Jesteś tutaj: Strona główna / SZCZĘŚLIWY KTO UMARŁ KOCHAJĄC - trzydziesta rocznica śmierci Lecha Sadowskiego

SZCZĘŚLIWY KTO UMARŁ KOCHAJĄC - trzydziesta rocznica śmierci Lecha Sadowskiego

2014-03-22




Lech Sadowski urodził się 15 lutego 1955 roku w Olecku, województwo suwalskie. W latach 1974-81 studiował na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w kierunku filologii romańskiej ze specjalizacją w języku rumuńskim.

Od 1981 roku studiował filozofię a także przez jakiś czas reżyserię w PWST w Krakowie. Założył i prowadził studencką grupę teatralną TeTiA, w ramach której wyreżyserował trzy spektakle. Od 1980 roku był członkiem Koła Młodych przy ówczesnym ZLP. Publikował w tym czasie wiersze i eseje w "Magazynie Studenckim", "Studencie", "Życiu Literackim", "Integracjach". Tłumaczył poezję z języka rumuńskiego dla Wydawnictwa Literackiego i "Pisma" i z francuskiego (Baudelaire). Był zdobywcą poetyckiego "Jaszczurowego Lauru". Przekłady jego wierszy były publikowane w Rumunii. W latach 1980-81 redagował pismo NZS UJ "Bez Tytułu". Pracował w Zarządzie Regionu Małopolska "Solidarność". W czasie stanu wojennego współredagował pismo "Tędy..." i biuletyn podziemnej agencji prasowej PAPSS oraz współpracował z innymi pismami niezależnymi. Publikował wiersze i artykuły (m. in. o poezji Bronisława Maja i o "Roku 1984" Orwella) pod pseudonimami "Lech Lenal" i "LL". Przygotował do druku tomik wierszy, który ukazał się w 1984 roku w podziemiu. 23 marca 1984 roku zasnął snem śmierci z Apokalipsą św. Jana na kolanach. Po śmierci jego wiersze publikowała między innymi "Arka" i "Czas Krakowski". Odznaczony pośmiertnie  KAWLERSKIM KRZYŻEM ODRODZENIA POLSKI


wiersz Lecha Sadowskiego "Nie opuszczajcie mnie"

nie opuszczajcie mnie przyjaciele
kiedy będę chodził na kolanach
kiedy z mego boku
popłynie woda
albo ręce drapiące po ścianach
osłabną w szaleńczym pędzie
albo sił zabraknie na mur ostatni

w rozbitą chwilę jak w ranę
wlejcie mi wspomnienie
o mnie gdy z piersią twardą
i okiem rozpalonym do buntu
szedłem z wami serce przy sercu
kładąc mą młodość pod buty
co nigdy nie
oszczędzą

marzenia i miłości do prawdy
do lotu wysokiego
pod otwarte nieboskłony wszechświata

nie opuszczajcie mnie przyjaciele
kiedy zobaczycie mnie leżącego
w krwi mojej w pożegnaniu z ziemią
choć ze słońcem złotym we włosach

i nocą pod powiekami

(wiersz napisany kilka tygodni przed śmiercią)

Pieśń XVII - wołania


Pulsie istniejącego nierozerwalna Istoto,
Za tysiącem wiar trwające Milczenie:
Czyje ręce, czyje oczy wynurzyłeś z Niebytu
I usta czyje wyniosłeś na Krzyżu ?
Tu mijamy, wiatr niesie piach,
Widzialne jak cień, jak nagły strach,
Mówiące słowami energio-ziarn,
Szepczące do gładkich ścian,Ty może jesteś klepsydrą ?
Iluzja w śniegu, gałęzi i wietrze -
Gdy Ciebie nie ma i kiedy jesteś,
Jesteś konieczny, jak chleb, sprawiedliwość,
Gdy nasze usta łykają powietrze – na Krzyżu.


Lech Sadowski

 

 

 

Lechowi Sadowskiemu - poecie

Słońce klejnotu jasność bezsenna
w wysokie oprawna błękity
przemawia dziś mocniej
jaśniej świeci niż krew potajemna
lękiem spętana chwila
nocą w korowodach cienia
Dzień czarny jak śmierć nieobjęta
łódź wywrócona nieba
w morze głosów bez barw i kolorów
żałobną tęczą – śpiewa
powracającą ciszą - gałązką żywą
z wysp zielonych Twoich oczu
Ty w siódmym niebie żołnierzy zabitych
ja bezbrzeżnie w pamięć zanurzona
milczeniem modlitwy
wyglądam Nadziei portu
słów niedopowiedzianych Twoich
chcę słuchać aż do dnia następnego
Już widzę w oddali dom Ojca zgarbiony
pod wspomnień skrzącym skrzydłem
męczeńskie płonie światło
jak śnieg na górach wysokich cicho
czuwają gwiazdy Matki Boskiej korony
dobrocią staje się – Poezja.
.
.
.
Lechowi Sadowskiemu - poecie

Zielonymi dolinami oczu Twoich
wędrują sarny o poranku
znajdują źródło radosne
w słońca złotym blasku
śnieg przyprószył zamyślone czoło Twoje
spadły gwiazdy na kartkę białą życia
wicher gna wspomnienie jak liść
po twardej skorupie ziemi
noc rani skrzydłem jak mieczem
przelatując złowrogo między mną a Tobą
nad śmierci doliną
lecz z kwiatów które mi dałeś
w proch zmienionych od lat
kwitną łąki wśród gwiazd
na poddaszu wieczności
ptaki gniazda wiją
dziś miłość Twoja we mnie
słodki balsam - Boga płomień .
.

Tęsknota

Daleko tak !
Od Twoich oczu do moich
fioletowy koń zmierzchu
biegnie oszalały
na falach świerszczy
w obłoku liściastym jesieni
budzi wspomnień wiatr
pod pełnymi żaglami gwiazd
zapominając o ziemi
apokalipsy jeździec
biegnie w bezmiar cichy
kielichem łąki
poi cały świat.
.

 

Niezłomnym


To jest cisza – to brzemię jak łąka

co wzbiera w sercu harfą

rodzi się nocy bramą

by umierać brzaskiem poranka

 

to jest cisza – gdy dźwięku kropla

przemyka łagodnie jak żagiel

wśród fal bez brzegu morza

powietrze roznieca płomieniem

to jest cisza – bólu stopnie do raju

miłość i żal …

bez echa bez horyzontu bez dna

to śpiew – umarłych młodość utracona

gdy samotność przebija twe serce

w ułamku chwili każdą struną życia

jak włócznią setnika - by sprawić

że nic ma się już nie wydarzyć

w otchłannej studni świata

nic prócz Cudu ! …

to jest cisza … to łza

pod nieba powieką … gwiazd deszcz .


 

Lechowi

Cień zakwitnie słońcem
wspomnisz uśmiechem
dom pod chmurami marzeń
oczu Twych zielone studnie
obejmą gwiazd pulsujące głębie
czas się zatrzyma
na orbitach pustych
w samotnym locie przestworzy
wiecznością popłynie chwila
babim latem - lśniącym włosem
będziesz ze mną
ja z Tobą
śmiercią Twoją - Bogu poślubiona
złotą bramą Nowego Dnia
Ty i ja
wejdziemy do obiecanego raju !
łąką ku Niebu schyloną
pobiegniemy jak za młodu
trzymając się za ręce
gubiąc łzy w kolorach -
wspomnienia przeszłością szumiące.
.

 

 

Chwilka

Przybywam z szarych dni toni
senna papierowa łódeczka
do zacisznej zatoki twych dłoni
jak do portu wielkiego
zlękniona we mgle przypływam
Czy w palcach i oczach
jak papier rozmokły podepczesz
czy do serca radośnie uniesiesz
odczytasz nieporadne słowa
które czas napisał i przygoda ?
Nad śmiechem moim umarłym
jak nad grobem zapłaczesz
i po imieniu z nicości wezwiesz
i głosem się staniesz w ogrodzie
serca tańcem nieśmiertelnym ?
Chwilką jestem błądzącą
w pamięci bezkresach
pamiętaj !

 

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Joanuś,
Nie wiem, czy doczekam,
czy jeszcze kilka chwil
nasz Bóg mi podaruje,bym
mógł Cię ujrzeć. Czuję jak
coraz dalej i dalej
( a może dlatego bliżej ) jestem
Ciebie i światła.
...
Żono Najukochańsza,
byłaś w ostatnich czasach
wszystkim dla mnie, lecz
może tego nie wiedziałaś.
...
Zostań w Bogu. Nie płacz, gdyż
jeśli Pan Bóg mnie przyjmie do Siebie, pomimo
wszystko zło jakie uczyniłem, trzeba
byś się cieszyła. Módl się o to, proszę,
bym mógł ujrzeć Jego Oblicze – Bądź
silna.
Kocham Cię i myślę, że każde
prawdziwe uczucie jest --- miłością
w NIM
tak jak powiedział Rilke:
Szczęśliwy ten kto umarł kochając.
Twój Lech

 

Joana,

Oto jest ta zmienność naszego losu -
zmienne krajobrazy, niebo cieniejące od
wschodu, ogrom patosu –
obrazy nocy -
mieć nadzieję – to znaczy jakbyś zobaczył
wiosnę toczącą się drogą aż w horyzont,
piaszczystą drogą, w którą wsiąkają
łzy nieba: ziemia ukryje wszystko,nasz
ból, uciszy nasze ciała,ziemia to tak
jakby nieskończona cichość
a my poderwani do lotu,ach! Objąć
skrzydłami swej piersi – przestrzeń, być tak lekkim ,
być podobnym Aniołom /dobrym/,
bo Aniołowie są najlżejsi …
Jaki kres tej podróży ? - /Radom,Lublin/,
gdzie jest skończoność, szyny, szyny się
nigdy nie kończą, my odchodzimy,
złowrogie zostają szyny. Buty, buty,buty -
tupot nóg.
Góry,te olbrzymy, zniewalają , a dodają
siły … Rosnąć. Jestem z Tobą.
Z Puław
24,30
oto, wysłuchawszy tej melancholii,
etiudy Es-mol Chopin, która szarpnąwszy
ucho; aż pod powieki zafalowała
obrazami – serce na brzegu, krew
się struży aż gdzie słońce
jak wzgórze opada (czerwienią), czerwone
w wód cień dla ochłody ________
Czyż dla mnie zwyczajne namiętności ?,
ile w Es-mol miłości …
choćby słuchając - ach ! miłości się
można nauczyć -
____
wcześniej (Radom)
tyle prostactwa i jałowych godzin,
że z nich minuty zacząłem liczyć,
a w nich sekundy. Choć otwarty na ludzi,
nie było, było brać w siebie - - -
i czuło się obrzydzenie --------
Lecz jeszcze zobaczymy. Zaproponowano
mi teatr w Radomiu. Ogłoszono
zapisy. 9 maja pierwsza próba,
jeśli znajda się ludzie – wierzę -
z sercem do pracy – po wakacjach
pierwszy spektakl – rozleglej opowiem.
Ty tam , Ty tu
ty tam , Ty pod powieką
Ty tu , czy istnieje przestrzeń
odległość
chcesz
najdalsza gwiazda
tak niedaleko
albo bez dna samotność
Pater Noster , ja nie chcę
jestem
\

 

Joanek

Tak, to prawda,że

jestem Twoim drugim

Ty, a Ty moim drugim

ja, czuję

to, każdym nerwem,

każdą cząstką wszechświata,

wiatrem, polem,

lasem, jeziorem, węchem,

słuchem, źrenicą, kolorem,

gwiazdą, rozgwiazdą,

księżycem, wieczorem,

morzem, piaskiem,

pustynią, kością, cmentarzem,

… i jeszcze trochę,

to oszaleję, zwariuję, pofrunę ------

------------------

 

Kochana

Słońce grzeje w plecy
urodnym rankiem ,a ja
siedzę na ławce pośrodku
ulicy i oglądam … cienie.
Brak ,nie mogę Cię dotknąć
i w mojej wyobraźni
przedstawiam sobie dotyk
jak czarne światło,
czarna smuga,
która staje się - światłem
w ciemnościach dnia.
Wzywam Cię ...

\
.
Łaska na pożegnanie – wieku

Czasem ktoś nierozważny, na szlachetnej fali
zbuntowanej ignorancji, przecząc do końca
układowi świata i rozdarciu języka z racji,
że między złem a dobrem nie było wyraźnej granicy,
poza Słowo wkracza:
z tej głębi ogromnej słychać wołania i płacz
spoza przedmiotów, o które oparty
szedł nie kochając życia,
z którego barw nie potrafił korzystać
we własnym i cudzym zagubiony cierpieniu.
I myślał, że nie ma już dlań ocalenia, bo tam,
gdzie światło i cień z siebie tryska
zabrakło usprawiedliwienia prócz zwykłej słabości.
Czepiał się spojrzeniem stabilności drzewa,
kamienia, cudzej ręki podanej z litości
i nawet dźwięku litery i głoski
nadsłuchiwał brzmienia
a nade wszystko pragnął miłości.
Wtedy, gdy pragnienie na ustach stało się
westchnieniem, błagalną prośbą, modlitwą
ona przyszła w swej chwale błyskawicy i rozdarła niebo
jak w pierwszym dniu
stworzenia:
pokonując krwawy pot, wydzierając nas
ciemnościom zwracała nam przedmioty,
krajobrazy, zwierzęta i ludzi
w ich cudownych brzmieniach, takich
jakimi są: z ich radością i bólem,
strachem upodleń i wiarą, czystością i brudem.
Tak odchodzi wiek dwudziesty,
a ziemia jeszcze w kosmosie wiruje
Lech Sadowski

Joanna Olbrychtowicz (Sara)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych