Jesteś tutaj: Strona główna / Oni są pewni - Powiedział Pan !!! - ślub Kasi i Dźwiedzia

Oni są pewni - Powiedział Pan !!! - ślub Kasi i Dźwiedzia

2013-11-08

Gratulujemy Młodej Parze Kasi i Dźwiedziowi!!!
Opowiadanie Drużby Flagowego:

Jeszcze nim opadła aura po pobycie w Bieszczadach rychło zabrałem się za szykowanie w dalszą trasę - tym razem mym celem była Puszcza Kampinowska. To właśnie tam na jednym z postojów pielgrzymki miał odbyć się hipisowski ślub oraz wesele mego przyjaciela któremu dane mi było za zaszczyt świadczyć w tym uroczystym dniu. Przygotowania do wyjazdu ,,szły pełną parą'' w czym nieugięcie pomagała mi moja dziewczyna Beti. Sam bym nie dał chyba wtedy rady ,,gdyż tak mało czasu, a tak wiele do zrobienia'' - pranie, suszenie odzieży, łatanie hipisowskich flag którymi miała być ozdobiona świątynia do ceremonii.... A dla ironii jak na złość nie było to takie łatwe jak z pozoru się by wydawało bo jakże często dane mi było słyszeć cenę ,,jak dla księcia Walii'' ewentualnie to samo co w telefonie gdy raczę się pomylić wybierając błędny numer - ,,nie ma takiego numeru". he he...Tak czy inaczej w rezultacie udało mi się po wielu trudach nabyć upragnioną koszulę w rozsądnej cenie. Ze stolicy do miejsca noclegu dostałem się bez przeszkód i większych przebojów *. Na miejscu zaś jeszcze nim położyłem plecak w sali noclegowej witałem się po kolei ze znajomymi, pytając mimochodem o ,,Młodą Parę'' gdyż chciałem wcześniej omówić z nowożeńcami ostatnie szczegóły związane z mymi obowiązkami jako drużby i wręczyć symboliczny prezent życząc szczęścia na nowej drodze. Gdy wśród pielgrzymujących odszukałem ,,Młodych'' i załatwiłem z nimi wszystko co zamierzałem słońce nabierając rumieńców pomału zaczęło się chować za horyzontem. Następnego dnia gdy się obudziłem byłem opatulony w hipisowską flagę która posłużyła mi za kołdrę z powodu chłodu nocy. Przecierając oczy zrozumiałem że pora jeszcze wczesna wnioskując to na podstawie śpiącej większości . Po doprowadzeniu ciała do ogólnego ładu założyłem białą koszulę i ukazałem się znajomym przebudzonym blaskiem słońca które przebijając się zza chmur sprawiało wrażenie jakby również na ten dzień odziało odświętne szaty.Ach...,,życie jest piękne'' mówiłem zachwycając się urokiem dnia, czas leciał szybko i nim się spostrzegłem maszerowałem z pielgrzymką w stronę świątyni. Do kościoła nie było daleko więc wkrótce się w nim znalazłem i w krótkim czasie wystroiłem jego wnętrze flagami przepojonymi w swej symbolice pokojem, miłością i płodnością. Pielgrzymi zbierali się siadając w ławkach, ksiądz krzątał się po zakrystii, młodzi jeszcze gdziesśtam....w końcu ostatnie minuty wolności, a mnie przypadło kurczowe patrzenie na zegarek w telefonie i pilnowanie coby ,,Młodzi" dotarli na czas itp. - miałem stresa ale takiego co to na zdrowie wychodzi bo to pozytywna adrenalina którą na ten czas otrzymałem w spadku he he...

Dreszczyk emocji to mało powiedziane momentami czułem się jak ,,Pan Młody" który właśnie na biało ubrany z kwiecistym wieńcem na głowie wbiegał na miłosnym haju trzymając wybrankę serca za rękę, a drugą szarmancko wyciągał pudełeczko z obrączkami. ,,Och... ile w nich radości i jakże pewni są swych decyzji. Wbiegli niemal jakby się unosili, a Panna Młoda niczym Ania z Zielonego Wzgórza na kwiecistej łące. Była w jasnozielonej, pięknej zwiewnej sukience. Ja ich podziwiałem. Pewni. Zdecydowani. Nie było w nich żadnych wątpliwości. Radośni, zadowoleni, że będą brać ślub' - pomyślałem sobie ... lecz moją zadumę przerwał głos przyjaciela - ,,masz tu są obrączki tylko nie zgub...'' na co odrzekłem ,,nie martw się wszystko pod kontrolą a propo's dotarła już druhna bo ksiądz prosił byśmy przyszli dopełnić ostatnich formalności'' .Poszliśmy do zakrystii. Druhny wcześniej nie znałem, toteż Dźwiedziu mi ją przedstawił. Nie ukrywam, że onieśmieliła
mnie swoim wdziękiem.

Wtedy przed kościół wyszedł Cordian, zwrócił się do pary młodej –  czy jesteście pewni? i zaprosił do świątyni, co jest rzadkością i co mi się bardzo spodobało. Rozpoczęła się ceremonia. Przy akompaniamencie głośnych śpiewów, gitar, bębnów, fletu weszliśmy do kościoła. Jedna flaga z Amorem i Psyche, miłość Edenu, Adam i Ewa wisiała z boku, a druga z sercem i kwiatami leżała przed ołtarzem.




Weszliśmy wszyscy razem do świątyni. Za ołtarz wyszła nasza „ekipa“ – wyszedł Cordian, Szpak, Borys, Przemek Wilk. W kazaniu Cordian nawiązał do kompasa, który miał na szyi Dźwiedziu. "Żeby was prowadził ten kompas w jednym kierunku." Niesamowite było, że jak zakładali sobie obrączki, to zagrzmiało i uderzył piorun. Jakby Pan Bóg przypieczętował w ten sposób ich związek. Cordian krzyknął Ameeen, aż echo rozeszło się po kościele. Rodzice młodych się uśmiechnęli. Po kazaniu Cordian poprosił: Zbierzmy się wszyscy wokół ołtarza i niech każdy mówi ile lat ma małżeństwa. W ten sposób utworzono krąg wokół ołtarza, młodzi w środku. Przy akompaniamencie wszyscy wyciągnęli ręce nad Dźwiedziami i zaczęli się modlić za pomyślność ich małżeństwa. Ofiara z Mszy, cała taca była dla Państwa Młodych. Pod koniec ceremonii podeszła do nich mała dziewczynka, lat może 6, schyliła się  i szeptem na ucho ale głośnym, tak żeśmy słyszeli powiedziała: "życzę, żebyście się kochali a jak będziecie się mocno przytulać to będziecie mieli dzieci." Piękne to było w formie życzenia.
Po Mszy był czas na życzenia. Przemawiała wzruszona mama – Oni są gotowi - mówiła. Potem inni Po ceremonii razem z druhną trzymaliśmy tabliczkę nad głowami: „Nie całować Państwa młodych“.
Przenieśliśmy się na wesele do Parku Kampinoskiego. Warto zaznaczyć – bezalkoholową imprezę – za co szacun - choć niektórym było nie wsmak. Tam na środku polany stały namioty, Dwa gary bigosu od księdza plebana. Ognisko – pieczone ziemniaki. Bardzo zaangażowana przy ognisku była Matka Panny Młodej, która pomagała rozpalić nam ognisko. Metal grał na klawiszach. Ta sama mała dziewczynka stukała mu w klawisze - dlatego - stanął koło niego Szpak, na co ona mówi do niego: " Co się rozpychasz" i łokciem Szpaka cyk. Tak więc, pograł Metal i nastąpiła awaria prądu – dlatego też zaproszony Marcel za dużo nie mógł pograć. Podobnie jak parę osób, które miały instrument na prąd. Drużba grała na pięknym instrumencie - skrzypcach. Karol zagrał na mandolinie. Potem zaczęły się pojawiać gitary. Zrobiło się ciepło. Ognisko się rozpaliło. Wrzuciłem dużo ziemniaków. Dużo było śpiewania i ja śpiewałem nawet. Była Wzgarda, Ridel, Kapela św. Mikołaja. Śpiewy trwały do bardzo późna. Gdy została nas grupka 10 osób – czytałem fraszki. Zasnęliśmy przy ognisku. A zakochani, jak to zakochani: wyszli na długo spacer do puszczy. Wiadomo noc poślubną Dźwiedzie spędzają w Puszczy. Rano jak Kmicic mył się w śniegu, tak i ja się w zimnej wodzie myłem. W ogóle ten ślub mnie wzruszył. Było to dla mnie tak wielkie przeżycie – prawie jak sam bym brał ślub. Widziałem różne śluby ale ten przerósł wszystko. dobre emocje od nich się udzielały na zewnątrz. mnie wielkim przeżyciem prawie jak mój własny. Parze Młodej życzę, tak jak życzyłem żeby szli w jednym kierunku, niezależnie od tego, że poznali się na PMRD niezależnie od sprzeczności losu. MORAŁ: Gdy Parol Będzie powiedziany nie ma prawa coby został złamany.
n     

sierpień 2013r.

4 komentarzy

gonzo
2013-11-30 20:56
100LAT JUNIORRR
Flagowy
2013-11-16 21:29
Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE!!! i Jeszcze raz DZIĘKUJĘ ZA ZASZCZYT BYCIA WASZYM DRUŻBĄ !!!!
Kajtek
2013-11-12 04:19
Zycie czasami jest trudne, ale razem powinno byc latwiej...
milimetr
2013-11-09 22:17
Ładnie napisane:)

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych