Jesteś tutaj: Strona główna / Andrzej żyje w nas i dalej nas będzie prowadził - niektóre komentarze/świadectwa/wspomnienia cz.2

Andrzej żyje w nas i dalej nas będzie prowadził - niektóre komentarze/świadectwa/wspomnienia cz.2

2017-11-29

LINK DO CZ. I

 

Na Hejowską trafiłem jak większość z nas - przypadkiem. Poszukiwałem wówczas czegoś, co miało pomóc mi obronić się przed marnością otaczającego świata, jakiejś tarczy przeciwko jego niebezpieczeństwom i rozczarowaniom. Szukałem w wielu dziwnych miejscach, więc nie miałem nic przeciwko by sprawdzić również relacje przyjaciół, których oczarował Duch wypełniający jakiegoś dziwnego księdza, z opowieści wyglądającego co najmniej ekscentrycznie. Za pierwszym razem Szpak mnie kompletnie zaskoczył i nie miałem pojęcia jak go traktować. Jak szaleńca? Geniusza? Trochę przypominał starotestamentowego proroka. Kompletnie nieprzewidywalny, czasem groźny a czasem nieludzko cierpliwy. Z kolejnymi pielgrzymkami i zlotami poznawałem go lepiej. Zauważałem w nim coraz więcej cech ludzkich choć na zawsze pozostał dla mnie trochę poza światem do którego należałem. Zauważalna była w nim część, do której pomimo wielu podstępnych prób rzeczywistość doczesna nie miała dostępu. Ta część, którą bez reszty wypełnił Bogiem. Unosiła go na powierzchni niedoskonałości, rozczarowań i kłopotów jak pęcherz pławny rybę. Żeby nie wiem co to nie tonął! Poza tym od pierwszego spotkania rzuciła mi się w oczy jego odwaga i desperacja z jaką oddawał się nam - tym wszystkim dziwakom porozbijanym na różne sposoby, nie umiejącym się dogadać z samymi sobą, niejednokrotnie nieodnajdującym się wśród codziennego świata i nieodmiennie tęskniącym za czymś większym, ważniejszym, doskonalszym. On nam to pokazywał, objaśniał, czasem wtłaczał do zakutych łbów niemal na siłę a potem robił kanapki z dżemem. I jak tu było do niego nie wracać?

Zdjęcie użytkownika Michal A Mizinski.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

27 listopada o 20:11 ·

BLUES O SZPAKU

żył pewien kapłan w kraju nad Wisłą
duszpasterz , ćpunów , hipów , narkomanów
wędrował z nimi po manowcach świata
siostrami i braćmi ich nazywał
był dla nich jak rodzony tata …

Jędrek mu na imię było
Szpak na nazwisko
niebo i piekło z nim
śpiewało i tańczyło

szlachetny kapłan z niego był
ciągle o wolności marzył i śnił
gdy ktoś upadał pomagał mu wstać
z Jezusem i Marią z Nazaretu
był zawsze za pan brat …

dzieci kwiaty pielęgnował
nigdy głowy w piach nie chował
jak zdrowa ryba wciąż pod prąd płynął
na wskroś wąwozem
w twarz ognistym wiatrom …

płomienna twarz rozwiane włosy
błękitny płaszcz roztańczone oczy
gitara w dłoniach kojący głos
niespodzianie nam go zabrał los
alleluja !!! alleluja !!! alleluja !!!

J.Ślazyk don Giuseppe 19.11.2017 g.00:00

-----------------------------------------------------------------------------------

Beata Słoma do 40 rok w Drodze do Ziemii Obiecanej

Księdza Szpaka poznałam w latach 90tych, kiedy to całą sobą łączyłam się z hippisami. I choć nie byłam nigdy na pielgrzymce to zawsze starałam się być w Częstochowie na mszach które odprawiał na polowym ołtarzu za Jasną Górą. To był dla mnie taki życiowy guru, rozumiejący sprawy dla innych niezrozumiałe. To był człowiek który scalał i jednoczył, który wskazywał drogę we mgle i który pokazywał jak dobro zwycięża. Dla wielu takich jak ja to był ktoś kto po prostu kochał bezinteresownie i całym sercem, bez względu na okoliczności zaistniałe wokół. Zawsze z nami, zawsze razem. Dzisiaj my wszyscy byliśmy z Nim, w Jego ostatniej drodze. Smutne to bardzo że odszedł, dlatego nie mogło mnie dzisiaj zabraknąć w Krakowie. Tłumy ludzi zegnały tego wspaniałego człowieka a i niebo było łaskawe bo listopadowe słońce dawało mimo wszystko nadzieję że wszystko się jakoś ułoży...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

ochani, oto świadectwo państwa Michaliskich z Krakowa (Dorotka jest lekarzem) - i towarzyszyli ks. Andrzejowi Szpakowi w ostatnich dniach i godzinach jego życia. Pełni wzruszenia napisali kilka słów do Was:
"Pragniemy wam podziękować za wasze świadectwo, za możliwość bycia z wami w tym arcytrudnym a jednocześnie pięknym czasie. O nauczycielu świadczą jego uczniowie - czym jesteśmy głęboko poruszeni. Zaczęłam pisać wiersz kiedy jeszcze ksiądz Andrzej żył, reszta to wola Boża. Prosimy was, bądźcie jego godnymi naśladowcami.
Dorota z Mietkiem Michalscy"

List do szpaczątek

Zleciały się dzieci szpaki
do Taty swego Szpaka
by mu w drodze towarzyszyć
- niemal z całego świata.

I na ostatnią pielgrzymkę
usiadły dzieci kwiaty
wokół boleści łoża
ukochanego Taty.

I niosły go modlitwą
z szacunkiem i oddaniem
by złożyć w ręce Ojca
gdzie teraz ma mieszkanie.

Poznałam go na koniec
już nie mógł wyrzec słowa
- za niego przemówiła
tych młodych szpaków mowa.

Z miłością przy nim trwali,
szeptali czułe słowa,
modlitwą umacniali
- piękna ta szpacza mowa.

Nie płaczcie już szpaczątka
nad swym kochanym Tatą
On w Niebie ma swą Budkę
i stał się Świętym Szpakiem.

By w Boskim lesie śpiewać
i Boskie toczyć spory
o swoje kwiaty szpaki
zabiegać wciąż przed Bogiem.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jan Jędryczko każdy , kto choć raz spotkał Szpaka i był świadkiem tego co robił - nigdy tego ne zapomni.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Szpak nigdy nie rozstawał się z telefonem, musiał być cały czas dostępny, żeby ludzie wiedzieli jak do nas trafić. I wyobraźcie sobie sytuację, jak pielgrzymka w ulewie dojechała do Lichenia. Był rok 2000. Miałam wtedy 16 lat i rodzice pierwszy raz puszczali mnie ze Szpakami.Mój ojciec jak zobaczył tych mokrych obdartusów, to nie chciał mnie puścić.Mama kazała iść i porozmawiać z księdzem. Poszedł. Na nieszczęście Szpakowi zamokła komórka i pukał w nią, darł się, że ludzie nie dojadą, mój tato chciał mu powiedzieć, że córkę mu pod opiekę oddaje, a Szpak nawet nie popatrzył na niego, biegał i krzyczał na wszystkich i biadolił, żeby ktoś mu pomógł. Mój tato wrócił do mamy i powiedział, że córki z tym wariatem nie puści. Kocham Cię Szpaku wariacie

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hey ... chciałbym podzielić się świadectwem jak powróciłem do Szpaka ...
To był czas kiedy miałem problemy z twardymi używkami...
w pewien letni dzień gdzie balowałem już od zeszłej nocy zadzwonił telefon . Numer nie był znajomy ale odebrałem ... w słuchawce usłyszałem głos ... " Chcę cie widzieć na pielgrzymce ... wychodzimy pojutrze . "
- Ale kto mówi ? - spytałem .
- Anioł stróż ... telefon zamilkł
Zadzwoniłem do mamy . powiedziała mi bym zrobił tak jak mi powiedziano i pojechał na Szpakowisko ...
PRZYJECHAŁEM !
Podszedłem do Andrzeja i mówę jaka sytuacja i że nie dam rady bo biorę i nie umiem przestać i wgl . A Szpaku na to
" Od dziś nie bierzesz ... jesteś czysty "
Faktycznie ... minęło parę lat i.... jestem czysty .
Jego wiara uleczyła mnie z nałogu ...
Dziękuję Szpaku ... ten dzień całkowicie zmienił moje życie ... Mateusz Kwiatkowski.

 

Witajcie, odwykłam od takiego publicznego zabierania głosu ..nie było mnie z wami 17 lat, a tych lat gdy chodziłam z wami przez kilka dni pielgrzymim szlakiem było niewiele, a i też zawsze byłam bardziej z boku,

zbyt mało wyrazista byście mnie pamiętali..i tak samo jeśli chodzi o ks. nie miałam z Nim dużego kontaktu,nie chciałam Go sobą męczyć, zawracać głowę, widziałam Jego zmęczenie, mnogość różnych spraw i ludzi , jednak pamiętam dzień gdy zobaczyłam Go po raz pierwszy 93 rok , był listopad, było to w Poznaniu , stałam wraz z ludźmi, i nawet nie wiedziałam,że On,ten otoczony gromadką ludzi mężczyzna w granatowej kurtce to On, Szpak o którym już wtedy sporo słyszałam,a On podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział: Witaj , dobrze że jesteś..a później jak migawki - bar mleczny, owocowa zupa, , gdzieś podziemnym przejściu , coś malowaliśmy, pierwsza msza ze Szpakiem na której byłam kompletnie zamroczona to moje pierwsze mocne wspomnienie, drugie to rok 96 zlot w Częstochowie, i tam Szpak zabrał nas na spotkanie z ks.biskupem Antonim, do sali różańcowej, i tam było jakie spotkanie na którym poproszono nas o zabranie głosu...i pamiętam jak Szpak kiwał głową w naszym kierunku( była nas taka mała garstka -bo przyjechaliśmy wcześniej, a sala była wypełniona po brzegi ludźmi większość kapłani , siostry zakonne) i wtedy odważyłam się zabrać głos i gdy skończyłam - Szpak mnie przytulił ,i był ze mnie taki dumny ..cieszył się jak ojciec z dziecka które coś zrobiło dobrego...to takie moje dwa najmocniejsze wspomnienia...ale ogólnie z ks.Szpakiem miałam porównaniu do was malutki kontakt, ale dziś dziękuję Bogu za to ze dane mi było Go poznać..a wracając do teraz - ostatnie lata, miesiące są dla mnie dość intensywne , trudne ( mam dwoje dzieci w sensie wizualnym są OK, ale są ze spektrum autyzmu, syn ma ZA ) i to sprawiło ze odeszłam od ludzi, bardzo mocno przeżywałam, chyba wciąż przeżywam swą samotność, zamknęłam się w czterech ścianach ...i w sumie tak mocno tkwiłam w tej swojej niemocy ,że nie zauważyłam tego co dzieje się wokół mnie - 18 listopada , gotując obiad pozwoliłam sobie na dłuższą chwilę bycia tutaj na FB i wtedy dowiedziałam się o tym jak poważna jest choroba ks. Szpaka, a po chwili dowiedziałam się o Jego śmierci - poczułam smutek, bo wciąż czekałam, na moment ,ze gdy dzieci mi nabiorą bardziej prawidłowych zachowań - gdy sobie bede umiała sama poradzić z Nimi na pielgrzymim szlaku to pójdziemy..że spotkam Szpaka..a tu......i w tym smutku usłyszałam konkretny bardzo wyraźny głos -który był konkretny, stanowczy, głos który nie przyjmuje sprzeciwu : masz wyjść do ludzi, masz pojechać , spotkać, się z Nimi, twój dom ma się Nimi zapełnić ..poczułam się dziwnie...wiedziałam,że to co słyszę jest dla mnie trudne..bo ja od 32 lat , miałam paniczny lęk przed pogrzebem, widok trumny napawał mnie takim lękiem, który aż bolał ...a tu ten głos mówił mi ze mam jechać na pogrzeb,że mam spotkać się z ludźmi ..i po raz pierwszy od 32 lat , poczułam ze jestem wolna od tego lęku ...półtora miesiąca wcześniej moja mama zabrała do siebie ciocię, a ja gorąco prosiłam Boga by wymyślił coś, zebym nie musiała być przy jej smierci ani jej pogrzebie...i tak się stało -wyjechałam z dziećmi do Fatimy, gdy ciocia zmarła ..więc ten mój lęk był konkretny i bardzo bolał, jako dziecko gdy zostałam zabrana na pogrzeb, lęk objawiał się silnym potem, dreszczami , bezsennością itd ..moja mama gdy zawiozłam jej dzieci, i powiedziałam ze jadę na pogrzeb była ogromnym w szoku, jak kto? jadę na pogrzeb? ja która nikomu z rodziny nie była na pogrzebie a teraz jadę..ale widziałam że jej ulżyło...pojechałam i zero lęku, w sercu spokój , mieszał się ze smutkiem, przechodziłam się pośród was i cieszyłam waszą obecnością.udało mi się z kimś zamienić parę słów , bo mnie rozpoznał...a później po raz pierwszy widok trumny nie wywołał we mnie strachu - mało tego , podeszłam do trumny Andrzeja dotknęłam jej i całej siły prosiłam Andrzeja by tam przed Bogiem wyprosił mi uzdrowienie moich dzieci , teraz tym bardziej po tym czego doświadczyłam proszę Go o to ,bo któż inny niż Szpak wie czym jest ta inna "wrażliwość " ( mój syn ma 8 lat - ma za sobą 4 szkoły z których go wyrzucono, 3 sprawy sądowe ) ..i tak lęk z którym zmagałam się tyle lat , nie pojawił się ani podczas pogrzebu, ani też po nim, ani do teraz ...to dla mnie cud ...nie wiem jak to możliwe, bo tak jak pisałam, nigdy nie byłam blisko ze Szpakiem, nawet niewiem czy mnie kojarzył ,...a jednak otrzymałam niezwykłą łaskę cudu, miłości ..dzięki czemu chcę walczyć przy pomocy i za wstawiennictwem Szpaka o uzdrowienie moich dzieci, a was również proszę o modlitwę, i proszę poproscie ks.Andrzeja by ten wyprosił mi u Boga uzdrowienie dzieci, bo szczerze brakuje mi sił, gdy zmagam się z przeciwnościami jakie wynikają z ego zaburzenia jakie mają dzieci.Pozdrawiam was wszystkich, i nie miejcie mi za złe za ten wpis, ale długo zmagałam się sama ze sobą by się tu przed wami otworzyć.

 

dziś Marta - studentka I roku kulturoznawstwa przekazała mi wiadomość o odejściu Księdza Andrzeja Szpaka, tak jak w 2014 roku przekazała mi wiadomość o tym by zaprosić Kapłana na naszą konferencję do Bydgoszczy. Wówczas Marta też była na 1 roku studiów, po czym jakby zniknęła na trzy lata... przestaje chcieć się wierzyć w upływ czasu... a jednak spotkanie z tak wielkim Kapłanem i Człowiekiem to możliwość doświadczenia cudu pełni człowieczeństwa. Takiego cudu doświadczyłem też podczas pielgrzymki, ten jeden niepełny dzień, pełen słońca...

Ksiądz Andrzej powiedział, aby przyjechać, opowiedzieć... mój moment zawahania, tak nagle wszystko... odłożyć?

- Dostałem bardzo subtelne opr., jakby mimochodem.

- Zdecydowałem więc jednoznacznie. I to był jeden z najpiękniejszych najszczęśliwszych dni w życiu. Dziękuję Wielce Czcigodnemu Księdzu!!! - jeżeli "tak", to "tak" jednoznacznie! W dobrej sprawie bez najmniejszego wahania :)

Pozostaję w smutku: Gerard G.


2 komentarzy

...
2017-12-04 13:59
DZIECI KWIATY ...pielęgnował. Nigdy głowy w piach nie chował. Jak Zdrowa Ryba wciąż pod prąd płynął ... !! Teraz ma BUDKĘ w NIEBIE ... i w Boskim śpiewa Lesie ... i Boskie toczy spory .. o swoje Szpaczki Kwiaty przed .. Bogiem Ojcem ... !! Z Nieba o tym też echo niesie.
milimetr
2017-12-02 14:04
https://youtu.be/hf0JbeLg63E Przesyłam fragment z pielgrzymki z fragmentem różańca, prawdopodobnie z 2012 roku, niestety wtedy bywałem, już na chwilkę i mam tyle co mam, ale myślę że warto obejrzeć, czy nawet jeszcze raz wspólnie z Andrzejem odmówić fragment różańca . hej.

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych