Jesteś tutaj: Strona główna / RADOŚCI DLA DUSZY - przestańcie krzyczeć, bo nie usłyszycie

RADOŚCI DLA DUSZY - przestańcie krzyczeć, bo nie usłyszycie

2015-03-05

Tego dnia byliśmy oboje, żona i ja, mocno przemęczeni, w złym nastroju, mówiliśmy dosyć podniesionym głosem. Nie chodziło właściwie o nic, po prostu "małżonkowaliśmy", jak to nazywa mój znajomy. W małżeństwie takie wzajemne dogadywanie sobie, "małżonkowanie", jak on mówi, jest ponoć równie oczywiste jak to, że woda cieknie.


A potem w pewnej chwili, kiedy żona małżonkowała szczególnie agresywnie, podeszła do nas córka. Trzymała coś w ręce za plecami. Popatrzyliśmy na nią i chcieliśmy dalej małżonkować. Może także znacie te dziecięce spojrzenia — jakby nie patrzyło na was dziecko, jakby was obserwowało jakieś wielkie poznanie. Nie patrzyła smutnie, ani karcąco, ani ze złością.
— Co takiego? — zapytała żona. Córka spojrzała jej twardo w oczy.
— Jeśli będziecie krzyczeć, nie pokażę wam kasztanka.


Zamilkliśmy, zdziwieni, nie wiedząc, o co chodzi. Dopiero po chwili zrozumiałem. Otóż przed południem była z babcią na spacerze i widocznie zbierały kasztany. Babcia robi jej z nich czasem teatr lalkowy, kasztanowy teatrzyk kukiełkowy. A ona znalazła tam pewnie jakiś szczególnie ładny kasztanek.


— Dobrze, nie będziemy krzyczeć — powiedziałem. Dziecko odetchnęło z ulgą. Wyciągnęło rękę, schowaną dotąd za plecami, i powoli, powolutku otwierało dłoń. Leżał na niej kasztanek. Wspaniały. Aksamitny. Dziecko spoglądało na nas z ciekawością i szczęśliwie, jakby się upewniało, że postanowiliśmy nie krzyczeć, widząc coś tak pięknego. Odmieniło nas. Wiedziało o tym i było szczęśliwe.


— No — rzekła z wahaniem żona — rzeczywiście wart jest tego, abyśmy nie krzyczeli, prawda? Mała spojrzała na nią z wdzięcznością. Zrozumiała, że matka pojęła.


— Zostawię go wam tutaj — powiedziała, położyła kasztanek przed nami na stole i uśmiechnęła się. Jeszcze raz upewniła się, że my też się uśmiechamy, i odbiegła w podskokach.


Patrzyliśmy na kasztanka. Leżał przed nami na stole, wspaniały, aksamitny, niczym najpiękniejszy i najcenniejszy diament. — Zasłużymy na niego? — spytałem. Spojrzeliśmy z żoną na siebie i uśmiechnęliśmy się, jakbyśmy właśnie otrzymali jakiś niezwykle drogocenny dar.


Wieczorem powiesiłem kasztanka na jedwabnej wstążce. Zostawiłem go pod lustrem jako ozdobę na choinkę. Zrozumieliśmy, co tym podarkiem dziecko chciało nam powiedzieć: Jeśli nie będziecie się na siebie złościć, zobaczycie coś bardzo pięknego. Coś, czego byście inaczej nigdy, przenigdy nie zobaczyli. Coś tak niezwykłego, jak kasztanek. A ja wiem, że tym, co jest ukryte pod symbolem kasztanka, może być bardzo wiele rzeczy, których nie widzielibyśmy, gdybyśmy się nie zmienili. Od tego czasu ów kasztanek wisi nad nami. Kiedy jedno z nas, ja albo,żona mamy ochotę "wylać żółć", a drugie to w porę zauważy, potrąca kasztanka, który wisi nad naszymi głowami.


Kasztanek zaczyna się kołysać. Wtedy to pierwsze — tak się umówiliśmy — musi się przestać złościć, zanim kasztanek się zatrzyma. To skutkuje. Kiedy kasztanek przestaje się kołysać, po sprzeczce nie ma już śladu. Wiemy, że gdybyśmy nie przestali się złościć i krzyczeli albo boczyli na siebie, nie widzielibyśmy pewnego piękna, pewnego wielkiego piękna. Jakiegoś kasztanka.

 

Więcej w książce: Radości dla duszy - Eduard Martin

 

to takie ładne opowiadanko, ale kochani rodzice pamiętajmy, że kłótnia rodziców, to dla dzieci koszmar. To, co czasem jest dla nas zwykłą sprzeczką - dla dzieci jest początkiem końca ich swiata:

Praktycznie nie ma małżeństwa bez kłótni, konfliktów, rozterek, tzw. kryzysów. Jednak nie zawsze małżonkowie, jako rodzice, zdają sobie sprawę ze skutków, jakie ich konflikty powodują u dzieci. Ważną więc sprawą jest dostrzeżenie tych skutków, jak też poszukiwanie sposobów rozładowania negatywnych emocji, które wówczas rodzą się w dziecku. Częste i ostre konflikty między rodzicami mogą doprowadzić do wielu zaburzeń psychosomatycznych: lęków, płaczu, ogólnego rozdrażnienia, zaburzenia snu, odczucia duszności, bólu głowy czy brzucha.

Jeśli w rodzinie konflikty się mnożą, gdy na dobre wybuchnie wojna pomiędzy rodzicami, a kolejne próby porozumienia kończą się zaciekłą awanturą, to sytuacja dziecka jest nie do pozazdroszczenia. Bezpieczny do tej pory świat zaczyna się walić wraz z kolejną kłótnią rodziców. Brak stabilności, niejasność i nieprzewidywalność tego, co może się zdarzyć, nie pozostaje bez wpływu na rozwój dziecka. Jest przerażone, wystraszone, zagubione w panującym chaosie. Rodzice zajęci swoimi sporami, kłótniami, nie znajdują czasu ani energii, by w sposób uważny zająć się dzieckiem. Traci ono poczucie bezpieczeństwa, zaczyna się zamartwiać o przyszłość swoją i rodziców. Dziecko zazwyczaj ma tendencje do przypisywania sobie winy za kłótnie domowe. Może myśleć, że to z jego powodu rodzice nie mogą się ze sobą porozumieć. Może dlatego, że było niegrzeczne, a może już go nie chcą? Zaczyna się zastanawiać, czy rodzice nadal go kochają i potrzebują.

Niezaspokojona potrzeba miłości i akceptacji powoduje przygnębienie i smutek. Dziecko źle o sobie myśli: jestem beznadziejny, nic mi się nie udaje, nikt mnie nie kocha itd. Unika kontaktów z rówieśnikami w obawie, że go zdemaskują, wyśmieją, wyszydzą (oni są w porządku, ich rodzice się nie kłócą). Dziecko zamyka się w sobie, przeżywa silne napięcie, ma coraz liczniejsze wątpliwości. Jego sytuacja jeszcze bardziej się pogarsza, gdy rodzice oczekują, by się opowiedziało po czyjej jest stronie, kto ma rację. Dziecko miota się od jednego do drugiego rodzica, próbując ich jakoś pogodzić. Odczuwa silny lęk przed odrzuceniem, przed samotnością. Może on być tak silny, że wywołuje u dziecka objawy nerwicowe, moczenie nocne, nocne koszmary, kłopoty ze snem.

Zdarza się i tak, że na sytuacje konfliktowe dziecko reaguje buntem, złością i agresją. Staje się nieznośne, nie tylko w domu, ale i w szkole. Sprawia tzw. trudności wychowawcze, wszczyna bójki, zaniedbuje naukę, wagaruje. Podejmuje rozpaczliwe próby zwrócenia na siebie uwagi dorosłych. I jeśli w porę rodzice tego nie zrozumieją, poszuka akceptacji, gdzie indziej np. w grupach rówieśniczych. A tam na swój sposób z podobnymi sobie rozbitkami będzie szukać zapomnienia i ulgi w alkoholu czy też w narkotykach.


1 komentarz

takajedna
2015-03-07 22:24
Mam w tej chwili pod opieką dzieci z rodziny przemocowej.Nigdy nie widziałam ich kłótni, faceta nawet nie widziałam na oczy, ale na podstawie tego co wrzeszczą dzieci do siebie, jak się kłócą , albo co ja słyszę jak się na mnie złoszczą( powodem może być nawet prosta prośba- umyj się- i to wystarczy do wybuchu złości), daje mi niezłe wyobrażenie co tam się działo. Słowa w większości niecenzuralne, więc nie zacytuję, ale to na prawdę przerażające. A ponieważ one w tym żyły kilka lat, to jazda jest nie zła.Czasami trudno to wytrzymać.Do tego dochodzą zachowania naśladujące- np. otwieranie drzwi kopem- ostatnio miałam wyważone drzwi wejściowe- tatuś tak wchodził do domu, więc synek też tak zrobił. Mówię wam- czasami jak w wariatkowie. A dołóżcie do tego takie zwykłe, dziecięce utarczki, które w ich wypadku kończą się wyklinaniem lub bijatyką- miałam już atak nożem, bo kolega coś powiedział. I w sumie co te dzieciaki winne, ze dorośli taki los im zgotowali? Dlatego proszę w ich imieniu o modlitwę. Za nich i za mnie, abym wytrzymała.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych