Jesteś tutaj: Strona główna / Smak bezdomności - pamiętniki Flagowego

Smak bezdomności - pamiętniki Flagowego

2010-06-30

Zdarzyło się to kiedyś ... Warszawa marzec 2006 roku. Był to czas kiedy miałem bite dwadzieścia siedem lat i nic sobie nie robiłem ze swojego wieku po prostu żyłem na tzw. fali ach ...piękne czasy, wtedy to się miało zdrowie hasło zlot i zwijało się graty od tak na palców pstryknięcie, tak też rozpoczyna się moja opowieść o przyjaźni, miłości i bezdomności. Wszystko zaczęło się od tego że wstałem jak to się mówi lewą nogą zastanawiając się czy dziewczyna w której się wtedy podkochiwałem wysłała mi e-maila, więc czem prędzej nie jedząc śniadania udałem się do kafejki internetowej by zobaczyć czy list dotarł i CD U niej słychać. Po przy- byciu do Gminnego Ośrodka Kultury gdzie znajdowała się wt- edy owa kafejka natychmiast wszedłem na pocztę i taktycznie wiadomość od niej była, lecz niestety okazało się że z mojego podkochiwania nici no cóż bywa, a gdy miałem już wychodzić z poczty przyszła następna wiadomość którą przeczytałem i okazało się że dnia następnego zlot w Warszawie, więc natychmiast spisałem namiary wylogowałem się i pędem pobiegłem do domu by się spakować przekąsić małe co nieco wziąć os- tatnie dziesięć złotych i uderzyć na stopa by być na czas na zlocie bo jak to żeby mnie na nim nie było co to by był za zlot pomyślałem sobie hi hi ... Spakowany wyszedłem na stopa skąd po godzinnym staniu zatrzymałem transport do Radomia niezła bryka co merc to merc a kierowca ho ho ....niesamowity człowiek świetnie się nam gaworzyło i nim się obejrzałem już trzeba było wysiadać więc dziękując za podwózkę pożegnałem się z przesympatycznym człowiekiem w średnim wieku i dalej ruszyłem łapać brykę. Po chwili stania w pełnym słowa znacze niu fartem dosłownie zatrzymał się mi się młody człowiek jadący do stolicy z którym to słuchając bluesa -sama klasyka dyskutowaliśmy o ruchu hippisowskim po prostu zupełny haj ach ....to były czasy. Z tymże młodym bo niewiele starszym człowiekiem ode mnie dotarłem na dworzec Warszawa - Wschodnia gdzie wygrzebałem ze swego plecaka małe mniam, mniam i gdy się już nasyciłem wyszedłem zapalić papierosa ... dobry papieros powiedziałem sobie, a gdy już kończyłem go palić od jednego z taksiarzy dowiedziałem się że ów dworzec będzie zamykany i że nie da rady przekoczować na nim do rana więc chcąc nie chcąc udałem się na dworzec Centralny na który w miarę sprawnie dotarłem miejską komunikacją. Gdy już byłem na miejscu zacząłem się szwendać to tu to tam mając ponad dwie paczki papierosów, odrobinę tytoniu fajkę, trochę zapasów żywnościowych i złotówkę w kieszeni - wtem ni z tego ni z owego podszedł do mnie bezdomny człowiek prosząc mnie o pomoc finansową na co ja rzekłem masz złotówkę sorki ale tylko tyle mogę sam rozumiesz biedny hippis jestem, po czym się rozstaliśmy i dalej szwendałem się po dworcu gdzie wcale nie było naj cieplej a senność pomału napawała mnie gdyż ziewało mi się od czasu do czasu lecz powiedziałem sobie dasz radę stary. By nie zaspać stanąłem sobie w miejscu przeznaczonym do palenia i zapaliłem papierosa marząc o kawie wtem nadszedł inny bezdomny prosząc mnie o pomoc finansową na co rzekłem wybacz stary biedny hippis kasy zero ale jak chcesz podratuję cię szlugami. I tak razem jaraliśmy papierosy ucinając sobie miłą pogawędkę, nagle w jej trakcie dołączył się do nas bezdomny z którym miałem przyjemność poznać się wcześniej i tak gadka szmatka o tym że koczuję i rano zlocik, że nie mam gdzie spać i etc. W końcu zaprosiłem ich na wieczerzę którą za ich radą spożyliśmy na jednym z peronów siedząc na ławeczce a gdy się już najedliśmy ofiarowałem im resztę swego prowiantu - nic wielkiego ze dwa dżemy trochę jabłek i coś tam jeszcze o czym już zapomniałem, po czym ponownie poszliśmy zapalić dalej dyskutując i właśnie wtedy zaproponowali mi nocleg gdzieś tam na jakiejś drewnianej i ciepłej klatce schodowej na którą wzięli ze sobą butelkę taniego wina. No cóż byłem zmęczony niewyspany słowo nocleg stało się zbawiennym tym bardziej w cieple od razu się zgodziłem w końcu cóż miałem do stracenia. Poszedłem razem z nimi do jak się okazało starej kamienicy chyba jeszcze przedwojennej o czym naszeptały mi skrzypiące tam drzwi i schody na których po kilku łykach wino podobnego trunku kimnąłem się piętro niżej od ekipy z którą przybyłem co jak się okazało rano było dla mnie zbawiennym pomysłem. Nim się obejrzałem już spałem śniąc o pięknym domku z rozgrzanym kominkiem lecz ten wspaniały sen przerwał mi nad ranem jakiś krzyk więc się przebudziłem czas próby nadszedł okazało się że z jednego domu wyskoczył mężczyzna z kijem do bejsbolla gdyż nie spodobał mu się widok nieproszonych gości. Zobaczyłem tylko jak się zamachnął tą pała którą o mały włos nie dostał jeden z bezdomnych więc w nogi! Wszyscy szybko wyskoczyliśmy z klatki rozdzielając się, pamiętam biegłem wtedy na oślep w stronę dworca by jak najszybciej wmieszać się w tłum bo wiadomo co takiemu do głowy przyjdzie?! Gdy zziajany dotarłem do Dworca Centralnego dotarłem do miejsca gdzie uprzedniego dnia się z nimi zapoznałem. Po jakimś czasie ku moim przewidywaniom ponownie się tam z nimi spotkałem paląc papierosa i uspokajając się po mało sympatycznej sytuacji. Chwilę potem owi bezdomni wysępili parę złotych za które kupili sobie i mnie kawę z automatu i po pączku po czym zaprowadzili mnie na przystanek miejskiej komunikacji z której bezpośrednio dotarłem na miejsce zlotu. Trzeba przyznać że w mojej niewesołej sytuacji pomogli mi ci co faktycznie sami tej pomocy potrzebowali oddając mi niemal cały swój majątek - miłość bliźniego, przyjaźń. To wydarzenie dało mi wiele do myślenia, ucząc życia w trasie gdy człowiek jest skazany często wyłącznie na siebie i choć ten świat zapędzony jest w wyścigu szczurów w pogoni za mamoną jeszcze znajdują się ludzie dobrej woli k:órzy pomogą ci w ciężkiej sytuacji. Zastanawiające jest to że me podszedł do mnie żaden biznesmen mówiący choć wsiadaj do mojej limuzyny zawiozę cię do mojej willi przenocujesz u mnie i zjesz kolację wszak stać mnie na to, ale czy faktycznie bogatego człowieka stać na taki gest?! Ten aspekt moi drodzy pozostawiam bez komentarza odpowiedzcie na to sobie sami i czy wy sami byli byście w stanie wziąć człowieka z ul~cyby go nakarmić i przenocować jeśli szczerze odpowiecie sobie na to pytanie ujrzycie siłę wiary waszej!

Urodzinowy prezent

Wyrzysk - Osiek luty 2007 rok. Miałem wtedy dokładnie trzydzieści lat, żyłem trasą w międzyczasie chodząc do Poznańskiej Szkoły Liderów Ekonomii Społecznej. Mieszkałem z moim przyjacielem "Europą" to tu to tam jak to w trasie, choć stałą bazę mieliśmy u naszej dobrej znajomej w Pile. Któregoś dnia gdy zbliżały się moje urodziny spakowaliśmy plecaki i tradycyjnie stopem ruszyliśmy na hippisowski zlot do Łodzi. ech... świeże powietrze, wiaterek we włosach, trasa, przyjaciel znoszący moje ciągłe podśpiewywanie kawałków Riedla żyć me umierać, bo jak mawiałem "życie jest piękne" - pełna wolność. Z dotarciem na miejsce zlotu nie było większych problemów. Po przybyciu zastałem znajome hipne twarze, taniec do upadłego przy ekipie z bębnami - wyszalałem się na maxa nie śpiąc przez całe trzy doby trwania zlotu - w końcu nie codziennie ma się ukończyć trzydziechę ach ... Po zlocie spakowaliśmy graty i dalej w stronę powrotną by dotrzeć w ciepły kąt, gdzie czekał mój przewygodny materac okryty baranicą. W życiu jak to w życiu raz na wozie, raz pod wozem i tym razem też tak było. Wsiedliśmy do miejskiej komunikacji i przeciskaliśmy się obaj na wylot, naturalnie brak snu zaczął o sobie przypominać "'więc po kwadransie spałem na plecaku z deka pochrapując hi hi ... Na moje szczęście przyjaciel niedoli spał jedną nockę i panował nad sytuacją budząc mnie - wstawaj, wstawaj wysiadamy ! Gdy się przebudziłem udaliśmy się na miejsce oczekiwania na transport do Piły. Po jakiejś godzinie, gdy miałem już dość zatrzymał się nam długo oczekiwany samochód do którego mm wsiedliśmy powiedziałem Jarkowi - "wybacz stary jadę z tyłu muszę odespać". Tak też się stało ledwo się przywitałem z kierowcą i zamieniłem kilka słówek już spałem na siedząco i wszystko było by cool gdyby nie to że robiło się ciemno a bryka nie była bezpośrednia więc padła decyzja - jedziemy pociągiem! Szanowny pan kierowca będący muzykiem podrzucił nas na dworzec i pojechał w siną dal znikając gdzieś za horyzontem. Zakupiłem bilety do pamiętnej stacji Wyrzysk - Osiek, która ponoć, jak nas poinformowano, posiada ciepłą poczekalnię na 30 której śmiało będziemy mogli czekać na następny pociąg do Piły. Trzeba było przyznać że choć zimno było na dworze usłyszane takież słowa podtrzymywały we mnie ciepłą atmosferę, w której to wraz ze swym przyjacielem spokojni o dotarcie poszliśmy na gorącą kawę i małe co nieco do barku dworcowego mile spędzając czas do przyjazdu pociągu. Gdy zbliżała się godzina odjazdu zabraliśmy plecaki i nim się obejrzeliśmy już siedzieliśmy w ciepłym pociągu, który jakby stukał kołami o szyny bluesa podpowiadając nam że to nie koniec naszych przygód, za których jakby radą jeszcze raz dopytaliśmy się kontrolera o to czy w stacji docelowej pociągu na pewno jest poczekalnia i czy jest ogrzewana?! Kontrol niemal utwierdziła nas w tym przekonaniu, ale jeszcze gdzieś tam w tle koła stukając o szyny podpowiadały nie wierz mu... Złapałem za kajet z telefonami i dzwonię po znajomych by i kimnąć do rana i na spokojnie dnia następnego dotrzeć stopem na miejsce. Niestety obdzwoniłem kogo się tylko dało i nic - wszyscy gdzieś tam w rozjazdach więc aspekt noclegu na trasie nie wchodził w rachubę i tak chcąc nie chcąc kimnęliśmy się odrobinkę, a mm człowiek przysnął już byliśmy na stacji i wypraszano z pociągu. Zwinęliśmy graty i wyszliśmy z pociągu na peron udając się szybkim krokiem w stronę przyobiecanej nam ciepłej poczekalni, gdyż na dworze śnieg i niska temperatura. Lecz po ciężkiej podróży czekała nas niespodzianka: poczekalnia czynna - tak myśleliśmy i tak pisało na drzwiach na tych samych na których wisiała wielka kłódka z łańcuchem no cóż niestety nie w godzinach w których my tam byliśmy a trzeba przyznać zbliżała się północ i było coraz zimniej. Myślałem że oszaleję nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać, no ale cóż damy radę powiedziałem sobie wyciągając nerwowym odruchem papierosy i niemal zamarzającą zapalniczkę gazową którą z trudem udało mi się uruchomić. Nagle olśniło mnie i mówię do "Europy" słuchaj stary może gdzieś tu knajpa jakaś jest to zaszło by się na kawę i w spokoju przeczekamy na następny pociąg w Cieple. Pomysł nie był taki zły bo faktycznie był w pobliżu stacji jakiś lokalik więc udaliśmy się w jego stronę i choć nawet był otwarty to jednak nadzieja o przeczekaniu prysła gdy dotarliśmy do wejścia przy którym powiedziano nam "już zamykamy". Sy- tuacja okazała się niezbyt wesoła my niewyspani, na dworze coraz chłodniej, najbliższy pociąg za sześć godzin a autobus za pięć po prostu zacząłem wymiękać na szczęście "Europa" rzekł: "musimy chodzić by się nie wyziębić w międzyczasie może złapiemy stopa choć do głównej trasy, gdzie jest stacja benzynowa" - od której dzieliło nas około dziesięciu kilometrów. Choć wcale mi się to nie uśmiechało wyboru nie było, po godzinie takiego chodzenia pojawił się radiowóz - nadzieja na dotarcie na upragnioną stację benzynową. Zatrzymujemy radiowóz, przedstawiam się policjantom i naszą nieciekawą sytuację a oni na to : my was nie zawieziemy bo to nie należy do naszych obowiązków odpowiedzieli pozostawiając nas niemal na pewną śmierć z wycieńczenia i wychłodzenia organizmu. Wkurzyłem się totalnie ale mimo to chodziliśmy tak jeszcze przez godzinę i nic, w końcu a może poszukamy plebani ksiądz chyba nie od- mówi schronienia dwóm wędrowcom?! - rzekł drogi przyjaciel. Pojawiła się następna nadzieja od razu cieplej się człowiekowi zrobiło tym bardziej że kościół z plebanią był w pobliżu do którego czem prędzej się udaliśmy, Po dotarciu pod drzwi plebani dzwonimy do drzwi oczekując kogoś w sutannie kto nam otworzy i wpuści dwóch zbłąkanych wędrowców na ciepła herbę i spoczynek na kilka godzin. Niestety drzwi na plebani się nie otworzyły. Zrezygnowany i przejęty nieciekawą sytuacją rzekłem: "ja już nie mogę nie mam zdrowia stary rób co chcesz .siadam na tej gumowej wycieraczce u księdza plebana i się z stąd nie ruszam" na co on : "nie wygłupiaj się zamarzniesz." Odpowiedziałem "mam to gdzieś najwyżej ksiądz pleban będzie miał trupa nad ranem na wycieraczce może wtedy ruszy go sumienie i choć mnie nie przekimał to może odprawi pogrzeb gratis"!". Tak czy inaczej choć ma propozycja była nieciekawa to jednak obaj spoczęliśmy na owej wycieraczce pod drzwiami plebani opierając się plecy w plecy a bokiem o drewniane drzwi i przykrywając się jedynym jaki posiadaliśmy śpiworem - niestety letnim od plus dwóch i jakimiś kurtkami wyciągniętymi z naszych plecaków na których oparliśmy nogi. I choć nogi były już wyciągnięte to po dwu godzinnym takim przesiadywaniu "Europa" krzyczy uderzając mnie z placka w twarz "obudź się słyszysz, obudź się bo zamarzniesz !!!" Na co ja: " Eee ...daj mi spokój wszystko mi jedno testament już spisałem wiesz jaki pragnę mieć pogrzeb obiecaj stary dopilnuj by wszystko było według mej woli." Na co on: " Wstawaj, wstawaj!!! Nie gada głupstw jeszcze dzieci nie spłodziłeś! Mający serdecznie dość rzekłem mu: " Aaaa ...tam i tak żadna mnie nie chce daj mi umrzeć jak na hippisa przystało!!!" W końcu kumpel nie wytrzymał i przyłoił mi ponownie z plecaka tym razem jednak mocniej co podziałało i zwinąłem graty pytając go czy długo jeszcze do tego nieszczęsnego autobusu? Niestety odpowiedź nie spodobała mi się gdyż okazało się że jeszcze bita godzina i musimy chodzić bo zamarzniemy, i choć dosłownie niemal padałem z nóg wraz z przyjacielem doczekałem się upragnionego transportu do którego ze sztywnymi rękami w kolorze fioletu wszedłem i kupiłem bilety mówiąc do kierowcy dając mu portfel - "tu są pieniądze niech pan odliczy bo nie jestem w stanie zgiąć palców", po czym obaj wygodnie usadowiliśmy się w ciepłym autobusie w którym natychmiastowo zasnęliśmy. Śniło mi się że leżę w wygodnym łożu przytulony do kobiety mojego życia, po czym siedzę z nią na baranicy przy komiku i zerkam przez okno za którym jest sporo śniegu, a w pokoiku obok bawią się dzieci ach ....wtem krzyk wstajemy czas wysiadać jesteśmy w Pile! Znowu z ciepłego miejsca wyszliśmy na mróz ale nadzieja siedziała w nas bo od autobusu tylko kilka kilosów więc z buta czem prędzej doszliśmy do domciu gdzie zrobiliśmy grzane swojskie winko którego przechyliliśmy piwny duży kufelek po czym ułożyliśmy się spać i tak spaliśmy w swoich leżach dwie doby, po upływie których zjadło się posiłek i chcąc nie chcąc dalej w trasę bo okazało się że trzeba jechać do szkoły na wykłady ale to już inna historia ?

Jarosław Powojski - "Flagowy"
Kwartalnik "ŁOPOT"

4 komentarzy

Flagowy
2011-04-20 10:10
Oj Adamie cóz mam rzec słodzisz słodzisz etc. Dziękuję za twą wypowiedź staram się jak mogę choć w ,,oczach mąka\" i kolor buraka! Staram się współtworzyć a raczej dodawać ziarnko do kultury hejowskiej lecz sam niewiele wskóram i nie tylko moja to zasługa lecz tych co wspomagają finansowo oraz poświęcają czas na współtworzenie ŁOPOTU którego numer niestety ostatni wyjdzie w lutym przyszłego roku. Starałem się jednać ludzi tworzyć coś czasem i często z niczego by wspomnienia po mnie i kulturze hipisowskiej się ostała nawet jeśli one same umrą. Podobnie w tym roku maluję ostatnią flagę kończąc całym pocztem sztandarowym. Dawałem i daję z siebie ile mogę a to czy od następnego roku ruch będzie lepszy czy tylko stanie się pustym stanem trwania czas pokaże. Nastaje chwila przekazywać kolejnym pokoleniom hipisów pałeczkę w podtrzymywaniu idei i kultury hipisowskiej zaś takim jak ja pomału odchodzić na bocznicę!
Adam mioduchowski
2011-04-05 19:55
witaj Flagowy!!!! Dobrze Bracie ,że piszesz i tworzysz Łopot to takie przedłużenie pism Wyspa,Kudły bo ruch bez wypowiedzi , informacji,polemiki to tylko pusty stan trwania. Trzeba tworzyć i robić swoje by choć mały ślad kultury hejowskiej pozostał lub trwał. szacun do tego co robisz i oby inni poszli w Twoje ślady. Adam Admi Mioduchowski
Flagowy
2011-03-18 11:50
Niewiem co powiedzieć dziękuję Proroku aż mi się łezka zakręciła w oku od życzeń twych to miło z twej strony ale czy nie przesadziłeś zbytnio? tak czy inaczej do zobaczenia gdzies na naszej wspólnej drodze do wolności hej!
prorok
2010-12-29 00:54
Flagowy - to człowiek dusza , życzę mu wszystkiego co najlepsze ..... do zobaczenia w drodze !

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych