"O" Bajka od Eli...
2015-03-16
O!- było bardzo zdziwione.-Jakże tak można?- pytało. Bo to co zobaczyło było doprawdy dziwne.
Człowiek siedział oparty o mur, na chodniku. Był brudny, śmierdział i dziwnie coś bełkotał.
O nic nie rozumiało, a przecież znało ludzki język. Więc co to było?
Ale nie było czasu na zastanowienie. Trzeba było wędrować dalej. Takie miało zadanie.
-O!- zawołało po chwili. Mały kotek przebiegał drogę. Biegł prosto pod koła samochodu. Na szczęście samochód wyhamował. Wyskoczył z niego młody chłopak. O już się bało, że stanie się coś złego, ale chłopak przyklęknął przy wystraszonym kotku.
-Nie masz domu maluchu?
Delikatnie dotknął łebka i podrapał za uchem. Mały kotek niepewnie przybliżył się do jego ręki.-_No to chodź, zamieszkamy razem.-
Chłopak wziął delikatnie malca i nie zważając na klaksony innych samochodów, podał go komuś na tylnym siedzeniu ,otulając bluzą.
-Masz babciu, pilnuj tego małego , aby nic mu się nie stało.-
Z uśmiechem wsiadł do auta, zamrugał światłami i odjechał.
O ruszyło dalej. Czuło się jakoś tak dziwnie lekkie, że zaczęło podskakiwać.
Za chwilę mijało małego chłopczyka, który wrzeszcząc i kopiąc w mur, czegoś głośno się domagał.
O!- zdziwiło się zachowaniem chłopca.
Mama starała się cierpliwie tłumaczyć coś malcowi,ale nic do niego nie docierało. Wył i wrzeszczał coraz głośniej. Ludzie stawali zdziwieni tym zachowaniem. Niektórzy coś mówili.
O nie mogło posłuchać. Musiało iść dalej.
Za szeroką ulicą był park. O przebiegło na drugą stronę, uprzednio dokładnie się rozglądając, aby nie wejść pod samochód jak mały kotek.
W parku śpiewały ptaki, latały motyle, kwitły kwiaty. Był słoneczny, piękny dzień, więc wszędzie było pełno ludzi.
O przyglądało im się z ciekawością.
Tu młoda kobieta popychała duży wózek, uśmiechając się ciepło. W środku spały smacznie dwa maluchy. Oboje przytuleni do siebie i do misia
O!- zachwyciło się śpiącymi bobasami.
-Nie tak szybko- wołała jakaś pani za uciekającą dziewczynką. Ale ta nie słuchała,biegła coraz szybciej. Nagle potknęła się i upadła.Rozpłakała się.
_ A widzisz. Nie słuchałaś. Prosiłam cię ,abyś zwolniła.- tłumaczyła pani podnosząc małą i tuląc ją mocno.Dziewczynka zarzuciła ręce na jej szyję i mocno się przytulając, przestała płakać.
-Już nie będę...-
O uśmiechnęło się do dziewczynki.
Na ławeczce przy różanym klombie siedział starszy pan w okularach. Czytał gazetę. Co chwilę podbiegał do niego mały chłopiec i o coś pytał, wtedy pan odkładał gazetę i cierpliwie coś mu tłumaczył. Potem chłopiec biegł do pobliskiej piaskownicy. Tam z kolegami budowali piękny zamek.
O usiadło na ławce na przeciw i rozglądało się zachwycone.
Przeszła dziewczyna prowadząc małego pieska na smyczy. Dzieci patrzyły na niego, niektóre podchodziły pytając;
-Czy można go pogłaskać?
-Oczywiście - uśmiechała się dziewczyna.
I dzieci delikatnie głaskały pieska po główce, a potem szły dalej się bawić.
Nagle zza krzaków wybiegł chłopiec, trochę starszy od małych budowniczych piaskowego zamku. Ze śmiechem wskoczył do środka piaskownicy i nogami zaczął tratować budowlę. Chłopcy próbowali bronić dzieła, ale byli słabsi. Niektórzy uciekli z płaczem.
Dorośli - także starszy pan- pobiegli dzieciom na pomoc, ale starszy chłopak już wyskoczył z piaskownicy i pobiegł łamiąc po drodze kilka kwiatów z klombu.
Dorośli zaczęli pocieszać dzieci i pomagać im naprawiać zamek.
O!- zasmuciło się patrząc za oddalającym się chłopcem.
Coś mu mówiło,żeby iść jego śladem.
Nie było to trudne. Połamane gałązki, zerwane liście, kwiaty, płaczące dzieci, znaczyły ślad.
W końcu zobaczyło cień w parku, w kącie, takim najciemniejszym. Podeszło bliżej. Tak, to był ten chłopak.
Trochę drżąc ze strachu o zbliżyło się nieśmiało.
_Czego...-burknął mały urwis.- Nie gap się....
O usiadło obok nie wiedząc co ma zrobić.
Siedzieli w milczeniu.
O dyskretnie rozejrzało się wokół. To była dziwna część parku, wszędzie było pełno butelek, niektóre rozbite, papierków, jakiś worków, ogryzek od jabłek.
-Tu jest smutno i brzydko- pomyślało O.
W końcu zaczęło opowiadać o tym, co widziało, zaczęło od tyłu, więc od pieska, chłopca i starszego pana.
-Głupi gówniarz...-skomentował chłopak.
W takim razie O opowiedziało o dziewczynce co uciekała.
-Dobrze jej tak...
Więc opowiedziało o pani z dwojgiem bobasów.
-Takie dzieciaki tylko ryczą i sikają w pieluchy...-burknął.
Wtedy opowiedziało o kwiatach, ptakach, motylach.
-A ja dziś jednemu motylowi wyrwałem skrzydła...A ptaka rzuciłem kamieniem!- pochwalił się chłopak.
O wspomniało o małym kotku i młodym kierowcy.
-E tam kotek. Tylko miauczy i miauczy. Kopnąłbym go...-
O już samo nie wiedziało co robić. Przecież nie może opowiedzieć mu o tym dziwnym człowieku na chodniku.
Zamilkło wsłuchując się w śpiew ptaszka, który usiadł opodal na gałązce.
Długo to nie trwało, bo chłopak rzucił w niego kamieniem.
-Prawie trafiłem...-przeklął ze złością chłopak.
Wobec tego O postanowiło opowiedzieć o dziwnym człowieku.
Chłopiec nagle umilkł i pochylił głowę.
-Gdzie go widziałeś?- zapytał gniewnie.
O dokładnie określiło miejsce.
Chłopak wstał i chciał odejść. Nagle odwrócił się i zaczerwieniony wyjaśnił.
-To mój tato. Pewnie znów pijany. Muszę go zaprowadzić do domu.
O!!!!
2015-03-18 15:39