ksiądz to zobaczył i zaczął krzyczeć: "Wynoście się stąd, nie chcę was widzieć, gorszycie dzieci!". - Jezus też próbował zrobić z Judasza prawdziwego apostoła - zamyśla się ks. Andrzej. - Nie udało się. To się powtarza w każdej wspólnocie. Wśród hipów są dobrzy ludzie i gość niebezpieczny, trudny.
Jak reaguje, gdy ktoś podczas zlotu zapił albo wziął działkę? Odpowiada z pozoru nie wprost: - Kiedyś podczas pielgrzymki przechodziliśmy obok pola makowego. Policja krążyła i pilnowała, byśmy tam nie weszli. A my postawiliśmy na tym polu obraz Jezusa Miłosiernego. Wszyscy wiedzieli: nie wolno tu wejść. Gdy wzmaga się zło, wzmagamy dobro. Niektórzy wtedy poszczą, modlą się bardzo intensywnie. 
Kiedyś uczestnicy zlotu zaczęli skądś przywozić "towar". - Gdy się o tym dowiedziałem, podczas mszy św. milczałem godzinę! Wszyscy czekali co powiem, wreszcie ktoś nie wytrzymał i zawołał: "Co jest grane?". "Co jest grane?! - ja na to. - Policja nam daje spokój, a wy od wewnątrz robicie degenerację?".

Czy parafie będą resocjalizować?

Jak na tę działalność reagują przełożeni i współbracia? - Mam przyzwolenie na działanie. Co jakiś czas informuję przełożonych o tym, co robię. Ale za bardzo tym się nie interesują. 
Czy mu nie "duszno" w parafii? Odbija piłeczkę: - Kto wie, czy parafie nie staną się resocjalizacyjnymi? Jest w nich bardzo dużo problemów moralnych, społecznych. Coraz więcej młodzieży ma problemy, wielu młodych nie praktykuje, są gangi osiedlowe, blokersi. Parafie prędzej czy później będą musiały się z tym zmierzyć. Chyba nie są na to przygotowane. Księża będą musieli przechodzić kursy i uczyć się na błędach. Jeżeli młodzieniec przyjdzie do spowiedzi i powie: "Paliłem marihuanę", to ksiądz musi jakoś zareagować. Ale musi też wiedzieć, jak.

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20030725/WEEKEND/307240004

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych