Jesteś tutaj: Strona główna / Gniewajcie się a nie grzeszcie - czyli jak ocenzurowano św. Pawła...

Gniewajcie się a nie grzeszcie - czyli jak ocenzurowano św. Pawła...

2013-09-26

Gniewajcie się, a nie grzeszcie

Uczucie gniewu spełnia ważną funkcję: służy ochronie nienaruszalności człowieka, jego obronie przed złym traktowaniem przez otoczenie. Według słów Tommy’ego Hellstena, jednego z pierwszych psychoterapeutów zajmujących się dorosłymi dziećmi alkoholików i autora książki „Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym”, gniew to „wróg krzywdy i niesprawiedliwości, oręż dobra przeciw złu”. Jednakże w kulturze europejskiej gniew jest z reguły oceniany negatywnie. Ogromna większość rodziców, nauczycieli i wychowawców karze dzieci za okazywanie tego uczucia, utożsamiając go z „nieposłuszeństwem” i „niegrzecznością”. Ideałem wychowawczym jest dziecko potulne, ciche, zgadzające się na wszystko, niewyrażające „negatywnych” emocji. Ludzie, którzy wyrastali w takiej atmosferze, w dorosłym życiu boją się gniewu, wypierają go i nie dopuszczają do świadomości. Nie pozwalają go odczuwać ani sobie, ani innym, nawet w sytuacjach, kiedy zareagowanie gniewem, złością, jest jak najbardziej wskazane.

 

Gniew w rodzinie alkoholowej

Chociaż potępienie gniewu jest w naszej kulturze powszechne, to w wypadku rodzin alkoholowych, gdzie wszelkie relacje między ich członkami są zaburzone, wywołuje ono silniejsze skutki niż gdzie indziej. W domach alkoholowych atmosfera jest pełna napięcia i przemocy (alkohol wzmaga agresję), a granice między członkami rodziny zatarte. Prawo do ochrony prywatności nie istnieje, a okazywanie gniewu jest karane jeszcze gwałtowniej niż gdzie indziej. Dlatego dla dorosłych dzieci alkoholików jest on emocją chyba najtrudniejszą do przeżywania i wyrażania. Chociaż DDA szczególnie wrażliwie odczuwają krzywdy, a także bardzo źle znoszą krytykę, niezrozumienie i brak akceptacji, to wolą ustępować nawet w sytuacjach, gdy słuszna byłaby jedynie zdecydowana obrona swych praw.

Paradoksalnie, badania nad rodzinami alkoholowymi wykazują, że najczęstszym uczuciem odczuwanym przez dzieci w odniesieniu do alkoholizmu rodziców jest właśnie złość. Ma ona wiele przyczyn: brak wsparcia rodziców w sytuacjach konfliktowych, zdrady, sprzeczne komunikaty, łamanie obietnic, niszczenie przedmiotów należących do dziecka, wrzeszczenie, wyzywanie, bicie. Ale dzieci alkoholików szybko się dowiadują, że bronić się przed przemocą, a więc okazywać gniewu, nie wolno. W zamian za to uczą się reagować strachem — jest to emocja najbardziej obecna w ich życiu. DDA obawiają się więc władzy, autorytetów, zmian, przyszłości, a przede wszystkim wyrażania gniewu przez innych ludzi.

Dorosłe dzieci alkoholików nadają gniewowi błędne znaczenie — uważają, że skoro żywią do kogoś gniew, to nie kochają tej osoby, i czują się złe. Zamiast przeżywać i okazywać gniew, wypierają go, racjonalizując, lub konwertują na lęk, smutek czy poczucie winy. John Bradshaw wspomina w książce „Toksyczny wstyd”: „Przez większość życia ze strachu tłumiłem złość. Ilekroć zdarzyło mi się na kogoś rozgniewać, natychmiast zaczynałem się bać. Byłem wręcz przerażony. Nawet jeśli nikt mi nie zabraniał wyrażania gniewu, usta mi drgały, głos mi się załamywał, cały się trząsłem”.

Tłumienie gniewu (i innych trudnych uczuć) ma wiele negatywnych skutków. Wskutek przemiany dolegliwości psychicznych w cielesne (tak zwanej somatyzacji) dorosłe dzieci alkoholików cierpią na przewlekłe problemy zdrowotne i częściej niż inni ludzie zapadają na choroby związane ze stresem. Nieumiejętność świadomego przeżywania i okazywania gniewu uniemożliwia obronę siebie i swoich granic przed otoczeniem. DDA mają zatem tendencję do przeżywania życia z pozycji ofiary, nie potrafią wytyczać elastycznych granic ani szanować granic innych, nie umieją odmawiać, a w razie konfliktu się wycofują (szczególnie źle znoszą konflikty w rodzinie). Tolerują przemoc — i stosują ją wobec innych — a także godzą się na trwanie w destrukcyjnych związkach, na niewłaściwe traktowanie i wykorzystywanie.

Niewyrażony, wyparty ze świadomości gniew zostaje zamrożony i gromadzi się, a w końcu zmienia w ogólną wściekłość i nienawiść, których powstrzymywanie stale angażuje dużą ilość energii psychicznej. Skumulowny gniew może w nieoczekiwanych momentach wybuchać i prowadzić do przemocy i zabójstw.

 

Czy gniew jest grzechem?

Często można napotkać stwierdzenie, że potępienie gniewu w kulturze europejskiej, a mówiąc szerzej, pewna ogólna nieufność do sfery emocjonalnej człowieka (zarówno uczuć „pozytywnych”, jak i „negatywnych”), wiąże się z wpływami chrześcijaństwa. W rzeczywistości jednak nieufność ta nie wywodzi się z semickich korzeni tej religii i nie była obecna w judeochrześcijaństwie — czyli w najstarszych środowiskach chrześcijańskich z czasów apostołów i ich pierwszych uczniów. Gdy czytamy Biblię, możemy obserwować jawne i nierzadko gwałtowne wyrażanie uczuć. Jest ono widoczne i u Jezusa Chrystusa, i u świętego Pawła.

Ewangelie pokazują, jak bardzo potrafił się złościć Jezus, na przykład występując z płomiennymi atakami przeciw faryzeuszom („Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa... sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków!”, Ewangelia wg św. Mateusza) czy wyrzucając przekupniów ze świątyni przy użyciu bicza. „Rzeczywiście trudno byłoby nazwać Jezusa osobą potulną”, komentuje Tommy Hellsten, przypominając, że także w Starym Testamencie wielokrotnie opisywany jest święty gniew Boga.

Niechęć do emocjonalności człowieka rozwija się później, pod wpływem wywodzącej się z kultury starożytnego Rzymu filozofii stoickiej. Stoicyzm wywarł wielki wpływ na chrześcijaństwo po jego oderwaniu się od żydowskich korzeni na przełomie I i II wieku, a pisma stoickie (np. „Rozmyślania” Marka Aureliusza) były przez chrześcijan chętnie czytywane. Stoicy przeciwstawiali się uczuciom i za ideał uznawali apatheię — zupełną bierność emocjonalną. Mędrcem był według nich człowiek, który stłumił wszystkie uczucia. Wzorzec ten przeszedł do duchowości chrześcijańskiej jako model świętości, który można dostrzec w licznych dziełach ascetycznych i hagiograficznych aż do dzisiejszych czasów. Rozwój duchowy jest w nich przedstawiany bardziej jako „trzymanie za mordę” siłą woli obecnych w człowieku sił „upadłej natury” niż jako stopniowe wychowywanie, udoskonalanie i jednoczenie sił psychicznych i umysłowych człowieka. (W ten ostatni sposób pojmowali świętość chrześcijańscy spadkobiercy myśli Arystotelesowskiej, w tym Tomasz z Akwinu, mój ulubiony myśliciel chrześcijański; można o nim więcej przeczytać w tekście „Co mam robić, by osiągnąć szczęście?”).

Niechęć do emocjonalności wiąże się także ze zniekształconym pojmowaniem w chrześcijaństwie zachodnim stosunku łaski Bożej do natury ludzkiej, które pojawiło się w XVI wieku. Do średniowiecza natura ludzka była pojmowana jako dobra, choć zaburzona w wyniku grzechu pierworodnego, a nadprzyrodzona łaska Boża — jako element leczący ją i rozwijający. Później natomiast relację łaski i natury w człowieku zaczęto postrzegać jako wzajemną walkę dwóch elementów — dobrego i złego. Wszystko, co związane z naturą ludzką, a więc i emocje (łączone w tradycyjnej antropologii z „duszą zmysłową”, wspólną człowiekowi i zwierzętom, a nie „duszą intelektualną”, wspólną człowiekowi i aniołom) było więc uznawane za podejrzane, jeśli nie wprost grzeszne. I chociaż w XX wieku w katolicyzmie powrócono do oryginalnego, pozytywnego spojrzenia na naturę ludzką, to stare sposoby myślenia można wciąż obserwować.

Dobrym przykładem zniekształconego rozumienia gniewu jest „ocenzurowanie” świętego Pawła przez redaktorów katolickiego brewiarza (tak zwanej Liturgii Godzin, czyli zestawu codziennych modlitw, odmawianego przez zakonników, księży i wielu ludzi świeckich). W Piśmie Świętym, w Liście do Efezjan czytamy: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!”. Fragment ten jest odczytywany co środę w wieczornej modlitwie zwanej kompletą. Został jednak skrócony i brzmi następująco: „Nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!”. Tekst oryginalny mówi, jak mamy wyrażać gniew (nie pielęgnować go, nie żywić urazy), natomiast obcięty fragment z brewiarza sugeruje, że gniew jest grzechem. I podobne zdanie na temat gniewu ma przeważająca większość katolików.

 

Gniew jako wyraz nadziei

Tymczasem gniew nie jest grzechem, a co więcej, jest czasami konieczny. Warto tu zacytować wybitnego teologa katolickiego, dominikanina Wojciecha Giertycha (zajmuje on obecnie wysokie watykańskie stanowisko Teologa Domu Papieskiego), który stwierdza, że represja uczuć asertywnych czyni w nas „spustoszenie duchowe”. Zdaniem Giertycha „niedorozwój uczuć odwagi i gniewu” kształtuje „jednostki apatyczne, niezdolne do czynu, do zagniewania się na rzeczywiste zło, przez lata tylko pielęgnujące dawne urazy i upokorzenia”. Giertych powołuje się na kardynała Josepha Ratzingera (czyli obecnego papieża Benedykta XVI), który „w swym głośnym »Raporcie na temat wiary« pisze o przedziwnej nieumiejętności wielu biskupów posługiwania się uczuciem gniewu. Zapomniano, że miłość niekiedy wymaga odwagi i hartu. Uczono chrześcijan, że trzeba być miłym, uległym — i bez wyrazu. Taka formacja rodzi ludzi miękkich, okaleczonych, bez inicjatywy, niezdolnych do obrony zasadniczych wartości”.

W obronie gniewu staje także Tomasz z Akwinu. Definiuje on gniew jako reakcję władz zmysłowych (uczuciowych) człowieka na jakieś obecne zło, którego skutków doznajemy. Gniew jest w gruncie rzeczy „uczuciowym podkładem tego, co nazywamy wolą sprawiedliwości” (wyrażenie wybitnego znawcy Tomasza, Etienne’a Gilsona). Zwraca się przeciwko złu, pragnie ukarania go, odwetu za nie. Jest dla człowieka bardzo ważny, bo umożliwia mu obronę.

Gniew pojawia się tylko w sytuacjach, gdy istnieje jakakolwiek możliwość odwetu, przezwyciężenia zła. Jest zatem wyrazem nadziei. Jeśli zaś usunięcie przyczyny zła jest niemożliwe (na przykład z powodu ogromnej dysproporcji sił), odczuwamy nie gniew, tylko smutek. Jest to stan rozpaczy, beznadziei, bezsilności, bardzo dla człowieka szkodliwy.

Święty Tomasz zauważa, że reakcja cielesna związana z gniewem przynosi ulgę i że uczucie to daje człowiekowi przyjemność wynikającą z myśli o odwecie. Jest w nim bowiem obecne pragnienie pewnego dobra, jakim jest usunięcie zła. Dlatego należy je odróżnić od nienawiści, która ma jedynie wymiar negatywny — odpowiedzenia złem na zło. Im bardziej człowiek czuje się skrzywdzony, tym bardziej się oburza i unosi gniewem, co jest dowodem, iż w emocji tej zawsze jest obecne uczucie doznanej niesprawiedliwości.

Jak każde uczucie, gniew nie jest ani dobry, ani zły; to sposób, w jaki go wykorzystujemy, podlega ocenie moralnej. Złem staje się jedynie wówczas, gdy przeradza się w wadę. Jest tak w wypadku ludzi agresywnych, zgorzkniałych, zawziętych — takich, którzy mają gwałtowne usposobienie i z lada powodu wybuchają gniewem, ustawicznie rozpamiętują doznane krzywdy czy domagają się zadośćuczynienia za najbłahsze uchybienia. Ale złem jest także nieużywanie gniewu, gdy jest konieczny: Tomasz zwraca uwagę, że pragnienie ukarania zła może być nawet wymaganiem cnoty (zło wymaga właściwej kary).

Jedyną ujemną dla świętego Tomasza cechą gniewu jest fakt, że jest on ślepym uczuciem, a nie bezstronnym wyrazem sądu moralnego wydanego przez rozum. Dlatego, jak każde inne uczucie, wymaga rozumnego pokierowania nim, aby nie stał się niebezpieczny. Mogłoby się tak stać w wypadku, gdyby zawładnął człowiekiem. Nie zmienia to jednak faktu, że gniew jest potrzebny. Niemożność jego odczuwania jest dla Tomasza czymś nienormalnym. Jeśli człowiek jest niezdolny do gniewu w sytuacjach, w których jest on reakcją zupełnie usprawiedliwioną, to świadczy to o jakiejś słabości woli, upośledzeniu natury. Tomasz chce przez to powiedzieć, że odczuwanie gniewu jest po prostu zgodne z naturą ludzką — jest cechą bycia człowiekiem.



Więcej na podobny temat można przeczytać w tekście pt. „To jest przemoc”.


http://www.nadzieja.webd.pl/sadzawka.php

Lipiec 2010

3 komentarzy

Hip
2013-10-05 21:07
Coś w tym jest. Zakładamy maski. Nie potrafimy mówić prawdy w oczy ale też mało kto potrafi ją znieść. Tacy jacyś porozpieszczani i rozmemłani jesteśmy. XXI wiek...
klaudia
2013-10-02 20:08
Taki tłumiony gniew \"wychodzi bokiem\" np. w formie złośliwości - po których się mówi - \"żartowałem\" ( mega wkurzające) albo ukrytej agresji. Podobno mają to często faceci. Te półki nie przybijane miesiącami to ponoć ukryta agresja czyli potakiwanie na pokaz, a w rzeczywistości robienie na odwrót.
kaja
2013-10-02 19:25
Dziękuję Dominice za udostępnienie swych nietuzinkowych przemyśleń. Są one wprawdzie skierowane głównie do osób wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych ale mogą być wskazówką dla wszystkich. Przyzwyczajeni do facebookowosemesowych skrótów odzwyczajamy się od długich tekstów. Jednak naprawdę warto poświęcić dłuższą chwilę na zapoznanie się z tekstami Dominiki.Spójne przemyślenia oparte na autentycznych przeżyciach tłumaczą mechanizmy ludzkich zachowań, obalają stereotypy i wnikliwie wskazują ich źródła. Inspirowane filozofią chrześcijańską odnoszą się z szacunkiem do świeckich metod psychologii,mogą być przydatne i są zrozumiałe także dla niewierzących i niechrześcijan. Moim zdaniem, to ABC CZŁOWIEKA. http://www.nadzieja.webd.pl/ POLECAM !!! Co do powyższego artykułu o gniewie pełna zgoda. Często spotykam się z utożsamianiem zdrowego gniewu, naturalnego dla ludzi sporu, z nienawiścią. Czasem mam wrażenie, że dla niektórych święty to mumia wesoło machająca nóżkami z błękitnej chmurki. rzeczywistość bywa na szczęście mniej kiczowata.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych