Do domu Ojca odeszła śp. Ewa Tomaszewska
2014-01-01
EPITAFIUM
Żyła 1957 -2013.
Pogrzeb Ewy odbedzie sie 12 grudnia, na Cmentarzu na Woli, ul. Wolska 180, msza - o godz. 12, w kaplicy na terenie Cmentarza sw. Grzegorza
Podaję trochę wiadomości od siebie, od rodzonej mamy i matki chrzestnej. Poetka i anglistka. Debiutowała w dominikańskim miesięczniku „ W drodze”. Należała do związku literatów polskich. Napisała wiele tomików poezji, m.in. o pielgrzymce, w której wielokrotnie brała udział. Była głęboko myśląca dziewczyną, pisała eseje w wielu czasopismach.
Dopiero od roku po stwierdzeniu raka złośliwego lekarze przyznali jej rentę. Żyła bardzo skromnie. Pisaliśmy na stronie o pracy dla niej. Mówiła niestety, że „nieraz nie miała pieniędzy na bilet tramwajowy”, „żeby modlić się za nią”, „że jest bardzo chora”.
Chodziła z chorobą rok i trzy miesiące. Brała chemię. Był czas, kiedy wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Trzy dni przed śmiercią pojechała do onkologicznego szpitala, gdzie już podawano jej morfinę,. Przyjęła sakramenty święte. Do końca czuwała przy niej 81-letnia mama, do której powiedziała Ewa ostatnie słowa: „Mamo, chciałabym, żeby mnie już Pan Bóg zabrał”. Mama w głębokim żalu odrzekła: „To ja powinnam odejść córeczko”.
Kolejnej naszej Przyjaciółce mało pomogliśmy, bo trochę za mało się znamy, mimo że blisko mieszkamy. Dobrze, że wybierają się na pogrzeb z dawnych lat: Andrzej Kędzierski, Marcin Szopiński…Myślę, że pojawią się nasi Dominikanie, z którymi utrzymywała serdeczny kontakt.
Siostra Jasia odnotowała o niej: „po raz pierwszy pojawiła się na pielgrzymce w r 1991, gdy szliśmy z Wambierzyc w liczbie ok. 400 osób. Miala wówczas 34 lata. Chodziła z nami 12 lat. Ostatni raz była na pielgrzymce naszej z Warszawy w r. 2003. Ona była samotna ale nigdy nie była sama. Lgnęła do ludzi a ludzie do niej, szczególnie zagubieni i poranieni. Brała udział w ogniskach, misteriach pokoju, gdzie prezentowała swoje utwory poetyckie. \. W białym, nienagannym stroju wbiegała z innymi pod Jasną Górę.
W pewnej wiosce podobno ks, proboszcz uprzedził mieszkańców, że idą „narkomani”, żeby nie być za bardzo otwartym i uważać”… Ewa opowiada, że wchodzi do pewnego domu a gospodyni mierzy ją od stóp do głów i grozi palcem: „Tyyyllko grzecznie!!!”
S, Jasia i wielu z nas było obdarowywanych przez nią tomikami poezji. Ona bardzo lubiła być w drodze. To nawet dawało odbicie w jej poezji”.
Można sądzić, że przynajmniej my będziemy teraz częściej pochylać się z modlitwą nad jej twórczością. Może i ktoś za nas się pomodli ?
Gdyby ktoś chciał pocieszyć jej mamę - prosimy pisać na skrzynkę kontaktową naszej strony - udostępnimy numer telefonu.
A. Szpak
2023-12-06 20:38