poezja JOANNA JANKOWSKA (KĘCEL)
2014-02-09
PRZEDSTAWIAM WAM (z kają) POETKĘ JOANNĘ JANKOWSKĄ (KĘCEL) Z BOBOLIC , Z KTÓRĄ TO NAWIAZAŁEM JUŻ TWÓRCZY KONTAKT I KTÓREJ TO WIERSZE WKLEJAM NA FORUM W TEMACIE ,,goniąc za literką - puniek.
,,Cóż można napisać o sobie?
Nazywam się Joanna Jankowska (Kęcel). W tym roku skończę 43 lata. Jak na życie z mukowiscydozą, moją nieodłączną „przyjaciółką”, to chyba niezły rekord. Dlatego też nie martwię się zbytnio upływającym czasem, bo wiem, że każdy rok do przodu jest jak los wygrany na loterii, w tym wypadku – loterii życia. Łapię więc to życie i swój oddech za rogi i przeciągam przez kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata… "o prostocie przemijania mogą mówić zmarszczki one wiedzą najlepiej". Także te od uśmiechu.
Moje prawdziwe lub rzekome ;) wesołe usposobienie nie chroni jednak od strachu i wątpliwości. Aby oswoić lęk przed przyszłością, a zarazem dać upust nagromadzonym przez lata emocjom, zaczęłam w 1996 roku pisać wiersze „pisanie wierszy to malowanie obrazów/przenoszenie na płótno zbawienia/grzesznych myśli i czynów/plastyczna obróbka glinianych dzbanów codzienności i wieczności /zaplatanie ze sznurka węzłów na przemian nienawiści i miłości/ to malowanie nadziei”. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie – zajęcie II miejsca w konkursie „Literacki Start” Biblioteki Wojewódzkiej w Koszalinie w 1997 r., wyróżnienia w konkursach poetyckich w Kołobrzegu, Szczecinku i Koszalinie, i debiut w miesięczniku „Arkona” wydawanym przez Czesława Kuriatę. W 2001 roku spełniło się moje marzenie – pierwszy tomik poetycki pt. „Wyrok na życie” ze wstępem i wyborem moich wierszy przez Pana Czesława Kuriatę. Długo nie wierzyłam, że to rzeczywistość, a nie sen... Dość szybko udało mi się zebrać „materiały” na następny tomik, który ukazał się w 2004 r. i nosił tytuł „Płonące księżyce”. Na kolejny tomik czekałam już znacznie dłużej, i to nie tylko ze względu na brak dostatecznej ilości wierszy, ile na brak funduszy na jego wydrukowanie. Kiedy w 2011 r. ukazały się wreszcie „Gliniane dzbanki codzienności” pękałam z dumy, ale nie z powodu samozadowolenia z moich wierszy, co z całej oprawy. Taki tomik sobie wymarzyłam – w twardej oprawie, na śliskim papierze, z przepięknymi i kolorowymi zdjęciami okolic Bobolic, w których moje wiersze powstają. Za ten tomik jestem i będę wdzięczna dozgonnie Fundacji MATIO z Krakowa.
Niewiele teraz piszę. Proza życia skutecznie zabija poezję „Morderca kobiet i mężczyzn / Morderca poezji / Proza życia”. Jest jednak kilka-kilkanaście wierszy, które czekają na poprawienie, opracowanie i doszlifowanie. Czekam na wiosnę...
Joanna
zapach wiosny
rozmytej jeszcze śniegiem
lecz już dziki
zapach pąków
rozwiany jeszcze wiatrem
lecz już słodki
zapach raju
zamknięty jeszcze skórą
lecz już wolny
przede mną budzi się noc
ciężka od zapachu
maciejki
za mną wędruje kot
lekki od prążków
księżyca
we mnie rodzi się perła
z drogi mlecznej
o smaku lodów waniliowych
Żagle
wodne motyle
z pęcherzem schowków
pod taflą
wodne ptaki
ze skrzydłem gładkim
nad wodą
letnie mieszkanie
dla wiatru
Lato
pachnie miłością
rozczarowaniem
zwątpieniem
lekkością
pogodą
rozkwitem
spełnieniem
litością
nadzieją
romansem
rozpaczą
powrotem
Mlecze
W żółtych mleczach
złamane słońce
kołysze promienie
Żółtymi mleczami
soczysta trawa
maluje wilgotność
O żółtych mleczach
wieczorne niebo
wyśpiewuje drzewom
trawa to
myśli ziemi
zielone od snów
nie depczcie jej
gdzie świetliki
będą się modlić?
Zabłąkany wśród traw
stary świerszcz
z siwą kępką włosów na głowie
na jesiennym liściu
gra smutną melodię
żegna lato
z końcem lata
umiera życie
biedronki
pogrzebią je w lesie
a nimfy zapłaczą
na gołej polanie
odprawią mszę cichą
zaproszą wrzosy
i drzewa
a elfy zatańczą
pod złotą kopułą
będzie padało
mech westchnie
smutno
a gnomy zanucą
tylko nadzieja
z kwiatem paproci
we włosach
odejdzie daleko
z uśmiechem
tajemnym
Powroty
zapachem
skoszonej trawy
odszedł wieczór
wypełniony Tobą
zabrał ze sobą
tobołek z pocałunkiem
i walizkę z dotykiem
zostawił
tęsknotę i wiarę
w nową zieleń
Październik
Drzewa oblane
jasnym miodem
rosną obok ula
Jesienne pszczoły
nie mogą spać -
w oczach mają łąkę
jesienny liść -
kropla brązu
z kasztanowych
włosów Boga
Drzewa umierają
w samotności
lekko zdziwione
zmarznięte
zachrypnięte od
wołania
Drzewa umierają
stojąc
bez wytchnienia
obolałe
stopami dotykając
ziemi
Drzewa umierają
nocą
niepotrzebne
stare
poranione od
litości
Na końcu świata
będę silna
wcieleniem kamienia
w jego skorupie
dojdę do bram
łoskotem zawołam
i cicho wejdę
W zieleni ogrodu
jest miejsce
na kamień -
Jaszczurka litości
grzeje na nim
ciało
Dopowiedzieć do końca
żyję
Dopowiedzieć do końca
kocham
Dopowiedzieć do końca
umieram
Któż potrafi
Gdy jest mi smutno
tak jak dzisiaj
bez przyczyny
patrzę w
rozgwieżdżone niebo
by tam znaleźć
iskrę ciepła
ciała niebieskie
wysyłają jednak
zimne światło
w hamaku z gwiazd
kołysze się granat
i nagą stopą
dotyka ziemi
co noc
łapię go za palec
i zasypiam pomiędzy
drzewami
Przystań
potrzeba mi rąk
by się wznieść
potrzeba mi serca
aby czuć
potrzeba mi ciszy
żeby żyć
wokół tylko
morze wiatru
Wyrok na życie
przeznaczenie nie zapukało
do moich drzwi
nie przyśniło się w nocy
nie stanęło na drodze
ono zapłakało nade mną
i odeszło
nie pokazując twarzy
Femme fatale
femme fatale
małego miasteczka
nie siedzi w knajpie
ani w kiepskim teatrze
z aniołami
o brudnych twarzach
gra w kości
o lepszą przyszłość
Nie spotkałam jeszcze anioła
chociaż szukałam go
w każdej przydrożnej kafejce
w czerwonym autobusie
na plaży
przyglądałam się twarzom ludzi
rozlepiałam ogłoszenia
wzywałam w modlitwach
tupałam i krzyczałam
Anioł patrzył z góry
ironicznie się uśmiechał
W przedsionku do nieba
segregacja życzeń.
Święty Piotr z aktami
i ściągawką pod pachą
aktualizuje dane:
- tych życzeń dawno nie spełniamy
- tamtych nie ma w spisie
- a te...
te Bóg zapomniał podpisać.
Więc czego można się spodziewać?
Okna z widokiem na ziemię.
I Święty Piotr z małym batem
popędza maruderów
między pulchne amorki.
lubię się całować
czy to grzech ?
lubię się kochać
czy to zbrodnia ?
więc dlaczego
nie mogę
dostać rozgrzeszenia
od samej siebie?!
Plamą czerwieni
zdobywam świat
krwiście
ogniście
Plamą błękitu
dotykam nieba
mgliście
przejrzyście
Plamą fioletu
chwytam życie
łapczywie
dotkliwie
Przemijanie
o banale
przemijania
cóż napisać
jest we mnie
twardość
i przywiązanie
do tego wcielenia
o prostocie
przemijania
mogą mówić
zmarszczki
one wiedzą najlepiej
Pierwsza młodość
już minęła
byłam za mała
żeby kochać
Druga młodość
mija
nie zdążyłam
pokochać
Co zrobię
ze starością?
... naznaczeni cierpieniem
chociaż lato już blisko
naznaczeni westchnieniem
chociaż noc jest tak nisko
naznaczeni zwątpieniem
chociaż...
okrągłe winogrono
rozgryziona pestka
zieloność traw
zdeptane źdźbło
rozszerzona źrenica
ból istnienia
moje lato
uciekła mi młodość
a była pod oknem
uciekło mi życie
a było pod drzwiami
śmierci nie będę
goniła
Moim życiem jest
taniec i śmiech
to Bóg tak postanowił
tylko nie pomyślał
że mój przerywany oddech
zaprzecza Jego planom
Czy po śmierci
idziemy do piekła
czy też obdarzeni łaską
zasypiamy w niebie
to nieważne
najważniejsze że mamy
jedno życie do kochania
pachniesz grzechem
a mógłbyś nocą
gęstą od bólu
pachniesz grzechem
a mógłbyś świtem
białym od myśli
pachniesz grzechem
a będziesz musiał
rozgrzeszeniem
Jeżeli musisz
- odejdź
tylko nie patrz
czy płaczę
nie próbuj
dotknąć ręki
nic nie mów
Jeżeli możesz
- zostań
tylko nie patrz
czy się śmieję
nie próbuj
pocałować
nie rób nic
tylko bądź
gdy dotykasz
moją pierś
sprawiasz mi ból
ale ciepły
gdy całujesz
moją twarz
sprawiasz mi ból
ale słodki
gdy odgarniasz
moje włosy
przynosisz mi
ukojenie
lecz niepełne
w niespełnieniu
ocalenie
Nie dotykaj moich rąk
są gorące
sparzysz się
Nie dotykaj moich warg
są kąśliwe
poranią cię
Dotykaj moich ramion
są spragnione
twoich pieszczot
Przytul mnie mocno
niech poczuję
twoje ciało we mnie
do granic bólu
do krawędzi łez
do nagłego krzyku
do ciepłej krwi
może stamtąd
przyjdzie ocalenie
przed rozpaczą
Ostry kamień
znaleziony na plaży
zranił Twoją dłoń
pojawiające się kropelki krwi
zlizywałam powoli
sunęłam językiem
od palców do nadgarstka
zadrżałeś
to znak
że jestem ci
potrzebna
We wnętrzu Twojej dłoni
mieszkam
jest mi ciepło i dobrze
nie chcę się wyprowadzać
chociaż moje miejsce
ma zająć ktoś inny
ale to będzie jutro
Biedronki
scałował
wszystkie twoje piegi
by razem z nim
chodziły po świecie
w poszukiwaniu chleba
dla głodnych ust
Nie umiem kochać tak do końca
uciekam tuż przed metą
zagłębiam się w siebie
w mroczne i zimne korytarze
i zwijam jak piąstka dziecka
do której nikt, zwłaszcza Ty
nie potrafi wejść
podczas nocy
z niekochanym mężczyzną
na małej poduszce
leżą czarne myśli -
martwe ptaki
Kochanek
zmęczony
kochaniem ciebie
odszedł
a
sina dal
zrobiła się ciemna
od chmur
na jego czole
Przeboleję ciszę
która trwa
wieczność
przeżyję pustkę
która ciągnie się
po wieki
nie wytrwam
w miłości
która jest oddaniem
Piosenka o zmroku
Siąść na kanapie
wśród świec i mroku
przestać myśleć
że samotność z boku
oswoić ją, poznać
przytulić do siebie
myślami nie wybiegać
znowu do ciebie
nie czekać, nie tęsknić
lecz ukryć się we śnie
gdzie razem w ogrodzie
zbieramy czereśnie
gdzie kocham, gdzie czuję
że jesteś tak blisko
że słów nie potrzeba
by objąć to wszystko
światełko ze świecy
mrugnęło niespiesznie
wciąż czekam na ciebie
więc przybądź koniecznie
Chwile ukradzione
krótkiemu życiu
zostawiam dla ciebie
zaszywam w poduszce
z makami na brzegach
i czekam
nocą
w cieniu lampki
do policzka tulę
aksamit materiału
pilnuję chwil
by nie uciekły
ale odchodzą
rano
pusta poszewka
Saksofony
Nocą
na dachach domów
grają saksofony
niekoniecznie cicho
niekoniecznie jasno
Nocą
po dachach domów
wędrują koty
niekoniecznie cicho
niekoniecznie jasno
Nocą
pod dachami domów
słychać szepty
szepty o miłości
niekoniecznie ciche
niekoniecznie jasne
kochaj mnie
ciemno
żebym nie widziała
kochaj mnie
cicho
żebym nie słyszała
kochaj mnie
zawsze
żebym nie czuła
nienawiści do ciebie
gubię siebie
szukam ciebie
gubię ciebie
szukam siebie
poplątanie
pomieszanie
węzły w rzęsach
rysy w twarzy
coraz ciężej
żurawie z kluczem
naszych zamków
odleciały
rozplątać to
co zaplątane
wyjaśnić to
co zagmatwane
powiedzieć to
co schowane
zostać przy tobie
Może kiedyś się spotkamy
dwa światy
nie stykają się nigdzie
ale księżycowy most już budują
on nas zaprowadzi tam
gdzie będziemy dbać o różę
Małego Księcia gdy on
wyruszy w podróż
2014-03-01 10:56