List z pielgrzymki...
2012-09-12
Kropla potu, kropla krwi…
… W „pielgrzymce Szpaka” szłam po raz pierwszy, choć w sumie to już dziesiąta, czy jedenasta moja „piesza na Jasną”, jednak dotychczas były to pielgrzymki diecezjalne. Także moje poniższe „wywody”, chcąc nie chcąc, będą miały charakter refleksyjno-porównawczy J.
No dobra, od razu przyznam, że pielgrzymki diecezjalne odstawiam do lamusa. Mimo, iż hipisem nie jestem, to o wiele bardziej trafiają do mnie brzmienia Milimetra niż oazowe granie. Trudno mi dokładnie ponazywać to, co mnie tak urzekło… Myślę, że uwiodła mnie prawdziwość, dzikość i otwartość „ludzi różnych dróg”, czy może… z różnych dróg. Na wielu twarzach odbicie niełatwej przeszłości, w sercach ogień. Nie wszyscy przyznają, że wierzą w ten Boży ogień. Jednak sądzę, że każdy pielgrzym w coś, chociaż niedookreślonego, wierzy, szuka Prawdy. Można się było o tym przekonać w czasie dyskusji podczas kazania, czy w czasie drogi. Było to doświadczenie właśnie tej różnorodności. Najbardziej poruszały mnie rozmowy mające na celu wyjaśnienie jakiegoś problemu czy pojednanie. Nie zawsze dochodziło do rozwiązania sytuacji, ale ważne, że próbowaliśmy ;p. Jak wszędzie, tak i w Szpakowskiej społeczności są rany, podejrzewam, że od lat nie zagojone… są „bracia”, którzy nie mogą na siebie patrzeć. Brak przebaczenia i pycha, z której rośnie przekonanie, że jest się kimś lepszym, a na koniec, jak w znanej piosence „pogarda, która z nieba spycha”… To ciemne strony, o które otarłam się podczas tego świętego czasu.
Wracam do tych jaśniejszych. Otwartość- to jedna z najwspanialszych zalet ludzi tej grupy. Przyjechałam jako „obca”, a po jednym dniu czułam się jak w domu. „Piękno zbawi świat” pisał Dostojewski, ja bardzo w to wierzę. Prawie każdy ze „szpakowych pielgrzymów” gra, śpiewa, tworzy jakieś cuda. Jest to wspaniałe i niesamowicie kontrastujące z dzisiejszą mentalnością, w której nikt nie pyta „po co?”, ale „ za ile?”. Wzrusza i inspiruje mnie ten twórczy zapał, który idzie pod prąd, że warto, mimo wszystko! Ksiądz Szpak też wiele mówił o kulturze, o tym jak jest ważna. Po tej pielgrzymce wróciło do mnie dawno umarłe pragnienie- by tworzyć coś mądrego, pięknego, mimo, iż czasy konsumpcyjne, że mało kogo obchodzi, co myślisz. Nie ważne, trzeba robić swoje! Jak twierdził C.S. Levis : „Kultura zawsze musiała egzystować w cieniu czegoś bezgranicznie ważniejszego od niej samej. Gdyby człowiek zaniechał poszukiwania wiedzy i piękna do czasu, gdy stanie się to bezpieczne, poszukiwania te nigdy by się nie zaczęły”.
I może dla niektórych drobiazg, dla innych utrapienie, dla mnie czysta radość-Wasza spontaniczność! Tym mnie kupiliście. Żadnych alarmów, pobudek nad ranem. Spokój, „zdążymy” J.W kościele dwie godziny dłużej? Trudno. Wieczorem adoracja, żeby kto pragnie mógł się pożywić. Wspólne posiłki dające poczucie jedności i wzajemnej troski. I na koniec hit – Obraz, o którym zapomnieliśmy…J Mogliśmy się przekonać, że nawet jak my nie domagamy, to On jest wierny i przewidzi, by być z nami do końca naszej drogi…
Piękne to wszystko! Była to, jak śpiewa pewien dziwaczny franciszkanin ;p: „ prawdziwa lekcja miłości!”.
A za rok, może nie ominiemy tej „przeprośnej górki”, bo to akurat cudowny pomysł grup diecezjalnych. Znajdziemy sobie jakieś „wzgórze pojednania”, by po trudnej drodze zdjąć sandały, obmyć komuś nogi i popatrzeć sobie w oczy, by doświadczyć, że miłość jest mocniejsza od nienawiści, że zwyciężyła śmierć!
Z mojej strony przepraszam za zło, dziękuję za dobro i do zobaczenia za rok, w każdym razie „najpóźniej w niebie”!
Basia Zacharek Toruń Neokatechumenat Rules :P
2012-09-22 21:20